Takiego spotkania nigdy wcześniej nie było. W połowie czerwca 2024 r. Franciszek przyjął w Pałacu Apostolskim ponad stu komików z różnych części świata. Zapowiadając spotkanie zorganizowane przez Dykasterię ds. Kultury i Edukacji oraz Dykasterię ds. Komunikacji, watykańskie media wyjaśniały, że jego celem jest „nawiązanie więzi między Kościołem katolickim a artystami humoru, celebrowanie piękna ludzkiej różnorodności oraz promowanie przesłania pokoju, miłości i solidarności”.
Nigdy nie jest przeciwko
Choć zwracał się do komików z różnych zakątków świata, Franciszek nie opowiedział żadnego dowcipu, lecz całkiem poważnie zwrócił uwagę, że humor, którego potrzebują ludzie, nie obraża, nie upokarza ani nie poniża z powodu ich wad. Zauważył, że komunikacja w naszych czasach często generuje konflikt, tymczasem ludzie posługujący się humorem potrafią połączyć różnorodne, a czasem sprzeczne rzeczywistości. Podkreślił, że śmiech wynikający z tak rozumianego humoru nigdy nie jest „przeciwko” komuś, ale zawsze jest inkluzywny, celowy, wywołuje otwartość, sympatię, empatię.
Papież poruszył również drażliwą dla niektórych kwestię: „Czy można śmiać się również z Boga? I to nie jest bluźnierstwo!?” – pytał i odwołując się do żydowskiej tradycji mądrościowej oraz literackiej, odpowiedział: „Można to czynić, ale nie obrażając uczuć religijnych osób wierzących, zwłaszcza ubogich”. Zwrócił uwagę, że przecież żartujemy z ludzi, których kochamy.
Od teologów do Jeffa Bezosa
Przeglądając wystąpienia Franciszka z 2024 r., można zauważyć, że często życzył osobom i grupom, z którymi się spotykał, poczucia humoru albo dobrego humoru. Takie życzenia usłyszeli m.in. pod koniec listopada zeszłego roku uczestnicy Sesji Plenarnej Międzynarodowej Komisji Teologicznej „Fundamentalną sprawą dla owocnego uprawiania teologii jest to, by nie tracić poczucia humoru, [o to] proszę! To bardzo pomaga. Duch Święty jest kimś, kto pomaga nam w tym wymiarze radości i humoru” – powiedział to nich papież.
Dobrego humoru życzył Franciszek prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, duchowieństwu Korsyki, młodym z Powszechnej Rady na rzecz Pokoju, założonej w 2016 r. przez szejka Kasema Badera. Podobne życzenia skierował do watykańskich żandarmów. Zwracając się do belgijskich biskupów, kapłanów, diakonów, osób konsekrowanych, kleryków i współpracowników duszpasterskich, z którymi spotkał się we wrześniu w bazylice Najświętszego Serca Jezusowego w Brukseli, zacytował słowa kard. Josepha Ratzingera: „Tam, gdzie nie ma radości, gdzie humor obumiera, tam Ducha Świętego, Ducha Jezusa Chrystusa na pewno nie ma. I odwrotnie: radość jest znakiem łaski”.
O znaczeniu poczucia humoru i o tym, by nie brać życia zbyt poważnie, rozmawiał z Jeffem Bezosem, założycielem Amazona. Przyjmując na audiencji Elenę Beccalli, która jest pierwszą w historii kobietą na stanowisku rektora włoskiego Katolickiego Uniwersytetu Najświętszego Serca, przypomniał, że w pracy nauczyciela akademickiego nigdy nie można tracić poczucia humoru.
Zgorzkniali, smutni księża
Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów Franciszek w swoje 88. urodziny (17 grudnia 2024 r.) zamieścił „gościnny esej” na łamach „New York Timesa”. Jeszcze większe zdumienie wywołał temat publikacji. There is Faith in Humor (Oto wiara w humorze). Przyznając, że życie nieuchronnie ma swoje smutki, które są częścią każdej drogi nadziei i każdej drogi do nawrócenia, Franciszek napisał, że ważne jest, aby za wszelką cenę nie pogrążać się w melancholii i rozgoryczeniu. Zauważył, że są to pokusy, na które nie są odporni „nawet duchowni”, i dodał samokrytycznie: „Czasami, niestety, jawimy się jako zgorzkniali, smutni księża, którzy są bardziej autorytarni niż autorytatywni, bardziej jak starzy kawalerowie niż zaślubieni z Kościołem, bardziej jak urzędnicy niż pasterze, bardziej zarozumiali niż radośni, a to z pewnością dla nikogo nie jest dobre”.
Tę ostrą diagnozę duchowieństwa złagodził stwierdzeniem, że jednak, „ogólnie rzecz biorąc, my, księża, mamy poczucie humoru, a nawet spory zapas dowcipów i zabawnych historii, w których opowiadaniu często jesteśmy całkiem dobrzy”. Tę opinię poparł dwoma anegdotami pokazującymi poczucie humoru dwóch… papieży – św. Jana XXIII oraz św. Jana Pawła II (właśnie zdjęciami tych dwóch uśmiechniętych papieży zilustrowano papieski esej).
Znaleźliśmy się na równi pochyłej?
W swoim eseju Franciszek wskazał autoironię i śmiech z siebie jako najlepsze lekarstwo przeciwko pokusie narcyzmu. Jako komentarz przytoczył żart o jezuicie, który otrzymawszy od Boga obietnicę, że będzie żył jeszcze czterdzieści lat, poddał się serii upiększających zabiegów. Jednak kiedy wychodził ze szpitala, śmiertelnie potrącił go samochód. Gdy z pretensjami przypomniał Bogu obietnicę, usłyszał: „Przepraszam! Nie poznałem cię”.
W tekście Franciszka na łamach amerykańskiego dziennika znalazła się jeszcze jedna żartobliwa historyjka, tym razem odnosząca się do papieża, który bardzo chciał poprowadzić ekskluzywną limuzynę. Gdy za przekroczenie prędkości został zatrzymany, wprawił policjanta w zakłopotanie, stwarzając niejako wrażenie, że samochodem podróżuje ktoś nadzwyczaj ważny, skoro sam następca św. Piotra jest jego kierowcą.
Jako tych, od których trzeba się uczyć uśmiechu i poczucia humoru, Franciszek wskazał dzieci i ludzi starszych, bo mają dar śmiechu i łez. Ostrzegł, że jeśli nie potrafimy ani płakać, ani się śmiać, „to już znaleźliśmy się na równi pochyłej”.
Słuchacze ks. Pawlukiewicza
Tak częste odniesieniu do potrzeby poczucia humoru u biskupa Rzymu mogą dziwić. Śmiech Jezusa kojarzony jest raczej z apokryfami niż Ewangelią. Pismo Święte nic nie mówi na temat Jego poczucia humoru. Przyzwyczajeni jesteśmy do traktowania Słowa, które stało się ciałem, przede wszystkim w kategoriach poważnych. Tylko niektórzy kaznodzieje zwracają uwagę, że Jezus, Boży Syn, uczestniczył w weselu w Kanie Galilejskiej, brał udział w ucztach, w czasie których zapewne nie zachowywano nieustannie powagi, a nawet wprost mówił, żeby Jego radość była w uczniach i by ich radość była pełna. Nasza wiara pełna jest powagi i można czasami odnieść wrażenie, że nie ma w niej miejsca na poczucie humoru, a już na pewno nie na żarty z Boga i Kościoła.
Rzadko kiedy katolicy w Polsce śmieją się, lub choćby tylko uśmiechają podczas homilii, kazań i konferencji. A jednak bardzo potrzebujemy „wiary w humorze” i humoru w wierze. Nie bez powodu tak wielu słuchaczy miał ks. Piotr Pawlukiewicz, który nie krył swego poczucia humoru i nie wahał się sięgać do niego, głosząc Ewangelię.
Szczególny aspekt rzeczywistości
Filozof Leszek Kołakowski uważał, że czym innym jest zdolność do śmiechu, czym innym poczucie humoru. Według niego zdolność do śmiechu jest powszechną i wyróżniającą cechą człowieka. Natomiast poczucie humoru jego zdaniem jest rzadkie, ponieważ zakłada umiejętność osiągnięcia przez człowieka dystansu wobec samego siebie, ironicznego dystansu. To mocno pesymistyczne podejście.
Na stronie Szkoła Teologii, której wydawcą jest Fundacja Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii, działająca przy Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo. Dominikanów w Krakowie, można przeczytać, że poczucie humoru jest „dyspozycją intelektu pozwalającą dostrzegać szczególny (zwykle zabawny) aspekt rzeczywistości”.
Magdalena Zubrzycka, autorka tekstu Czy Pan Bóg ma poczucie humoru?, wyjaśnia, że przejawia się ono w tworzeniu, wyrażaniu, rozumieniu i reagowaniu na komizm. Poczucie humoru posługuje się kontrastem, napięciem pomiędzy sprzecznymi, pozornie niepasującymi do siebie elementami bądź pomiędzy oczekiwaniem a zupełnie zaskakującym lub niewspółmiernym rozwiązaniem. W dodatku może być narzędziem poznania, a także komunikacji. Z takiej perspektywy poczucie humoru wygląda na znacznie bardziej dostępne. I zrozumiałe stają się tak częste życzenia poczucia humoru wyrażane przez papieża Franciszka. Całkiem na poważnie.