Z robili to tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Jednak fakt jest faktem. Po kilku minutach homilii, wygłaszanej przez zaproszonego duchownego, wyszli z kościoła. Nie byli parą znudzonych nastolatków, lecz małżeństwem z dość dużym stażem, zaangażowanym w życie parafii, aktywnym w dwóch grupach parafialnych. Tłumaczyli potem, że nie byli w stanie słuchać tego, co mówił do mikrofonu kaznodzieja. „Na początku Mszy proboszcz powiedział, że ten ksiądz wygłosi do nas słowo Boże. Jednak to, co mówił, naprawdę nie brzmiało jak słowo Boga. Brzmiało jak słowo człowieka, który przyszedł wylać przed nami swoje fobie, żale i obarczyć nas nimi” – mówili, wyjaśniając motywy swojej decyzji. Potem się okazało, że niesmak, a nawet oburzenie tym, co z ambony wygłosił ów kapłan, podzielali również inni parafianie. „Niech ksiądz go już nigdy do nas nie zaprasza” – prosili proboszcza.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 4/2025, na stronie dostępna od 20.02.2025