Kiedy w Rumunii unieważniono pierwszą turę wyborów prezydenckich, objaśniano to skoordynowaną akcją trollów internetowych, co zabawne, na Tik Toku. Opowiadano, że powstawały specjalne konta dla wspierania jednego, prawicowego i prorosyjskiego kandydata. W domyśle: to Rosja ingerowała w wybory.
Potem okazało się, że prawda jest bardziej skomplikowana, a hipoteza dotycząca rosyjskiej ingerencji – nieprawdziwa. A jednak niezawodna „Gazeta Wyborcza” poszła za ciosem. Zażądała „surowej kontroli mediów społecznościowych”.
Dziś mamy nowe okoliczności. Elon Musk, właściciel dawnego Twittera, teraz Platformy X, nie tylko odmawiał „moderowania” debat w duchu antyprawicowym, ale użył swojego medium do wspierania Donalda Trumpa. Co zostało przez amerykańską liberalną lewicę, ale i przez mainstreamowe elity europejskie, przyjęte z oburzeniem. Jakby wcześniej właściciele innych mediów nikogo politycznie nie wspierali.
Wpływ moderowania mediów społecznościowych na politykę europejską
Już po wyborach Musk, teraz jeden z filarów nowej administracji Trumpa, zaczął komentować politykę europejską. Zaatakował lewicowy rząd brytyjski, a w Niemczech w obliczu nadchodzących wyborów wsparł eurosceptyczną AfD. To wystarczyło, aby w Brukseli i w niektórych stolicach europejskich politycy zaczęli wzywać do jakiejś formy blokowania czy „regulowania” platformy X.
Niektóre wystąpienia Muska jawią się jako groteskowe. Wcześniej żadna z amerykańskich publicznych postaci nie wtrącała się tak mocno w politykę innych państw. Czy to jednak wystarczy, aby zawiesić zasady wolności słowa? Komisja Europejska już wszczęła formalne postępowanie „w sprawie możliwego naruszenia przez X aktu o usługach cyfrowych”.
Operuje się hasłem walki z fejkami, z dezinformacją. Rzecz w tym, że manipulują informacjami wszyscy. Ważniejsze, że jak powiedział jeden z unijnych urzędników, „X wspiera reakcyjną międzynarodówkę”. O to tak naprawdę chodzi.
Trend moderowania mediów społecznościowych w Polsce
W Polsce pojawili się pierwsi komentatorzy nawołujący do wprowadzenia cenzury, jak związana z nową TVP Dorota Wysocka-Sznepf czy publicysta Witold Jurasz. Z ważnych polityków nie wykluczyła „dyskusji” na ten temat kandydatka lewicy na prezydenta Magdalena Biejat. Co zabawne, wstrzemięźliwość polityków obecnej koalicji tłumaczy się nie skrupułami dotyczącymi ewentualnego odbierania ludziom wolności, a obawą przed reakcją nowej amerykańskiej administracji. Ta sama obawa powstrzymuje, jak się zdaje, unijne elity.
A jednak nawet jeśli nikt nie zablokuje w Polsce Platformy X, tropienie „ingerencji” w polską politykę pojawiło się w wypowiedziach ważniejszych polskich polityków niż Biejat. – Nie będą nam cudzoziemcy ustawiali wyborów – oznajmił szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Jak rozumiem, nie było takim ustawianiem otwarte poparcie dla koalicji Tuska takich polityków jak niemiecki chadek Manfred Weber. Problemem jest Musk.
Facebook zmienia politykę moderowania
Co jeszcze ciekawsze, trendy amerykańskie są dokładnie odwrotne. Mark Zuckerberg zapowiedział rezygnację z cenzorskiego moderowania jego Facebooka (dziś nazywanego Metą). A było ono nacechowane obroną politycznej poprawności, co właściciel przyznał. Najwyraźniej kolejny medialny magnat uznał, że mu się to nie opłaca.
Zacytujmy na koniec Jana Rokitę. „To groźna zapowiedź dla Europy, która z cenzury chciałaby uczynić filar «europejskich wartości». I mam wrażenie, że chyba każdy wierzący w wolność Europejczyk winien dziś życzyć Europie klęski w tym aksjologicznym starciu z Ameryką”. Wypada się pod tym podpisać. I spytać rządzących: Jeśli zablokujecie X, gdzie się będą pojawiać codzienne tweety premiera Tuska ustawiające naszą politykę?