Czy Pan Bóg ma poczucie humoru?
Ks. Bogusław Kowalski: – Jasne! Jeśli wszelkie dobro pochodzi od Pana Boga, a przecież On jest źródłem dobra, to humor jest taką wartością, która ubogaca życie. Mając poczucie humoru, lepiej się żyje, pracuje, odpoczywa, a nawet więcej – lepiej się modli, przeżywa relację z Bogiem. Dla mnie cud w Kanie Galilejskiej jest takim dowodem boskiego poczucia humoru. Można sobie wyobrazić, jak Jezus stoi i obserwuje reakcje ludzi. Nie wierzę, żeby nie uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że weselnicy zamiast wody, piją wino. Musiał się uśmiechnąć!
Ks. Piotr Pawlukiewicz: – Ja może miałem pewne wątpliwości co do tego, że Pan Bóg ma poczucie humoru, dopóki nie zobaczyłem małego kota, który próbował zrobić fikołka do przodu. Wtedy pomyślałem, że tego nie mógł wymyślić Ktoś, kto jest smutny. Z Ewangelii wiemy, że Jezus brał dzieci w ramiona. Z pewnością nie robił tego bez uśmiechu czy radości: „Ale fajne dziecko. Następne proszę”. Przytulał je, pozwalał się ciągać za włosy! Był do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu. Radość jest największym skarbem człowieka.
Ks. B.K.: – Pamięta pani, jak papież Jan Paweł II był w Polsce i dzieci zadawały mu pytania? On odpowiadał poważnie, ale to było tak wesołe, radosne i śmieszne zarazem! Papież poważnie traktował swoich małych rozmówców, a oni byli tacy zabawni w swoich pytaniach. „ – Ci papieś lubi śpinak? – Jak mi dadzą, to jem. – A ci papieś lubi myć zęby?”. Jan Paweł II odpowiadał z pełną powagą.
Jak odkrywać tę radość, mieć poczucie humoru na co dzień, kiedy nie zawsze jest nam do śmiechu?
Ks. P.P.: – Życie człowieka składa się z różnych momentów, także smutnych. Pan Jezus również smucił się. Nie był to smutek wynikający z grzechu, ale z faktu, że ludzie odrzucają Jego miłość. Myślę, że trzeba być dobrym obserwatorem. Kiedy nam nie do śmiechu, trzeba przejechać przez ten tunel. Ktoś, kto śmieje się bez przerwy jest podejrzany. Psychologowie, którzy badali postawy grupy wobec jednostki, odkryli, że grupa najbardziej nie lubi kogoś, komu wszystko się udaje, wszystko jest super i nigdy nie ma złego humoru. To sztuczne. Ludzie tego nie lubią.
Ks. B.K.: – Ważna jest obserwacja, o której mówił ks. Piotr, ale przede wszystkim dystans do siebie. Jeśli człowiek umie śmiać się z samego siebie, dostrzegać swoje gafy, potknięcia, głupie zachowania, przejęzyczenia i umie o tym opowiedzieć, wtedy ma moralne prawo, żeby podśmiewać się z potknięć innych ludzi (ale oczywiście tak, żeby ich nie ranić). Życie ciągle dostarcza powodów do śmiechu. Świeża sprawa. W czasie Mszy św. mówię: „Módlmy się”, a mała dziewczynka stojąca z przodu kościoła rozkłada ręce i dziecięcym głosikiem odpowiada: „Modlimy się”. Musiałem odczekać, żeby wierni mieli czas na wyśmianie się. Ja również. Innym razem odprawiałem Mszę, przez cały kościół przeszło dziecko, na oko dziewięcioletnie, w ogóle na nic nie patrząc i zapytało: „Czy może mi ksiądz podpisać indeks, że byłem na nabożeństwie?”. Takie rzeczy dzieją się cały czas.
Rozumiem, że płyta Czarny humor, czyli o Kościele na wesoło to zapis humoru sytuacyjnego, z życia wziętego?
Ks. B.K.: – Oczywiście! Z kazań, kolędy…
Ks. P.P.: – …pielgrzymek!
Ks. B.K.: – …z kancelarii i ogłoszeń parafialnych. Sytuacji jest mnóstwo.
O Kościele na wesoło, czyli jak?
Ks. P.P. [z pełną powagą]: – Na wesoło.
