Logo Przewdonik Katolicki

Bez prawdy nie ma przyszłości

Ks. Wojciech Nowicki
Ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny | fot. Zuzanna Szczerbińska

Stawiając pytania, chciałbym pobudzić do myślenia, które wyrwie nas z bezmyślnej plemiennej walki, każącej przymykać oko na wiele, bo ktoś opowiada się po stronie „naszych” wartości, i pomoże spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka ona jest. A nie jest zero-jedynkowa.

Według znanego dowcipu bowiem Polacy dzielą się na nauczycieli („Ja pana nauczę”), ekshibicjonistów („Ja panu pokażę!”) oraz nieznanych („Pan nie wie, kto ja jestem!”)” – to słynne zdanie Stefana Kisielewskiego przyszło mi do głowy, gdy brnąłem przez niezliczone komentarze wobec dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości społeczno-politycznej. Mam tu na myśli zwłaszcza informacje zza oceanu. Choć zastanawiam się, czy słowo „informacje” jest tu właściwe. Może lepiej napisać o komunikatach, zwłaszcza że ich głównym kanałem przekazu są media społecznościowe. W każdym razie dobrze to oddaje porównanie Marcina Kędzierskiego, który spróbował dokonać dla nas analizy zmian w geopolityce, że próbujemy ułożyć obraz świata, składający się ze stu kawałków, mając do dyspozycji tysiąc puzzli. Kiedyś problemem bywał brak informacji, teraz wydaje się, że problemem jest ich nadmiar, tym bardziej że część z nich jest po prostu sprzeczna.
W „Przewodniku Katolickim” dbamy o to, by nie wchodzić w doraźną grę polityczną, nie opowiadać się po żadnej ze stron. Wiemy, że wśród katolików są ludzie o różnych poglądach i wrażliwościach, a nam przecież chodzi o to samo, o co zasadniczo powinno chodzić Kościołowi – by głosić Ewangelię każdemu i nie zamykać jej w ciasnych ramach społeczno-politycznych schematów. I mając ten punkt wyjścia, zdecydowaliśmy się na dwa teksty, które dotyczą polityki, i to światowej. Michał Szułdrzyński słusznie zauważa, że na polskiej scenie politycznej przeciwnicy prawicy rozliczają ją z decyzji Donalda Trumpa – jakby mieli na nie jakikolwiek wpływ – ponieważ po jego wyborze owacjami dali wyraz swemu zadowoleniu podczas posiedzenia Sejmu. I odwrotnie: dzisiejszy obóz rządzący rozliczany jest za to, co robią politycy z ich kręgu politycznego w innych krajach, przede wszystkim w Niemczech, a zwłaszcza w Unii Europejskiej. To jest niestety sprowadzanie spraw poważnych do bieżącej wojny politycznej i nie służy sprawie. A sytuacja jest poważna, bo pytamy o to, czy na naszych oczach dokonuje się zmiana powojennego ładu międzynarodowego? Czy Stany Zjednoczone powracają do izolacjonizmu? Czy opuszczają Europę? I jak w tym wszystkim powinna odnaleźć się Polska, która jest najbardziej proamerykańskim krajem w Europie, a jednocześnie jednym z ważniejszych członków Unii Europejskiej, w kontekście sytuacji na Wschodzie? Jest to pytanie o bezpieczeństwo.
Ale zmiana relacji w świecie państw Zachodu jest też pytaniem o komunikację wartości. Gabinet Donalda Trumpa, odwołując się do konserwatywnych wartości, często używa argumentacji z katolickiej nauki społecznej. Innymi słowy, jego członkowie jawią się jako ci, którzy bronią dziś w świecie wartości niosących chrześcijaństwo. Michał Kłosowski słusznie więc pyta, czy Vance i Rubio pretendują do roli współczesnych katechonów. Swego czasu wiele środowisk stawiało za wzór sposób, w jaki Orban, ale też i Putin,  rozprawiali się z liberalną, a przede wszystkim tęczową ideologią w swoich krajach. Pytanie: czy oni naprawdę opowiadają się po stronie wartości uznawanych za chrześcijańskie, czy używają ich instrumentalnie do prowadzenia bieżącej polityki. Jest to pytanie o spójność. I nie chcę tutaj dawać odpowiedzi, raczej stawiając pytania, chciałbym pobudzić do myślenia, które wyrwie nas z bezmyślnej plemiennej walki, każącej przymykać oko na wiele, bo ktoś opowiada się po stronie „naszych” wartości, i pomoże spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka ona jest. A nie jest zero-jedynkowa.
W ubiegłym tygodniu ujawniono dokument rady prawnej KEP, który negatywnie opiniował powołanie komisji do zbadania przypadków nadużyć seksualnych w Kościele. Poza informacją o tym, nie zdecydowaliśmy się na szerszy komentarz, ponieważ w dniu, w którym czytelnicy dostaną do ręki ten numer tygodnika, będziemy znali decyzję polskiego episkopatu w tej sprawie. Rozumiem głosy ludzi, którzy byli tym dokumentem oburzeni. Choć prawniczy język z natury rzeczy powinien być suchy i pozbawiony emocji, to jednak bulwersująca wydaje się konkluzja. Gdyby prawnicy napisali: powołując komisję, proponujemy zwrócić uwagę na to i na tamto, aby nikt nie miał wątpliwości co do jej prawnego umocowania, i by mogła spełnić swoją rolę… Ale napisali jedynie: opiniujemy negatywnie. Trudno mi jednak zgodzić mi z narracją, że jest to naplucie w twarz pokrzywdzonym przez biskupów, ponieważ w ten sposób okładamy tych, którzy przecież z tą opinią nie mają nic wspólnego, a w episkopacie stoją po stronie skrzywdzonych, często będąc w podwójnie trudnej sytuacji: cancelowani przez swoich kolegów w biskupstwie, a jednocześnie biczowani przez oburzoną opinię publiczną, która nie rozróżnia, ale traktuje wszystkich in gremio. Mam nadzieję, że wysiłki, jakie w ostatnich latach zostały podjęte na rzecz przywrócenia sprawiedliwości, a przede wszystkim podmiotowego potraktowania tych, którzy zostali skrzywdzeni, ostatecznie zaowocują powołaniem komisji. Ja chciałbym poznać prawdę, nawet jeśli będzie bolesna. Bo tylko tak możemy uczciwie opatrzyć sobie rany i wzajemnie obmyć nogi. Tak zresztą chyba uczymy? Tak jest ewangelicznie.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki