Logo Przewdonik Katolicki

Świeży i życiodajny powiew

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Już dawno nie widziałem, by katolicy tak szczerze i żarliwie przedstawiali swoje racje w dyskusjach.

Nie zabrałem dotąd publicznie głosu w sprawie ograniczeń dla liturgii przedsoborowej, które wprowadził papież Franciszek. Nie chodzi o to, że nie mam w tej sprawie zdania, ani że nie rozumiem, o co całe zamieszanie. Wręcz przeciwnie, liturgia to sedno religii, więc stawkę sporu doskonale rozumiem. Po prostu słucham obu stron tej dyskusji z wielką uwagą i raczej wolę przemyśleć ciekawe i ważkie argumenty, jakie się w niej pojawiają, aniżeli koniecznie dołączać swój głos. 
Ktoś może więc zapytać mnie, skoro nie chcę stawać po żadnej ze stron, to dlaczego zabieram czas Czytelnikom na czytanie, a swój własny poświęcam na pisanie na temat ostatniego motu proprio Franciszka? Otóż warto zwrócić uwagę, że ten dokument – zupełnie bez względu na to, czy ktoś się z nim zgadza, czy też nie – wywołał w Kościele ożywioną dyskusję. Już dawno nie widziałem, by katolicy tak szczerze i żarliwie przedstawiali swoje racje w dyskusjach na żywo, w mediach społecznościowych, na internetowych forach, w kolejnych komentarzach, analizach czy sążnistych esejach. Zgoda, czasami zdarzały się jakieś głosy przesadzone, ktoś kogoś osądzał, ktoś komuś zarzucił herezję. Ale poza skrajnymi przypadkami wywiązała się pasjonująca debata. 
I właśnie na to chciałem zwrócić uwagę: doskonale, że taka debata się pojawiła. Bo Kościół niczego tak nie potrzebuje właśnie jak wewnętrznych rozmów, jak spierania się i wymiany argumentów. Gdy ktoś pisze, że Franciszek podjął decyzję, która poszła w innym kierunku niż decyzja Benedykta, a ten zmienił decyzję Jana Pawła II, to czuję ogromną radość, że znów ludzie chcą czytać dokumenty papieskie, że zagłębiają się w historię, że chcą o Kościele rozmawiać. 
Bo to, co ostatnio ogromnie mnie niepokoiło, to taki intelektualny marazm czy raczej zamknięcie się w swoich codziennych sprawach. Oczywiście, nie ma nic ważniejszego dla duchownych czy hierarchów jak właśnie codzienna praca duszpasterska. Niemniej to czasy ożywionych dyskusji są momentem, gdy Kościół staje się interesujący, gdy przyciąga innych wewnętrznym życiem. W czasach Soboru Watykańskiego II w polskim Kościele toczyły się ożywione dyskusje na rozmaite tematy teologiczne, liczni duchowni i świeccy brali udział w przygotowaniach, a potem pracach Soboru. Kościół tętnił życiem. Tak samo było w latach 80., gdy Kościół stał się przestrzenią wolności. Parafialne salki stawały się miejscem dyskusji o prawach robotników, prawach człowieka, wolności czy solidarności. Później, na początku lat 90., toczyły się ciekawe dyskusje o tym, jakie nowe wyzwania stają przed Kościołem. W odpowiedzi na te pytania Jan Paweł II napisał niezwykle ważną encyklikę Centesimus annus, nad którą przez kilka lat debatowano.
W ostatnich latach jednak tych dyskusji było mniej. I duchowni, i świeccy raczej nastawiali się na defensywę. A tu nagle powiew ożywiających dyskusji o liturgii po decyzji Franciszka. I samo to jest wielką wartością. Bo Kościół, w którym są różne punkty widzenia, wrażliwości, estetyki, to miejsce żywe. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki