Na podłodze na parterze ponadstuletniej kamienicy w Jaworznie płytki dużych rozmiarów w kolorze przyciemnionego złota, mniejsze czerwone i drobne: żółte i zielone, tworzą piękną harmonijną całość. Estetycznie współgrają ze sobą i barwy, i faktura, i kształt. Całości dopełniają fantazyjne wykończenia ścian, a w oratorium – baśniowy piec, z cerkiewnymi kopułami, wzorowany na jednym z najsłynniejszych dzieł Friedensreicha Hundertwassera, wybitnego austriackiego malarza i projektanta.
– Ta mozaika jest taka jak my – mówią jej wykonawcy: byli bezdomni, ubodzy i wolontariusze ze wspólnoty Betlejem. – Każdy z nas jest inny, a razem, tak jak wnętrza naszego domu, tworzymy piękną całość.
Mój dom i styl
Pomysł, by w zabytkowej kamienicy połączyć tradycyjny styl z nowatorskimi wizualnie rozwiązaniami, zrodził się sześć lat temu, gdy założyciel Betlejem ks. Mirosław Tosza z kilkoma mieszkańcami wyjechał na wycieczkę do Wiednia, gdzie żył i tworzył Hundertwasser. – Artysta zaintrygował nas stylem i ideą – mówi ks. Tosza. – Był zwolennikiem tego, by dom, w którym się mieszka nie był dla człowieka miejscem wizualnie obcym, lecz by maksymalnie tworzyli go pod tym względem mieszkańcy. To uświadomiło nam, że dom, który chcemy stworzyć, różni się od noclegowni czy ośrodka dla bezdomnych nie tylko nazwą, lecz tym, że wszyscy będziemy go tworzyć, także pod względem wyglądu. Teraz każdą pracę zaczynamy od wspólnej burzy mózgów, a w trakcie wykonania ulepszamy i dokładamy własne pomysły.
Spodobało im się także to, że artysta do realizacji projektów używał resztek materiałów: butelek po napojach, końcówek serii płytek, starych cegieł i bruków. Tym samym pokazywał, że pozostałości, gdy włączymy je w proces tworzenia, nie tylko się nie zmarnują, lecz razem stworzą nową jakość. – Papież Franciszek mówi o „resztkach ludzkich” wyrzuconych poza margines społeczeństwa: bezdomnych, uzależnionych i ubogich – wyjaśnia ks. Tosza. – A architektura hundertwasserowska przychodzi z rozwiązaniem. Bo tworząc, każdy z nas odkrywa swoje talenty i pasje i wykonuje przedmioty, które pomagają powrócić do społeczności. To tworzenie ma zadanie przywracania sensu ludzkiemu życiu.
Odkrywanie godności
– Gdy przyszedłem do Betlejem, byłem przekonany, że niszczę wszystko, czego się dotknę – opowiada jeden z mieszkańców. – Dopiero słysząc, jak ktoś chwali wykonany przeze mnie płot, dotarło do mnie, że potrafię tworzyć także dobre rzeczy.
– Tu odkryłam, że mogę własnymi rękami wykonywać piękne przedmioty: od statuetek czy mydelniczek z ceramiki po mozaikowe ramy luster, wystrój pieców i ścian – mówi Aneta, młoda wolontariuszka z ubogiej rodziny. Aneta wraz z mieszkańcami Betlejem uczestniczyła w dwóch kursach ceramiki. Dziś współprowadzi pracownię ceramiczną w domu, zajmuje się pracami wykończeniowymi ikon i prowadzi warsztaty ceramiki dla młodzieży.
Sylwek, główny wykonawca prac remontowych i współtwórca dwóch pięknych hundertwasserowych pieców w Betlejem nie ukrywa, że na początku uważał prace artysty za dziwactwo. „Nie umiał prosto płytek położyć, to dopiero musiał pić albo ćpać” – myślał. Dopiero gdy pojechał do Austrii, do jego muzeum i zobaczył kilka zaprojektowanych przez niego domów, ten styl zaczął mu się podobać. Zauważył, że oprócz nietypowych kształtów tworzył proste, przydatne w domu rozwiązania i wykorzystywał każdy materiał.
Sztuka, która stwarza
„Zróbmy taki dom, że jakbyśmy musieli opuścić go w pół godziny, a na nasze miejsce przyszedłby ktoś inny, to ostatnią myślą dla niego byłoby, że mieszkali tu bezdomni” – postanowili po pierwszym przyjeździe z Wiednia mieszkańcy. Do tamtej pory często towarzyszył im wstyd: bo życie się im nie ułożyło, rozleciały się im rodziny, mieszkają w noclegowni. Marzyli, by doświadczyć dumy z powodu tego, co tworzą. Teraz odkrywane przez nich umiejętności i piękne, bajkowe wnętrza podnoszą ich na duchu.
