Kiedy obserwujemy wydarzenia na świecie, odnosimy wrażenie, że wszystko dzieje się naraz: wojny na Ukrainie i Bliskim Wschodzie wciąż trwają, nowy-stary prezydent USA Donald Trump zaskakuje świat swoimi pomysłami… Nie ma Pani wrażenia, że Aleksandr Łukaszenka ustalił datę wyborów na 26 stycznia 2025 r., aby ukryć swoje niedemokratyczne działania w cieniu tych światowych spraw?
– Tak, wydaje się, że dyktatorzy tacy jak Łukaszenka zawsze próbują wykorzystywać globalne rozproszenia. Podczas gdy świat skupia się na wojnie na Ukrainie, kryzysie na Bliskim Wschodzie lub wydarzeniach politycznych w potężnych krajach, Łukaszenka wykorzystuje moment, aby kontynuować represje w cieniu. Ta data wyborów nie jest przypadkowa, to część jego strategii unikania kontroli.
Ale nie możemy pozwolić, aby świat zapomniał o Białorusi. Musimy przypomnieć społeczności międzynarodowej, że to, co tam się dzieje, nie jest odosobnione, jest częścią globalnej walki między demokracją a dyktaturą. Wybory, które planuje, to kolejna próba legitymizacji jego rządów, ale Białorusini i świat znają prawdę. To nie są wybory – to farsa, rytuał jego reżimu, który ma na celu umocnienie władzy przy jednoczesnym uciszeniu sprzeciwu. Wzywamy społeczność międzynarodową do odrzucenia tej farsy i uznania jej tym, czym naprawdę jest.
Wciąż pamiętamy te niezwykłe obrazy z 2020 roku, kiedy wygraliście wybory prezydenckie na Białorusi. Nie tylko Pani, ale i miliony obywateli Waszego kraju zostało pozbawionych tego zwycięstwa. Pamiętam odważne demonstracje, już w trakcie kampanii wyborczej, kiedy zezwolono na wiece. Tradycyjne hasło opozycji wierim, możem, peremożem (wierzymy, możemy, wygramy) zostało zmienione na lubim, możem, peremożem (kochamy, możemy, wygramy). Do każdego z tych słów dodano gest: serce, zaciśniętą pięść i znak victorii. Jakie wspomnienie z tamtych dni najbardziej utkwiło Pani w pamięci?
– To były dni niesamowitej odwagi, jedności i nadziei, ale także głębokiego bólu i smutku. Wydawało się, że cały naród się obudził i uświadomił sobie swoją siłę. Często myślę o wiecach, ulicach pełnych ludzi w różnym wieku i o różnym statusie społecznym. Pamiętam, kiedy widziałam starsze pary stojące ramię w ramię ze studentami, dzieci trzymające biało-czerwono-białe flagi i matki pchające wózki dziecięce, skandujące hasła o wolność. Odwaga tych ludzi była przytłaczająca. Wiedzieli o ryzyku, ale i tak wyszli. Dla siebie, dla swoich dzieci i dla przyszłości naszego kraju.
Jedno wspomnienie, które szczególnie utkwiło mi w pamięci, dotyczyło wiecu w Mińsku. Morze flag rozciągało się daleko jak okiem sięgnąć. Ludzie skandowali: „Wierzymy, możemy, wygramy!” i wykonywali odpowiednie gesty. Te gesty były prostymi, ale potężnymi symbolami naszego ruchu. Pamiętam też chwile ciszy. W pewnym momencie tysiące ludzi stanęło razem w całkowitej ciszy. Cisza była głośniejsza niż jakikolwiek okrzyk protestu. To był sposób na powiedzenie: „Widzimy was, jesteśmy tutaj i nie damy się zignorować”. Nigdy nie zapomnę gęsiej skórki, którą czułam w tamtych chwilach.
Ale wraz z nadzieją pojawił się ból…
– Pamiętam, jak oglądałam filmy, na których ludzie byli wciągani do policyjnych furgonetek, a ich krzyki odbijały się echem na ulicach. Pamiętam, jak słyszałam o brutalnych pobiciach w ośrodkach zatrzymań, torturach, upokorzeniu… Moje serce pękało za każdym razem, gdy słyszałam kolejną historię o porwaniu czyjejś bliskiej osoby.
Nawet teraz te wspomnienia napędzają moją pracę. Kiedy myślę o twarzach tych, którzy stali na ulicach w 2020 r., czuję głębokie poczucie odpowiedzialności. Ich odwaga, ich miłość do Białorusi to przypomnienie, że nasza walka dotyczy czegoś więcej niż polityki. Chodzi o godność, sprawiedliwość i prawo do życia w wolności.
Ból tamtych dni wciąż trwa, ale nadzieja również. Pokazaliśmy światu prawdziwego ducha Białorusi: narodu odważnych, życzliwych i zdeterminowanych ludzi. I noszę w sobie tego ducha każdego dnia.
---
Zwycięzcę już znamy
W wyborach prezydenckich 26 stycznia oprócz Aleksandra Łukaszenki wystartują też Hanna Kanopacka, Siarhiej Syrankou, Aleh Hajdukiewicz oraz Aleksander Chiżniak.
Kanopacka to była działaczka opozycji demokratycznej, która w swoim programie nie wspomina o trwających od 2020 r. politycznych represjach. Syrankou jest szefem Komunistycznej Partii Białorusi i, jak sam mówi, uczestniczy w kampanii wyborczej nie przeciwko Łukaszence, lecz razem z nim. Hajdukiewicz podczas wyborów w 2020 r. był jedną z czołowych postaci w sztabie wyborczym Łukaszenki. Chiżniak pięć lat temu jako członek jednej z komisji wyborczych w Mińsku osobiście fałszował wyniki wyborów.
W wyborach naturalnie nie wystartuje Swiatłana Cichanouska. Liderka wolnej Białorusi od pięciu lat przebywa na emigracji. W tym czasie nie widziała się ze swoim, skazanym na prawie 20 lat łagrów, mężem Siarhejem.
---
Swiatłana Cichanouska
Przywódczyni narodowa Białorusi i szefowa Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego – rządu Białorusi na uchodźstwie; niezależni obserwatorzy zgadzają się, że wygrała wybory prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. przeciwko wieloletniemu dyktatorowi Aleksandrowi Łukaszence; jako liderka białoruskiego ruchu demokratycznego odwiedziła wiele krajów, zbierając poparcie i opowiadając się za uwolnieniem ponad 1500 więźniów politycznych oraz pokojowym przekazaniem władzy na Białorusi