Ks. B.K.: – Po prostu prawdziwie. Oczywiście te opowieści muszą być trochę ubarwione. Od opowiadających zależy, czy wydobędą to coś. I krótko opowiedzą. To już techniczna sprawa.
Ks. P.P.: – Wywiady też muszą być krótkie.
Ks. B.K.: – Zgoda!
Ale nie tak prędko, jak mam jeszcze kilka pytań [śmiech]. Czarny humor kojarzy się ze zgryźliwością.
Ks. P.P.: – To taka mała prowokacja.
Ks. B.K.: – Przecież na nas mówią, że jesteśmy czarni.
Gdzie jest granica w wyśmiewaniu?
Ks. P.P.: – Taką granicą jest urażenie drugiego człowieka. Chociaż nieraz można bardzo uważać, a mimo to urazić. Ludzie bywają przewrażliwieni na swoim punkcie.
Ks. B.K.: – W normalnych relacjach można się śmiać z gaf, ale już na przykład z ułomności nie. Trzeba też bardzo uważać, żeby nie wejść w sferę sacrum, gdzie na wyśmianie zostanie narażona świętość.
Ks. P.P.: – Nie wyobrażam sobie żartów ze słowem Golgota, krzyż czy z tego, co dzieje się w konfesjonale.
Ks. B.K.: – Z Mszy św. też nie można żartować, ale to, jak się czasem zachowują dzieci (albo dorośli) bywa zabawne.
Jednym słowem, chrześcijanin nie powinien być smutasem?
Ks. P.P.: – Smutasem nie, ale smutek sam w sobie nie jest zły, bo jest dla człowieka czymś twórczym. Trzeba go przeżywać. Na przykład po śmierci kogoś bliskiego trzeba się wysmucić, przeżyć żałobę.
Ks. B.K.: – Śmiech, radość nie może być płytką, głupią wesołkowatością. Ks. Piotr mówił, że nie da się cały czas śmiać i wszystko obracać w kabaret. Jedzenie inaczej smakuje, kiedy człowiek jest głodny, a nawet najsmakowitszymi potrawami w nadmiarze można się przejeść.
Papież Franciszek mówił kiedyś o różnicach pomiędzy radością i wesołkowatością i apelował do chrześcijan o autentyczne radowanie się. On sam zresztą wielokrotnie pokazuje swoją pogodą ducha, jak być radosnym. Czy papież jest dla księży inspiracją w propagowaniu chrześcijańskiej radości?
Ks. B.K.: – Dla mnie osobiście inspiracją jest raczej św. Jan Paweł II. Przed błogosławieństwem, kiedy rozstawał się z wiernymi, dla których sprawował Mszę, mówił czasem coś zabawnego. A Wadowice i jego słynne spotkanie na rynku to już majstersztyk. Nie dostrzegam u papieża Franciszka takich momentów.
Ks. P.P.: – Może za krótki pontyfikat.
Ks. B.K.: – Może tak, nie nazbierało się jeszcze [śmiech].
Ks. P.P.: – Jan Paweł II rzeczywiście takich momentów miał wiele. W Gliwicach mówił: „Mówiłem, że przyjadę, nie przyjechałem. Powiedziałem, że nie przyjadę, przyjechałem”. Prosta rzecz. To wystarczyło.
Ks. B.K.: – Kiedyś my, księża, graliśmy w piłkę z Gwardią Szwajcarską. Wcześniej mieliśmy audiencję. Wychodzimy, a papież powiedział jedno zdanie, które nas rozkleiło: „Dokopcie im”. I później, jak im dokopaliśmy 8:1, przy śniadaniu papież do kard. Szoki: „No i dokopali naszym”. A kardynał na to: „I to nasi, i to nasi”…
W Polsce ostatnio bardzo popularne są stand-upy. Jesteście takimi stand-uperami w koloratkach?
Ks. P.P.: – Co to jest stand-uper?
Ks. B.K.: – Ja ci wytłumaczę. Taki gość, który wychodzi z mikrofonem i prowadzi monolog. Ks. Piotr – powiem za niego – to nie, ale ja występuję czasem. Księża zapraszają mnie na odpusty, po Mszy bywają festyny, na których mam swój tzw. stand-up i wtedy opowiadam żarty.