Niezwykle wygląda ich oratorium, jadalnia, kuchnia i galeria, w której wystawione są ikony. Jednak najbardziej niezwykłym miejscem w domu jest chyba pracownia, która cały czas tętni życiem i wciąż się zmienia. To tu powstają projekty wielkich prac i ozdabia się drobniejsze przedmioty jak ramki luster. Tu tworzy się też stylowe mydelniczki, statuetki czy aniołki, zamówione na przykład przez pobliskie hospicjum.
– To nie jest miejsce wyreżyserowane, raczej improwizacja – mówi Anna Wyjadłowska, była nauczycielka projektowania i stylizacji ubioru, odpowiedzialna za prowadzenie pracowni. – Świadomie postawiliśmy tylko tę ścianę z drewnianych beli, by całość dobrze się komponowała. Potem ktoś podarował nam meble, a każdy z nas zaczął dostawiać elementy: skrzynki na narzędzia, słoiczki z farbami i pędzlami, ceramiczne aniołki, podarowane nam przez dzieci i setki drobiazgów z ceramiki, które sami wykonujemy.
Z pracowni korzystają mieszkańcy i wolontariusze, tworząc przedmioty, z których sprzedaży utrzymują dom. Przychodzą też panie z domów socjalnych, które lepiąc i malując, odkrywają swoje talenty.
– Smutek ludzi ubogich polega często na tym, że patrzy się na nich jedynie jako na odbiorców, redukując do wymiaru „zjadaczy chleba” – mówi ks. Mirosław. – A tymczasem radość daje nie branie, lecz tworzenie i dzielenie się swoimi talentami. Pracownia daje możliwość rozwoju, tworzenia, a tym samym: daje radość.
Docenieni
Przez swoje tworzenie i działania społeczne mieszkańcy Betlejem zdobyli zaufanie. Jaworznianie chętnie ich odwiedzają, a dzieci i młodzież podczas warsztatów rekolekcyjnych czy organizowanych przez szkołę uczą się tu ceramiki. – To sposób na naturalną integrację. Dla nich mieszkaniec Betlejem przestaje być bezdomnym, a staje się człowiekiem uzdolnionym, który potrafi wykonać piękne rzeczy – wyjaśnia to, w jaki sposób sztuka nadaje ludziom godność, ks. Tosza.
Zaufaniem obdarzyły ich także władze miasta. Rok temu zaproponowały im wykonanie ceramicznych ozdób na miejską choinkę. W tym roku powierzyły ozdobienie mozaikami ławek na jednym z siedmiu reprezentacyjnych placów miasta. W ten sposób kiedyś zmarginalizowani ludzie, stali się potrzebni i szanowani.
Mieszkańcy Betlejem mają też ciekawe plany na najbliższą przyszłość. Kupili sąsiadujący z ich domem budynek, w którym urządzą dom dla gości z kawiarenką i hostelem. – Ogromnym problemem ludzi bezdomnych i ubogich jest dostęp do kultury – mówi pomysłodawca. – Nie stać ich na wyjście do kawiarni czy na koncert. Dlatego chcemy stworzyć tanią kawiarnię na dobrym poziomie, gdzie będą się spotykać ze sobą rodziny i osoby ubogie, integrując w naturalny sposób. Będzie można wysłuchać tu koncertów czy wykładów, a całość będą prowadzić nasi mieszkańcy.
Budynek kawiarenki będzie niezwykły także pod względem wyglądu. Ponieważ w Polsce nie ma budynku realizowanego w stylu Hundertwassera, mieszkańcy Betlejem pojechali z prośbą o pomoc do mieszkającego w Wiedniu Petera Pelikana, architekta, który wykonał większość realizacji artysty. Za jego pośrednictwem nawiązali kontakt z dwojgiem polskich wykonawców prac Hundertwassera: Małgorzatą Kubicą i Andrzejem Lipskim, którzy wykonali już wstępny projekt. – Teraz pozostaje nam zaprosić ludzi do włączenia się i pomocy w sfinansowaniu projektu – mówią.
W Betlejem z bezdomności wychodzi się dzięki wierze, bliskim relacjom, pracy i... sztuce Hundertwassera. I chociaż z pewnymi jego poglądami mieszkańcy Betlejem z pewnością by się nie zgodzili, to dzięki niemu ich życie znów zyskuje sens.