Logo Przewdonik Katolicki

Społeczeństwo w bańce wyobraźni

Szymon Bojdo
Rada Miasta Madrytu wystawiła księgę kondolencyjną w miejskiej bibliotece w związku ze śmiercią Mario Vargasa Llosy, hiszpańsko-peruwiańskiego noblisty | fot. Gustavo Valiente/AP/East News

Od niego rozpoczęła się gorączka latynoamerykańskiej literatury. I nie chodzi tu tylko o popularność tytułów z tamtego regionu świata, ale przede wszystkim o temperaturę problemów, jakie poruszają.

Który klucz wybrać do opisania zmarłego niedawno Mario Vargasa Llosy? Jest ich kilka. Mógłbym wybrać klucz biograficzny, który na pewnych etapach jego życia stałby się skandalizującą kroniką towarzyską. Mógłbym też wyjść od klucza politycznego, który w pewnym momencie stałby się skandalizującą kroniką życia społecznego krajów latynoamerykańskich. Mógłbym wreszcie odnieść się do klucza literackiego, który otwiera drzwi do prowokacyjnej, nie raz skandalizującej twórczości. Od czego zaczniemy?

Literatura
Niech początkiem będzie literatura. To ją pisarz nazwał swoim powołaniem, które nie było zamknięte tylko na tworzenie dzieła literackiego. Owszem, mawiał on, że momentem niemal ekstatycznym dla pisarza jest sama czynność pisania, tworzenie opowieści, fabuły, nakreślania losów bohaterów. Nie twierdził, jak inni twórcy tamtej epoki, że pisanie to cierpienie przy maszynie do pisania. Tak jak każde powołanie, miało ono jednak różne źródła. Tych szukał on przede wszystkim w kontakcie z drugim człowiekiem. Wydaje się banalne, prawda? Natomiast autor sam doprecyzował, że chodziło o jego pracę dziennikarską, przyglądanie się społeczeństwu, tropienie dyskretnych zasad, które nim kierują. Inaczej niż inny wielki pisarz tamtego okresu i miejsca – Gabriel Garcia Marquez, Llosa nie ucieka do magicznych krain i transcendentnych wydarzeń. Jego twórczość, jeśli nie jest opisem, to przynajmniej lustrzanym odbiciem autentycznych historii i to tych dziejących się na arenach polityki, w pałacach dyktatorów i na protestach ludów, jak i historii konkretnych ludzi, ich charakterów i decyzji.
Per Wästberg, który wygłosił laudację przed odebraniem przez Llosę w 2010 r. Nagrody Nobla, zaznaczył, że zamknął on fakty, a nawet całe społeczeństwo w bańce wyobraźni. Co sprawiło jednak, że ta konkretna bańka wyobraźni stała się atrakcyjna dla całego świata? Wyjaśnia to parę akapitów dalej laudator: „Vargas Llosa używa fikcji, aby przeniknąć do całunów władzy i zbadać obsesje jej wyzyskiwaczy. Korytarze szkół z internatem i korytarze administracji stają naprzeciw niezłomnych mieszkańców otwartego powietrza, choć ci ostatni rzadko triumfują w sprzeciwianiu się regulacjom i narzucaniu. Historia miażdży postacie Vargasa Llosy, ale nie ich sumienia”. Bohaterowie Llosy stają naprzeciw historii, ale nie jako ich pomnikowi przedstawiciele. W poczuciu natłoku wydarzeń, tempa zmian i niejednoznaczności wyborów, przed którymi stajemy, możemy w pełni empatyzować z postacią bądź przeciwnie – uznać jej postawę za odrażającą i taką, której będziemy unikać.
Llosa postrzegał słowo pisane jako ogromną siłę w świecie. W metateoretycznym tekście Listy do młodego pisarza stwierdza: „literatura to coś najlepszego, co wymyślono dla obrony przed złym losem”. Jednak by się przed losem obronić, należy go zgłębić. Mario Vargas Llosa to jeden z tych pisarzy, których twórczość nie tylko opowiada świat, lecz także nieustannie go kwestionuje. W jego powieściach literatura staje się przestrzenią intensywnego dialogu – między jednostką a historią, między pamięcią a zapomnieniem, między pragnieniem wolności a mechanizmami władzy. Trudno mówić o nim wyłącznie jako o mistrzu narracji. Jego dzieła to także głęboko moralne wypowiedzi na temat ludzkiej kondycji, społecznych systemów opresji i miejsca człowieka wobec przemocy.
Debiutancka powieść Miasto i psy niejako zapowiada właśnie taką postawę wobec problemów poruszanych w twórczości. W elitarnej szkole wojskowej w Limie Llosa pokazuje, jak chłopcy są tresowani do roli „mężczyzn” – silnych, nieczułych, posłusznych rozkazom (jest w tym wątek autobiograficzny: despotyczny ojciec Llosy wysłał go właśnie do takiej szkoły). Pisarz rozkłada problem maczyzmu na czynniki pierwsze: pokazuje, że ogranicza on mężczyzn, ucząc ich przemocy i tłumienia emocji, uprzedmiotawia kobiety, staje się elementem autorytarnego systemu, który opiera się na hierarchii, sile i kontroli. Z drugiej strony potrafi Llosa dostrzec emancypacyjną rolę kobiet, ich walkę z opresyjnym systemem. Urania w Święcie Kozła, zniszczona przez system macho, odzyskuje głos i godność poprzez opowieść.

