Logo Przewdonik Katolicki

Zakryte piękno

Natalia Budzyńska
Kino Kosmos | fot. Anatol Weczer/Zbiory Archiwum Państwowego w Szczecinie

Zadzieram głowę wysoko. Nie mogę odejść kilku kroków, żeby nabrać perspektywy i podziwiać całość. Tej mozaiki wprawdzie nie skuto, ale i tak skazano ją na niebyt.

Stoję przed kinem Kosmos w Szczecinie. Od dawna budynek nie pełni funkcji kina, odbywają się tam koncerty, a ja czekam na jeden z nich. Kiedyś, jak pokazują stare fotografie, przed wejściem do kina był rozległy plac, do którego przylegała jedna z głównych ulic miasta. Otwarte w 1959 r., miało być najnowocześniejszym kinem w Polsce. I może i było, ale sławne stało się z powodu przepięknej barwnej mozaiki umieszczonej nad przeszklonym wejściem. Mozaika nadal istnieje, zresztą to dlatego kina dotąd nie zburzono: jest wpisane do Wojewódzkiego Rejestru Zabytków. Za to na placu przed budynkiem wybudowano inny, wysoki, skutecznie zasłaniający dawny Kosmos. To z jego powodu brakuje dzisiaj perspektywy, żeby mozaikę podziwiać. Kiedy tak stoję i podnoszę głowę do góry, widzę, że jest, ale jak ją sfotografować?
Skutecznie ukryta podzieliła losy wielu wyjątkowych mozaik czasów PRL-u, tak jakby wszystko, co wtedy powstało, z założenia miało być brzydkie, a co za tym idzie, wymazane z pamięci. Tymczasem współpraca architektów z artystami plastykami w tamtych czasach była sposobem na piękną architekturę codzienną: dekoracje powstawały na budynkach użyteczności publicznej, zdobiły osiedlowe sklepy, kawiarnie, a nawet fabryki. Na szczęście w ostatnim czasie widoczny jest trend odkrywania na nowo fenomenu mozaiki dekoracyjnej. Nie tylko te dawne zyskują dawny blask, ale powstają też zupełnie nowe.

Na wesoło
Jak to się stało, że w czasach PRL-u, który kojarzy się z socrealizmem lub przygnębiającą szarością, powstawały tak ciekawe i kolorowe dzieła sztuki w przestrzeni publicznej? Z tą szarością to złudzenie – tak zapamiętaliśmy ciężkie lata 80. i ich beznadzieję. W projektowaniu użytkowym, a więc w ceramice czy tkaninie, polski design był uderzająco ciekawy, co widać obecnie, kiedy owe przedmioty wracają do łask.
Ale od początku: jak to się stało, że architekci zaczęli uwzględniać w swoich projektach dekoracje artystyczne? Po wojnie, w trakcie rozmów nad odbudową Warszawy, stało się oczywiste, że taka współpraca jest niezbędna: czy to przy odtwarzaniu zabudowy historycznej, czy przy projektowaniu nowych budynków. Pomimo narzucenia socrealistycznej doktryny w sztuce architekci nie bardzo mieli ochotę podążać tą drogą, a ponieważ trudno było te założenia przełożyć akurat na architekturę, więc tym bardziej realizowali swoje pomysły. Ale czy elementy dekoracyjne mogły uchować się przed propagandowymi wskazówkami? Nie zawsze. Krytykowano, gdy pełniły tylko funkcję dekoracyjną, ale na szczęście trwało to niezbyt długo, bo w 1955 r. socrealizm przestał być wytycznym stylem w plastyce i nie miał już potem właściwie żadnego wpływu na architekturę i jej elementy dekoracyjne, jak do dzisiaj nam się wydaje. Pojawiły się za to postulaty mówiące o znaczeniu piękna sztuki w przestrzeni publicznej. Miała ona edukować i przyzwyczajać mieszkańców i przechodniów do obcowania ze sztuką. Naścienne mozaiki nadawały się do tego idealnie.
Stefan Rassalski, grafik, fotograf i malarz, który zajmował się zagadnieniem odbudowy stolicy, napisał w 1954 r. artykuł Architektura może być wesoła, w którym m.in. wspomniał o budowaniu nowego oblicza miasta przyszłości poprzez wprowadzenie monumentalnej plastyki. Po zburzonych budynkach pozostało wiele pustych ścian – Rassalski wskazywał, że to idealna przestrzeń na takie realizacje. W jednych z numerów „Stolicy” z tego samego roku można było przeczytać: „Nasze budownictwo polega również na tworzeniu piękna dnia codziennego w sklepie, kawiarni, w barze mlecznym, poczekalni dwora kolejowego”.

