Logo Przewdonik Katolicki

Ekumeniczny potencjał kobiet

Małgorzata Bilska
Dr Magdalena Jóźwik - doktorem nauk teologicznych w zakresie teologii. Rys. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa z dr Magdaleną Jóźwik - doktorem nauk teologicznych w zakresie teologii dogmatycznej, wykładowcą w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej w Archidiecezji Katowickiej. Od października 2022 r. członkinią Zespołu ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej prezbiterów przy Komisji ds. Duchowieństwa KEP.

22 stycznia uczestniczyła Pani w panelu kobiet na temat ekumenizmu w Warszawie – z pastorkami Moniką Zuber z Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego i Wiktorią Matloch z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego oraz prawosławną teolożką Dominiką Kovačević. O czym dyskutowałyście?
– Spotkanie miało charakter „edukacyjno-egzystencjalny”. Zaczęło się od podejścia do ekumenizmu w naszych Kościołach. Rozmawiałyśmy o stosunku do wspólnoty ołtarza, sakramentów. Była też kwestia pozycji kobiet, przestrzeni dla naszego zaangażowania. Jest ona dość różna – u nas i w prawosławiu kobiety nie mogą być księżmi.
Wszystkie zwróciłyśmy uwagę na to, że pojawiają się napięcia w naszej współpracy z mężczyznami. W Kościołach protestanckich panie mają ordynację [nie jest sakramentem – przyp. MB], ale są w mniejszości, co sprawia im problemy. Nadal są różnie odbierane w tej roli. Dzieliłyśmy się tym, jak w naszej pracy doświadczamy działania Ducha Świętego, co pomaga te napięcia przełamywać. My, teolożki, także jesteśmy w mniejszości w naszych Kościołach.

Napięcia to eufemizm. Od konstytucji Gaudiem et Spes, opublikowanej 60 lat temu, Kościół uznaje fakt istnienia dyskryminacji i potępia ten grzech. Ona istnieje w Kościołach i to bez związku z tym, czy kobiety subiektywnie czują się dyskryminowane. W wielu dokumentach papieży, na czele z Janem Pawłem II, jest zawarta krytyka dyskryminacji. Czemu mówić o napięciach? Dyskryminacja to jest nieuzasadnione, gorsze traktowanie, spowodowane cechą taką jak płeć, rasa, narodowość, religia itd.
– Nie rozmawiałyśmy o dyskryminacji. Mowa była o napięciach, tj. o zachowaniu niektórych mężczyzn, którzy szafują argumentami z teologii czy po prostu z racji posiadanej władzy... To nie dotyczy ich wszystkich. Nie jest tak, że zawsze i wszyscy mężczyźni utrudniają nam posługę w sferze publicznej. Moja współpraca z wieloma z nich jest oparta na zrozumieniu i szacunku. Nie podpiszę się pod generalizowaniem. Napięcia to są natomiast trudności we współpracy. A one wynikają z tego, że kobiet jest po prostu mniej…

Jeśli wciąż jesteście w mniejszości, to dlatego, że kobietom trudno się przebić w zawodach kulturowo przypisanych mężczyznom. Do 1965 roku Kościół dyskryminował nas prawnie, głosząc nakaz posłuszeństwa mężczyźnie. Z tego się wycofał, przyznając, że błędnie przez wieki interpretowali Biblię i wolę Boga. Ale to teoria. Możemy dziś mieć władzę w wielu instytucjach (być rektorkami uczelni itd.), ale praktyka jest inna. Każdy, kto uzasadnia naszą niższość w tych rolach, dyskryminuje. To wynika z uprzedzeń. I nie muszą ich mieć wszyscy.
– Jedno trzeba przyznać – i wszystkie o tym mówiłyśmy – kobieta musi być w tym, co robi, dwa razy lepsza od mężczyzny, żeby zostać doceniona. Musi udowodnić kompetencje i wartość, jest surowiej oceniania. Stawia się nam wyższe wymagania, zwłaszcza w sytuacji, kiedy kobieta pojawia się w danym zawodzie po raz pierwszy. Czuje się zdziwienie, nieufność, opory w traktowaniu nas jako partnerów we współpracy. Niektórzy mężczyźni – księża i świeccy – nie radzą sobie w nowych relacjach. Ale naprawdę to zależy od konkretnej osoby, nie jest powszechne.
U nas wynika to głównie z klerykalnego podejścia do współodpowiedzialności świeckich za Kościół, nie wiążę tego z dyskryminacją. Kobiety nie są księżmi, klerykalizm oddaje władzę wyłącznie kapłanom.

Potencjał kobiet pokazuje prof. Aneta Gawkowska, która w książce habilitacyjnej Skandal i ekstaza. Nowy feminizm na tle koncepcji pojednania Jana Pawła II dowodzi, że mamy specjalne kompetencje do „łączenia”. Mężczyźni wychowani do rywalizacji, często dzielą.
– Kobiety widzą więcej szczegółów rzeczywistości. Podchodzą do niej bardziej elastycznie. Potrafią lepiej słuchać. Opieram to na badaniach naukowych nad naturą ludzką i różnicą płci. Wypowiadając się na temat kobiet, trzeba mieć solidną wiedzę z obszaru antropologii i innych dyscyplin wiedzy o człowieku. Wiele problemów wynika z ignorancji, mówienia opartego na obserwacjach i subiektywnych opiniach.
Takie cechy jak słuchanie, elastyczność, zdolność do redefinicji perspektywy, w połączeniu z dobrym przygotowaniem merytorycznym, pozwalają dużo osiągnąć w pracy zespołowej. Ona wymaga nie rywalizacji, lecz współ-pracy. Te cechy sprzyjają też pojednaniu, gdyż pomagają rozumieć siebie nawzajem, zamiast „zabijać się” argumentami, udowadniać, kto tutaj ma rację. To może być cenny wkład kobiet w ekumenizm.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki