Dziś, gdy w 12. rocznicę pontyfikatu Franciszek od blisko miesiąca przebywa w rzymskim szpitalu, zastanawiam się nad tym, co pozostawił światu. A właściwie: kim był dla mnie, czy i coś we mnie zmienił. Nie chodzi o bilans faktów: podróży, dokumentów, zagranicznych wizyt, takich czy innych decyzji, także personalnych. Myślę o tym, kim był jako pasterz i przewodnik Kościoła.
Wracam do tego wieczoru sprzed 12 lat, gdy – jakby nieco oszołomiony – powitał świat nieśmiałym: „Dobry wieczór”. Pamiętam dokładnie, że decyzja o tym, że nowy papież przybrał sobie imię Franciszek do głębi mną wstrząsnęła. „To takie proste, a jednocześnie genialne! Właśnie tego świat, ale i Kościół, najbardziej potrzebują: powrotu do źródeł, prostoty, ubóstwa” – mniej więcej tak sobie wówczas myślałem.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 11/2025, na stronie dostępna od 10.04.2025