Ceramika
Technika ceramicznej mozaiki pasowała do tego idealnie. Przede wszystkim była trwała, pozyskanie tworzywa – tanie, a barwy, jakie można było osiągnąć, miały szeroką paletę: od intensywnych do stonowanych. Konserwacja również nie stanowiła problemu, bo była tania i łatwa. Ale co najciekawsze, mecenat nad wykonaniem sprawowały instytucje państwowe, które zlecały realizacje do Pracowni Sztuk Plastycznych (powołanej w 1949 r. jako Państwowe Przedsiębiorstwo Robót Dekoracyjnych), w której zatrudnieni byli artyści różnych dziedzin, często uznani. Oczywiście ich projekty musiały zostać pozytywnie ocenione, a ewentualne uwagi uwzględnione przez komisję artystyczną istniejącą przy Wydziale Kultury Rady Narodowej. Niemałe znaczenie miał też koszt realizacji, który warunkował wybór materiału, ale to przecież oczywiste. Artysta, który był autorem projektu, a potem czuwał nad całością podczas prac, na szczęście o swoje zarobki mógł być spokojny.
W większości powstawały kompozycje abstrakcyjne, ale nie tylko, bo np. mozaika nad wejściem do kina Kosmos, projektu rzeźbiarza Sławomira Lewińskiego, przedstawia postacie ludzi i koni na tle pejzażu w różnych odcieniach błękitu, turkusu i zieleni. Wykonano ją z ceramiki produkowanej w słynnych zakładach w Łysej Górze (Spółdzielnia Pracy Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Ceramika”) i z materiałów ceramicznych znalezionych w ruinach szczecińskich kamienic. Lewiński jest także autorem mozaiki w hallu Dworca Szczecin Główny, przedstawiającej mapę polskiego wybrzeża, która na szczęście po modernizacji budynku została zachowana, odnowiona i podświetlona.
Wyeksponowano także inną dworcową mozaikę, tym razem w Oświęcimiu: podczas wyburzania starego budynku dworca mozaikę autorstwa Kazimierza Gąsiorowskiego, zatytułowaną Wyzwolenie, zdjęto w razem z cementowym podłożem i przeniesiono na elewację nowego dworca. Artysta pracował nad nią w latach 60., składa się z elementów szklanych i kamiennych. Przenosiny, jak można sobie wyobrazić, nie były łatwym przedsięwzięciem, biorąc pod uwagę wielkość mozaiki: 24 na 4,5 metra oraz wagę: 100 ton. Zaangażowani w cały proces byli, oprócz ekipy technicznej, m.in. konserwatorzy, inżynierowie i informatycy.
A jeśli jesteśmy wciąż przy dworcach, to muszę wspomnieć jeszcze o Warszawie Śródmieście, gdzie można podziwiać abstrakcyjne mozaiki projektu Wojciecha Fangora, wykonane z płytek ceramicznych z Zakładu Fajansu we Włocławku, z wykorzystaniem włoskich barwników. Za całość byli odpowiedzialni artyści Helena i Lech Grześkiewiczowie, znani z wielu warszawskich mozaik i innych technik, jakimi upiększali powojenną stolicę.

Ukryte piękno
Nie zawsze losy mozaik toczą się tak dobrze. Te, które zdążyły być wpisane do rejestru zabytków, mają szansę na odzyskanie dawnego blasku. Czeka na to moja ulubiona, znajdująca się na ścianie hali dawnej Fabryki Dywanów w Kowarach. Liczy 8 na 9 metrów, a jej kolory są zabrudzone. Łatwo je sobie je jednak wyobrazić. 169 tys. małych płytek ceramicznych w osiemnastu kolorach zostało ułożonych we wzór dywanu smyrneńskiego, z jakich słynęła fabryka. Obecnie mozaika niszczeje, ale podobno nowy właściciel nieczynnych od lat budynków ma wobec nich plany i obiecuje mozaikę odnowić.
Zniszczona bezpowrotnie została niestety mozaika znajdująca się w hotelu Forum w Krakowie. W tym brutalistycznym budynku na ostatnim piętrze w kawiarni Panorama istniała oryginalna mozaika wykonana z dmuchanego szkła. Przez 20 lat cały budynek niszczał i był rozkradany, a kiedy na ostatnim piętrze otworzył się nowy klub, okazało się, że śladu po tej kultowej pracy nie ma.
Mam nadzieję, że ten los nie spotka mozaiki przed hotelem Tarnovia w Tarnowie, a to dlatego, że jest przykładem awangardowego wykorzystania różnych elementów. Jej autorem jest warszawski projektant i artysta Kazimierz Gąsiorowski – ten sam, który zaprojektował mozaikę w Oświęcimiu. W swoich monumentalnych pracach dekoracyjnych często stosował obok ceramiki także odpady przemysłowe. I tak na ścianie tarnowskiego hotelu można dostrzec, oprócz kamieni i szkła, przetopioną i uformowaną masę plastyczną pochodzącą z odpadów Zakładów Radiowych Kasprzaka. Tarnów to jedno z miast, w którym zachowało się sporo mozaik. Organizowane są tam spacery szlakiem tarnowskich mozaik i dekoracji ściennych (Tarnowski Szlak Ceramiczny).
Zresztą nie tylko tam, podobne inicjatywy podejmują miłośnicy mozaik szczecińskich i warszawskich. Powstają też bogato ilustrowane publikacje dokumentujące i przywracające te dzieła sztuki. Warto na mozaiki zwrócić uwagę, wiele z nich się poukrywało, ale wciąż istnieją.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki