Czym się zajmujesz na co dzień?
– Zawodowo jestem nauczycielem matematyki w szkole średniej. Po krótkim epizodzie w szkole podstawowej wróciłam do szkoły średniej. Im dłużej pracuję w zawodzie, tym bardziej utwierdzam się w tym, że to jest ta grupa uczniów, z którymi chcę pracować. Doszłam do tego, że szkoła średnia, czyli tacy młodzi dorośli, dla których można być towarzyszem w drodze, to jest moja przestrzeń.
A prywatnie?
– Prywatnie miłośnik górskich wędrówek i dziewica konsekrowana archidiecezji łódzkiej.
A ludzie o tym wiedzą?
– Uczniowie mnie sobie wygooglowali, więc wiedzą. Czasem jest tak, że jak wejdziemy na przykład na temat związany z wiarą, który z jakiegoś powodu poruszą moi uczniowie, to wtedy nie ukrywam, że jestem osobą konsekrowaną.
Na matematyce?
– Na matematyce nie rozmawia się wyłącznie o matematyce, ale też wychowuje się człowieka. W zeszłym roku, kiedy jeszcze przygotowywałam się do konsekracji, była taka zabawna sytuacja, że uczennice mi powiedziały: „Ale pani ładnie dzisiaj wygląda”. A ja im na to: „Bo mam ważny dzień”. To one drążą: „A dlaczego ma pani ważny dzień?”. „Bo odnawiam śluby czasowe”. „A co to znaczy, że odnawia pani śluby czasowe?”. I temat zaczął się kręcić. Mówię, że przygotowuję się do konsekracji. I cisza w sali.
Bo nie wiedzieli, co to znaczy? Co to jest ta konsekracja…
– To nie jest takie proste do wytłumaczenia. Ale w pewnym uproszczeniu powiedziałam im: „To taka trochę siostra zakonna, ale żyjąca w świecie, bez habitu, nie w zgromadzeniu, tylko żyjąca w świecie”.
Uczniowie bardzo pozytywnie na to zareagowali. Dopytywali. A później byli na konsekracji. Przyjechali na nią prosto z wycieczki.
Jesteś osobą życia konsekrowanego tak samo jak siostra zakonna. Jaka więc jest między wami różnica?
– Łatwiej mi powiedzieć o tym, co nas łączy. Bo łączy nas właśnie to, że jesteśmy osobami życia konsekrowanego. Łączy nas miłość do Kościoła, relacja osobista z Jezusem, liturgia godzin. Wszystko inne jest… inne. Nie że dzieli, tylko jest inne.
To zadam pytanie inaczej: nie myślałaś o tym, by zostać zakonnicą?
– Zacznę od tego, że ja bardzo późno poznałam taką formę życia, jaką jest dziewictwo konsekrowane. Ale o powołaniu do życia na wyłączność z Panem Jezusem myślałam już bardzo dawno. Pamiętam, że pierwsze takie wołanie było, jak miałam dziewięć lat. Ono z czasem się ponawiało. Pochodzę z wierzącej rodziny, praktykującej, więc blisko Kościoła byłam zawsze.
Tak, zakon chodził mi po głowie. Ale osobiście habit mnie jakoś odrzuca. Podobnie jak forma życia, gdzie jest z góry określony schemat działania na dany dzień. Nie lubię, jak mi ktoś narzuca reguły. Poza tym lubię się umalować, sukienkę włożyć.
I tak przez lata odpowiadałam Panu, że życie na wyłączność z Nim – tak, ale ja do zakonu nie pójdę, nie ma mowy!
A nie mogłaś po prostu żyć tak, jak teraz żyjesz, ale po prostu bez tej konsekracji? Co ona Ci daje?
– To jest bardzo trudne pytanie. I to jest pytanie, z którym sama zmagałam się do samej konsekracji. Mało tego, jestem po konsekracji i też z tym pytaniem się zmagałam. Zadawałam pytanie: czym się różni moje życie od życia singla? No właśnie konsekracją. Po całym obrzędzie miałam poczucie, że zewnętrznie, poza noszeniem obrączki, nie zmieniło się nic. Ale że konsekracja mocno wryła się we mnie. Nie chcę używać wielkich słów – po prostu duchowo jest inaczej.
Masz przełożoną?
– Kogo? (śmiech)
Do kogo idziesz, jak masz problem?
– Naszym bezpośrednim przełożonym jest biskup diecezjalny. A w diecezji łódzkiej mamy też delegata do formowania naszego powołania. Więc z różnymi sprawami, pytaniami nie musimy przychodzić bezpośrednio do biskupa.
Czyli nikt Ci nie powie, że w przyszłym roku będziesz pracować w Poznaniu?
– Jeśli stwierdzę, że tego chce ode mnie Pan Jezus, który jest moim bezpośrednim przełożonym, to wtedy przedyskutuję z Nim tę kwestię.
Powiedziałaś, że nie ukrywasz, że jesteś dziewicą konsekrowaną. Ale, rozumiem, też nie rzucasz ludziom tym w twarz na dzień dobry?
– Nie. Zabilibyśmy temat.
Mam takie doświadczenie, że czasami pojawiam się, nawet może często, w różnych miejscach, bez koloratki. Rozmawiamy i w pewnym momencie dochodzimy do pytania, czym się zajmuję. I wtedy mówię, że jestem księdzem.
– I robi się cisza?
Tak, czasami jest taka cisza, ale widzę, jak w głowie rozmówców biegają myśli: to ja rozmawiałem z księdzem? Można tak normalnie rozmawiać z księdzem? To pokazuje, że niestety wyobrażenie ludzi, pewnie nie bez powodu, takie właśnie jest, że ten ksiądz jakby był z kosmosu, z innej planety. I tak się zastanawiam, jak to jest w Twoim przypadku, bo spotykają normalną kobietę, nauczycielkę, zadowoloną z życia, jak widzę.
– Generalnie nie używam sformułowania „dziewica konsekrowana” poza kontekstem wyraźnie kościelnym, bo to budzi jednoznaczne skojarzenia. Zaraz zeszlibyśmy na temat współżycia, czystości, a to nie jest to, co stanowi istotę mojej formy życia. Wolę więc mówić o sobie, że jestem „świecka konsekrowana”. Jak ktoś będzie miał potrzebę dopytać, co to znaczy, o co chodzi, wtedy opowiem. Tak jak w moim odczuciu habit robi dystans, tak mam wrażenie, że słowo „dziewica” zabija dalszą rozmowę.
Odnoszę wrażenie, choć to nie tylko wrażenie, bo mówią to też statystyki, że to jest rozwijający się ruch w Kościele. Sam z zaskoczeniem odkryłem, ile wokół mnie jest osób życia konsekrowanego, prowadzących życie podobne do Twojego.
– Kiedy zastanawiałam się nad swoją przyszłością, poznałam w ciągu miesiąca sześć konsekrowanych dziewic archidiecezji łódzkiej w różnych miejscach, w różnych okolicznościach. Zastanawiałam się, skąd one się biorą. Czemu się pojawiają teraz?
Pojechałam kiedyś do Gdańska. Dostałam pokój z koleżanką Kamilą. Ucieszyłam się, bo znałam ją ze wspólnoty. Kiedy byłyśmy razem na stoisku z książkami, mówię do niej: – Kamila, ostatnio cały czas koło mnie kręcą się dziewice konsekrowane. Nie wiem, o co chodzi. Ona na mnie patrzy, uśmiecha się i mówi: – Wiesz co, bo ja też jestem.
Wtedy, w Gdańsku, miałyśmy okazję dużo o tym porozmawiać. Dziś się śmieję, że to matka chrzestna mojego powołania.
Wrócę do mojego pytania. Wiele zakonów nie ma dziś powołań, zamykają domy. Czy świeckie konsekrowane są jakąś odpowiedzią na potrzebę czasu?
– Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy to jest odpowiedź na potrzebę czasu. To bardzo indywidualna forma życia, przez to praktycznie możemy być wszędzie. Może to jest tak, że tam, gdzie habit czy koloratka nie dotrze, tam właśnie są osoby świeckie konsekrowane. Żyjąc zwyczajnie pośród ludzi, można dawać świadectwo, można głosić Dobrą Nowinę.
Wiele zakonów żeńskich zostało w schematach dziewiętnastowiecznych. Jeśli tam nie dotrze duch świeżości, to one będą się zamykać. A tutaj jest kwestia tego, że jest wielka różnorodność posług, charyzmatów. Mamy osoby pracujące w przeróżnych zawodach: lekarze, sekretarki, muzycy, nauczyciele, artyści, biznesmeni. Szeroki przekrój społeczny.
A przekrój wiekowy?
– Też szeroki, przynajmniej w Łodzi. Była taka dziewczyna, przeniosła się teraz do innej diecezji, zaczęła razem ze mną przygotowanie, ale wiedzieliśmy, że będzie musiała poczekać, aż osiągnie 25 lat. To jest minimum, by przystąpić do konsekracji. A najstarsza jest „babcia” – tak na nią mówimy w naszym gronie – która mieszka zresztą niedaleko mnie. Jest koło osiemdziesiątki.
Macie takie przestrzenie, gdzie się spotykają osoby konsekrowane i dzielą się przeżywaniem tej konsekracji, co się udało, co się nie udało.
– Mamy spotkania raz w miesiącu dla konsekrowanych i kandydatek, i aspirantek. A od zeszłego roku kandydatki i aspirantki mają dodatkowo co kwartał spotkanie w swoim gronie. To jest mniejsze grono. Rzeczywiście w tym mniejszym gronie na takie tematy można rozmawiać. O życiu wewnętrznym. Natomiast w dużym gronie zwykle jest spotkanie formacyjne, jest jakiś temat, najczęściej jakaś konferencja, warsztat, bywa też dzielenie w grupach. Raz w roku mamy też mikołajkowe spotkanie, jest to wtedy spotkanie bardziej integracyjne.
Raz do roku organizujemy ogólnopolskie rekolekcje, na które zapraszamy dziewice z innych diecezji. Raz w roku mamy też swoje wielkopostne skupienie. Raz w roku mamy również swój wyjazd integracyjny. Dwa, trzy dni.
Co miesiąc każda z konsekrowanych losuje, za kogo się w tym czasie modli. Kiedy zaczynałam przygotowania, postawiłam sobie za cel, że skoro w tym miesiącu modlę się za daną osobę, to robię wszystko, żeby chociaż raz się z nią spotkać i ją poznać. I rzeczywiście – z niektórymi wytworzyły się silne więzi.
Masz obrączkę.
– Mam, z grawerem w środku.
To znak zaślubin?
– Są dwa znaki konsekracji: brewiarz i obrączka. Może być trzeci – welon, ale w naszej diecezji nie praktykuje się wręczania welonu konsekrowanym.
Ładnie to brzmi: zaślubiona z Chrystusem. A co to właściwie znaczy?
– Dla mnie to oznacza tyle, że tak jak w małżeństwie pierwszą twoją wspólnotą, którą budujesz, jest twój małżonek, tak pierwszą wspólnotą dla mnie jest osoba Jezusa Chrystusa i relacja z Nim. I jak o każdą relację, trzeba się o nią troszczyć.
On się troszczy zawsze. A ja? Wiadomo: są dni lepsze i gorsze. Są dni pocieszenia duchowego i strapienia duchowego.
Ale to jak w każdej zdrowej relacji – bywa dobrze i bywa źle. I są ciche dni. Czasem krzyczę, czasem wyzywam, czasem z wyrzutem pytam: „I co, gdzie jesteś? Miałeś być zawsze przy mnie, obiecałeś, a teraz nic nie słyszę, nic nie czuję? Gdzie jesteś?”.
Zapytałeś o obrączkę. Jeśli mam takie duchowo słabsze dni, to ona mi bardzo pomaga. Przypomina tamten moment.