Jordan wypływa z Antylibanu, czyli gór w Libanie. Początkowe cztery potoki łączą się w Dolinie Hula w jeden nurt, ten wpada do jeziora Genezaret, by stamtąd ponownie wypłynąć jako rzeka zmierzająca coraz niżej i niżej, aż do najgłębszej depresji na świecie, czyli Morza Martwego. Rzeka spływa z wysokości libańskich gór, by na proporcjonalnie dość krótkim odcinku, a więc w górnym biegu, dość gwałtownie spłynąć do swojego ujścia. Nic więc dziwnego, że jej nazwa pochodzi od hebrajskiego czasownika jarad, oznaczającego dosłownie ruch wykonywany z góry na dół, schodzenie, zstępowanie. Metaforycznie słowo to opisuje zstąpienie z wysokiej pozycji lub stanowiska na niższe, okazanie pokory, ale też zejście po żywność i odpoczynek. To ostatnie znaczenie wynika z topografii tamtejszej krainy. Jest ona w większości górzysta i nieurodzajna, a więc doliny, w których płyną stałe rzeki zapewniające dostęp do słodkiej wody, stanowią tereny gwarantujące dostęp do pożywienia, choć w razie konfliktu to niedostępne góry stają się miejscem ucieczki. Z tego powodu zamieszkiwanie w dolinach, blisko nurtu rzeki, to metafora czasu pokoju i dostatku.
Sama rzeka (w momentach, kiedy jest spławna) oraz jej dolina to także najwygodniejsze szlaki podróżne. Z tego względu prawie każdy pielgrzym idący do Jerozolimy najpierw zstępował z zamieszkiwanych przez siebie gór właśnie w pobliże Jordanu, by po dojściu do właściwego punktu drogi znów się wspiąć, tym razem do Miasta Dawidowego. Tym samym nurty rzeki kojarzyły się z podążaniem ku Bogu, by stanąć przed Nim i złożyć ofiarę.
Spór o pastwiska
Po raz pierwszy Jordan zostaje wymieniony w Biblii, kiedy mowa o tym, że pasterze Abrahama i Lota pokłócili się o pastwiska dla swoich owiec (zob. Rdz 13). Wtedy pierwszy z właścicieli stad polecił bratankowi wybrać tereny do wypasu, a sam poszedł w drugą stronę. Lot, jak wiemy, wybrał ziemie w okolicach Sodomy, wtedy kwitnącego miasta, leżącego według tradycji tam, gdzie obecnie znajduje się Morze Martwe. Mówiąc inaczej, spodobały mu się pastwiska u ujścia Jordanu, zaś Abraham udał się w stronę jeziora Genezaret, czyli akwenu, z którego rzeka wypływała w Kanaanie.
Jej znaczenie w historii zbawienia ujawni się jednak wiele pokoleń później, kiedy na jej brzegu staną pokolenia Izraela wracające z Egiptu. Prowadzący je przez pustynię Mojżesz jedynie ujrzy Ziemię Obiecaną, bo umrze na prawym brzegu Jordanu (zob. Pwt 34). Lud do Kanaanu zaś wprowadzi Jezus, bo w hebrajskim zapisie imię Jozue to to samo imię – Jahwe Zbawia. Już w tych dwóch zdaniach widać teologię, którą błyskawicznie wychwycą ojcowie Kościoła, czytający wiele wieków później Księgę Jozuego. Oto Mojżesz, symbol Prawa, pozostaje u kresu drogi, a jego rolę przejmuje Mesjasz, który wprowadza nowy naród wybrany do ziemi obietnic Boga.
Jozue, aby przeprawić Izraelitów przez rzekę, dokonuje cudu analogicznego do przejścia przez Morze Czerwone. Nakazuje lewitom niosącym Arkę Przymierza wejść w nurty Jordanu, a wtedy woda się zatrzymuje i lud przechodzi po suchym dnie na drugą stronę (zob. Joz 3, 14–17). Arka staje się przez to symbolem krzyża lub samego Zbawiciela, który powstrzymuje fale sądu, tak aby wierni mogli wejść do nieba. A przynajmniej tak ten opis czytał Orygenes, a za nim późniejsi egzegeci.
Prorocy i oczyszczenie
Przez dłuższy czas Jordan będzie dzielił pokolenia Izraela, ponieważ cztery z nich otrzymały swoje działy przed wejściem do Kanaanu. Później rzeka będzie płynęła w centrum zjednoczonego królestwa Dawida, a kiedy jego królestwo rozpadnie się na dwie części, nad Jordanem będzie działał Eliasz. On też rozdzieli wody rzeki uderzeniem płaszcza, a potem z jej brzegu zostanie porwany do nieba na wozie ognistym. Tam też przejmie po tym proroku misję jego uczeń, Elizeusz, a potwierdzeniem tego przekazania charyzmatu będzie także rozdzielenie przez niego wód (zob. 2 Krl 2). Przez to Jordan stanie się rzeką proroków, a duchowo granicą, którą przekroczyć może tylko ten, któremu to zostało dane z wysoka.
Rzeka ta była także istotna dla jednego z głównych cudów Elizeusza, czyli oczyszczenia z trądu wodza syryjskiego Naamana (zob. 2 Krl 5). Prorok polecił choremu zanurzyć się trzykrotnie w nurtach Jordanu i dzięki temu Syryjczyk został uwolniony od choroby. To sprawiło, że wody te zaczęły symbolizować obmycie – także to z grzechów.
Jan i jego proroctwo
Nikogo więc nie zdziwiło, że ostatni prorok Starego Testamentu wybrał jako miejsce swojej działalności właśnie tę rzekę, a nie chociażby potok Cedron bliżej Jerozolimy, Jabbok lub którąś z pomniejszych rzek wpadających do jeziora Genezaret. Jordan, strażnik i brama Ziemi Obiecanej, a jednocześnie źródło wody i urodzajności położonej po jego brzegach doliny, staje się wodami, w których obmywane są grzechy ludu, by spłynąć do otchłani Morza Martwego i tam zniknąć w jego ekstremalnie słonych wodach. Chociaż sól jest symbolem oczyszczenia, to jednak tereny wokół tego akwenu i on sam nie nadają się do życia. Było to znakiem, że to nie koniec tej opowieści i potrzebne jest doskonalsze oczyszczenie.
Dlatego pewnego wyczekiwanego przez Jana dnia na brzegu rzeki znów staje Jezus. Tym razem nie będzie stawiał w jej nurtach arki, a raczej sam się stanie tą ostatnią. On przynosi, a właściwie jest objawieniem nowego przymierza, które ostatecznie pokonuje grzech i usuwa śmierć. Jedna z odpowiedzi na pytanie, czemu bezgrzeszny Syn Boży decyduje się na chrzest, mówi, że On nie obmywa się w Jordanie z grzechu, ale go na siebie przyjmuje. Doskonale bezgrzeszny niejako wchłania w siebie zło, które inni zostawili w falach Jordanu podczas swoich obmyć, podobnie jak higroskopijna substancja wchłania w siebie wodę. Następnie niesie je przez kolejne lata działalności, by przybić je do krzyża i tak ostatecznie je pokonać.
Wypełni się w ten sposób zapowiedź z Księgi Ezechiela: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, a wtedy wody stają się zdrowe” (Ez 47, 8). Prorok mówi o potoku wypływającym spod progu nowej świątyni, a więc mowa tu o uzdrowieniu wód Morza Martwego. Szalona myśl, podobnie jednak jak ta, że wszystkie grzechy ludzi zostaną ostatecznie zmazane. Mimo, po ludzku, przesadnego optymizmu zapowiedź się spełnia – krew Chrystusa, płynąca od Jego stóp, czyli progu świątyni Jego ciała, ma moc uzdrowić każde miejsce, do którego wpłynie.
Dlatego w Apokalipsie możemy przeczytać w opisie niebiańskiego Jeruzalem: „I ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia rodzące dwanaście owoców – wydające owoc każdego miesiąca – a liście drzewa służą do leczenia narodów” (Ap 22, 1–2). Jordan ma więc swój wiekuisty odpowiednik, nieprzerwanie dający życie i zdrowie. Myślę, że to nagroda za wierną służbę Bogu w objawianiu Jego planu wobec człowieka.
Rzeka katabatyczna
Greckie katabaino to odpowiednik hebrajskiego jarad i oznacza zstępowanie, schodzenie. Jordan jest właśnie rzeką zstępowania, pokory, ale też umocnienia i symbolem pokoju, który płynie z uniżenia, a to z kolei otwiera przejście do Ziemi Obiecanej. Przez to stanowi genialny obraz misji, jaką przyjął na siebie Syn Boży: uniżyć się, by zostać przez Ojca wywyższonym.