Historia i polityka
Wielu bohaterów Llosy to postacie historyczne lub osadzone w konkretnych realiach historycznych, jednak autor rzadko ogranicza się do dokumentalizmu. Interesuje go raczej przetworzenie historii przez narrację, pytanie: jak pamiętamy? Kto opowiada przeszłość? W jakim celu? Traumatyczną pamięć jednostki pokazuje Llosa we wspomnianym już Święcie Kozła. To opowieść o zamachu na postać historyczną, dyktatora Dominikany gen. Trujillo. Narracja prowadzona jest z trzech perspektyw: samego Trujillo, zamachowców oraz kobiety – Uranii, która po latach wraca do kraju. Samo zakończenie rządów dyktatora to jedno, a co z tymi, którzy z nim współpracowali lub przynajmniej biernie patrzyli na to, co się dzieje? Czy oddzielić przeszłość „grubą kreską”? Autor przestrzega, że łatwe zapominanie będzie okazją do powstawania fałszywych mitów i powtórki historii. Zatem Llosa nie unika trudnych tematów, nie szuka łatwych odpowiedzi i wygodnych prawd. Ta postawa sprawiała, że także jego twórczość bywała skandalem, szczególnie w latach 90. XX wieku, gdy pisarz zaangażował się w politykę.
Dla jednych jego działalność polityczna świadczy o tym, że był bezkompromisowym obrońcą wolności jednostki. Dla innych – zdrajcą lewicowych ideałów i rzecznikiem neoliberalizmu. Jeszcze w latach 60. był oczarowany rewolucją kubańską, zbliżony do lewicy, pełen wiary w potencjał radykalnych zmian. Ale z czasem przyszło rozczarowanie: cenzura, represje, kult wodza – wszystko to, co sam demaskował w swoich powieściach. W 1990 r. wystartował w wyborach prezydenckich w Peru jako kandydat centroprawicy. Przegrał z Alberto Fujimorim, a potem stał się jednym z jego najostrzejszych krytyków, zarzucając mu autorytaryzm i łamanie konstytucji. W tym samym czasie jednak zaczął popierać polityków takich jak Margaret Thatcher. Kapitalizm według Llosy miał być jedyną drogą do modernizacji Ameryki Łacińskiej. Ku zaskoczeniu wielu popierał konserwatystów w Hiszpanii, zaciekle przeciwstawiał się niepodległości Katalonii, głosząc jedność Hiszpanii, której był szlachcicem, nobilitowanym przez króla Juana Carlosa.

Życie
Miejsca nie starczy na kronikę towarzyską, a przeczytać można w niej wiele. Już to o honorowym sporze z Marquezem, z którym początkowo się przyjaźnił, ale po publicznej scysji zerwał relacje (mówi się, że chodziło o obrazę żony Llosy, ale być może dopiero teraz prawdę wyjawią biografowie pisarzy). Analizować można by jego wybory małżeńskie: najpierw poślubienie o 10 lat starszej dalszej ciotki, a po rozwodzie z nią znów swojej kuzynki, z którą przeżył 50 lat i miał z nią dzieci. Wszystko to jednak przekreślił kolejnym romansem, z matką Enrique Iglesiasa, Isabel Preysler. Neoliberał i konserwatysta porzucający rodzinę... Jednym zdaniem, jego życie prywatne było tak gorące jak fabuły tworzonych przez niego powieści, a twarde życiowe perypetie równie przesycone trudnościami.

---

W epoce powierzchownych narracji i ideologicznych uproszczeń twórczość Vargasa Llosy jest aktem oporu, formą rozrachunku, aktem pamięci – ale też miejscem, w którym świat zostaje opowiedziany na nowo: bardziej niepokojąco, bardziej prawdziwie, bardziej ludzko.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki