Zaraz minie drugi tydzień stycznia, a mnie ciągle dopada mania podsumowań. Omijam je, nie chcę wiedzieć nic na temat tego, co najlepsze i co najgorsze. A moi znajomi i osoby, które mogłabym znać, nie ustają. W mediach społecznościowych wciąż publikują rankingi. Kiedy to się skończy? – zastanawiam się. Bo to nie tak, że takie informacje są mi całkiem obojętne, właściwie to mnie nawet ciekawią. Rankingi książkowe, filmowe i serialowe nawet bardzo.
Te dotyczące wystaw najczęściej mnie frustrują, bo nagle dociera do mnie, ile wspaniałych wystaw mnie ominęło bezpowrotnie, choć wystarczyło tylko trochę determinacji i szybkiej decyzji. No dobrze: i trochę pieniędzy. No bo Berlin, owszem, bliżej niż Warszawa, ale Paryż, Rzym, Londyn. Tu się zapędziłam, bo i Londyn jakby teraz bliżej finansowo. Z wystawami jednak najtrudniej mi się uporać z powodu ich określonej sztywnymi ramami czasowości. Było – minęło. Już nie zobaczę, być może za mojego życia już nigdy nie będzie takiej okazji. Koniec.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 2/2025, na stronie dostępna od 06.02.2025