P ozostawiony przez Świętego Łukasza opis początku działalności publicznej Jezusa ma w sobie coś z hollywoodzkiej sekwencji scen. Jezus najpierw odczytuje jeden z najmocniejszych tekstów mesjańskich Księgi Izajasza, potem odnosi ten tekst do siebie: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście”, sygnalizując przy tym trudności, które napotyka każdy prorok w swej ojczyźnie. Wszystko to budzi tak wielkie oburzenie Jego ziomków, że nie tylko wyrzucają Go z miasta, ale wręcz wyprowadzają na stok góry, by Go z niej strącić. Na szczęście Jezus – podobnie jak w opisach Ewangelii św. Jana (zob. 18, 4.6) – panuje nad rozwojem wydarzeń i swoim losem, w związku z czym przechodzi pomiędzy swymi gotowymi do zlinczowania Go krajanami i oddala się (Łk 4, 29–30).
„Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście” – powtarzają od dwóch tysięcy lat za swoim Mistrzem chrześcijanie, często narażając się na podobne reakcje. Teza była bowiem i pozostaje niesłychana. Nie mówi przecież wyłącznie o tym, że istnieje jakiś zbiór pism – punkt odniesienia – które są źródłem naszej tożsamości i, co za tym idzie, powinny ukierunkować nasze życie i stać się źródłem radości (pierwsze czytanie). Mówi o tym, że słowa Pisma znalazły wreszcie swoje ostateczne spełnienie! Chrześcijanie będą zresztą rozumieć to bardzo konkretnie i mocno: to sama osoba Jezusa okazuje się ostatecznym spełnieniem wszelkich oczekiwań i absolutnym punktem odniesienia w myśleniu o tożsamości i działaniu. Od tej pory więc tylko będąc z Jezusem w łączności – stając się częścią Jego Ciała (drugie czytanie) – można odnaleźć pełnię życia i upragnione spełnienie.
Tak przeformułowany ideał, ujmowany zwykle zwięźle jako coś więcej niż religia Księgi, jako religia Słowa Wcielonego – prowadzi bardzo daleko. Wyprowadza nas bowiem, jeśli wmyślimy się w konsekwencje, z formułkowego chrześcijaństwa, które czasem miałoby ochotę przetworzyć wiarę w serię przyjmowanych przez nas tez i de facto przekształcić w ideologię, a wprowadza nas w relacyjne chrześcijaństwo, które jest świadome, że tylko głęboko przeżyta więź w Jezusie z Bogiem może być drogą do pełni życia wiary – do spełnienia, za którym tęsknimy i którego szukamy.