Logo Przewdonik Katolicki

Jaka jest prawdziwa duchowość?

Ks. Wojciech Nowicki
Fot. Piotr Łysakowski

Nie oceniam, która forma pobożności albo który rodzaj duchowości są właściwsze. Istotne jest, że w tej różnorodności chodzi – a przynajmniej powinno – o poznanie Boga, doświadczenie Jego obecności, przemieniające spotkanie z Nim

Byłem ostatnio na Mszy św., podczas której ksiądz w trakcie kazania aktywizował ludzi. Przeciągali linę. W pewnym momencie pomógł jednej parze. Wiadomo, mając wsparcie silnego mężczyzny, dali radę i zwyciężyli. Ksiądz skonkludował: kiedy pozwalamy, by Jezus nam pomógł, zawsze wychodzimy z tego zwycięsko. Część zgromadzonych reagowała entuzjastycznie w czasie tej szczególnej formy homilii, inni się śmiali, inni trwali w zadumie nad przesłaniem.
Uczestniczyłem też przez chwilę w wielbieniu. Przed Najświętszym Sakramentem klęczało kilka osób. W tle światła, śpiew pieśni uwielbienia. I modlitwa wstawiennicza. Dużo emocji, ale też i głębokiego przeżycia spotkania z Bogiem. I wiara, że Jezus może uzdrowić zranienia, że może pomóc rozwiązać problemy.
Osobiście wolę modlitwę bardziej wypełnioną ciszą niż dźwiękiem. Lubię pójść na adorację Najświętszego Sakramentu. Spoglądam czasem na tych, którzy modlą się w milczeniu, klęcząc lub siedząc przed Chrystusem Eucharystycznym. Po prostu są. Bez emocji i mistycznej ekstazy. Trwają wobec Tego, który ich kocha i którego oni kochają.
Pytam nieraz ludzi, którzy przychodzą na liturgię sprawowaną w starszej formie rytu rzymskiego, dlaczego wybierają właśnie tę formę. Najczęściej odpowiadają, że tu znajdują swoją duchowość – w liturgii wypełnionej ciszą, przenikniętą przedziwnym misterium.
Nie oceniam, która forma pobożności albo który rodzaj duchowości są właściwsze. Istotne jest, że w tej różnorodności chodzi – a przynajmniej powinno – o poznanie Boga, doświadczenie Jego obecności, przemieniające spotkanie z Nim, jakiego doświadczyła Samarytanka przy studni i wiele innych postaci, o których opowiada Ewangelia.
Duchowość, czyli to, co się wyraża niejako do wewnątrz, i pobożność, która wyraża na zewnątrz naszą duchowość przez różne praktyki, postawy itd. To temat, z którym w tym tygodniu chcemy się zmierzyć. Czym właściwie jest duchowość (i pobożność)? Jak powinniśmy ją kształtować? Jakie są cechy zdrowej, prawdziwej duchowości (i pobożności)? Z tymi pytaniami zmierzył się Dominik Dubiel, jezuita, któremu z całą pewnością najbliższa jest duchowość ignacjańska. Abstrahując jednak od konkretnej duchowości – niezależnie, czy będzie ona czerpać z duchowości jezuickiej, karmelitańskiej, dominikańskiej, franciszkańskiej, z ojców Kościoła czy ojców pustyni, chrześcijaństwa Wschodu – ma ona jeden wspólny mianownik: jest czymś zwyczajnym, co „nie odkleja nas od naszej codzienności, ale wręcz przeciwnie, sprowadza nas na ziemię, do naszych relacji, obowiązków i przyjemności. Pozwala nam jednak na głębsze ich przeżywanie i smakowanie, dzięki cichemu i pokornemu kontaktowi z własnym sercem, w którym przeczuwany obecność Żywego Boga” – jak przekonuje nas krakowski jezuita.
Skoro jednak mówimy o duchowości zdrowej i prawdziwej, oznacza to, że możemy natknąć się również na duchowość niezdrową, a przez to i nieprawdziwą. I o tym jest z kolei rozmowa Moniki Białkowskiej z ks. prof. Andrzejem Kobylińskim. Mówimy o tym nie po to, by zniechęcać do zaangażowania w życie wspólnot i grup w Kościele, ale by dać narzędzia do rozpoznania, kiedy lider lub inni uczestnicy wspólnoty zaczynają odchodzić od drogi Kościoła. Co w konsekwencji może być szkodliwe dla naszego życia duchowego, a nawet szerzej – psychicznego, rodzinnego, zawodowego. Co jakiś czas słyszymy o kolejnej decyzji biskupa, który interweniuje, jak w ostatnim czasie bp Roman Pindel, który rozwiązał Stowarzyszenie Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody, a związanej z nim wspólnocie zakazał działalności, oświadczając, że nie działa ona w jedności z Kościołem. Poinformował też o karnym postępowaniu kanonicznym dotyczącym nadużyć duchowych i psychicznych, prowadzących aż do utraty wiary. Zdaniem ks. prof. Kobylińskiego takich przypadków może być więcej. Dlatego, chcąc dbać o rozwój zdrowej duchowości, warto mieć wiedzę, by ustrzec się przed tą niezdrową.
A dla pełniejszego oglądu zachęcamy do skorzystania z salezjańskiej duchowości w wersji św. Franciszka Salezego, autora Filotei, czyli drogi życia pobożnego. W wielkopostnym cyklu Elżbieta Wiater tym razem podpowiada, jak połączyć pogłębianie życia duchowego ze swoimi codziennymi obowiązkami, tak by nie tworzyć z domu quasi-klasztoru. Przywołuje zresztą konkretny przykład – bł. Joanny de Chantal, której biskup Salezy pomógł połączyć gorliwość z życiem świeckim.
To, o co chodzi w zdrowej duchowości, a co za tym idzie, i pobożności, dobrze wyraża prośba, którą zanosiliśmy przed tygodniem w kolekcie mszalnej: „Wszechmogący Boże, spraw, abyśmy przez doroczne ćwiczenia wielkopostne postępowali w rozumieniu tajemnicy Chrystusa i dzięki Jego łasce prowadzili święte życie”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki