Logo Przewdonik Katolicki

Nadzieja pomimo wszystko

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Być „pielgrzymem nadziei” wtedy, gdy tak wiele czynników wokół nas nadzieję tę osłabia – oto sztuka.

To są czasy trudne dla nadziei. Ludzkość zdaje się ją tracić. Patrząc na to, co dzieje się w świecie, nie można się dziwić. Wiek XX miał się okazać końcem historii. Wedle słynnej koncepcji Fukuyamy upadek komunizmu oznaczał koniec wielkich konfliktów pomiędzy systemami politycznymi, odtąd świat miałby upajać się dobrodziejstwami liberalnej demokracji. Taki był plan. Dziś na tę głośną swego czasu teorię patrzymy z nostalgią, uśmiechając się gorzko, choć tak spektakularna pomyłka amerykańskiego politologa może być też głęboko pouczająca, bo pokazuje, jak kruche mogą okazać się przewidywania – snute przez wytrawne nawet umysły – dotyczące wielkich światowych procesów.
Tak czy inaczej, ludzkość traci nadzieję. Nie sposób się dziwić, bo liczba wojen wielkich i małych, jakie trawią dziś świat, jest porażająca. Niektóre, jak w Ukrainie, toczą się pełną parą. Inne, jak na Bliskim Wschodzie czy w różnych krajach Afryki, to wybuchają, milkną i znów rozpalają się na nowo. Jeszcze gdzie indziej – na przykład w Gruzji – społeczeństwa walczą na ulicach o swoje prawa. Nie brakuje miejsc, w których – choć formalnie wojny nie ma – nadzieję zatruwają bieda, wyzysk, niesprawiedliwość i głód.
Nawiasem mówiąc, jednym z efektów braku nadziei, jest – o czym niedawno napisał Franciszek – utrata pragnienia przekazywania życia. To z kolei wywołuje niepokojący spadek wskaźnika urodzin. Papież słusznie zauważa przy tym, że niechęć do przekazywania życia może być także efektem skrajnego konsumpcjonizmu. I chyba, niestety, ten właśnie czynnik – a nie utrata nadziei – stoi za dramatyczną sytuacją demograficzną w naszym kraju.
Powracając do tematu ludzkich nadziei: oczywiście, „testują” ją nie tylko polityczne i społeczne turbulencje gdzieś w świecie, ale też problemy osobiste – trudne relacje w rodzinie czy pracy, choroba, kłopoty finansowe, śmierć bliskiej osoby…
Jak w tym wszystkim mają odnaleźć się chrześcijanie? Hasło Roku Jubileuszowego 2025 w Kościele powszechnym (i roku duszpasterskiego w Polsce) brzmi: „Pielgrzymi nadziei”. Żyć nadzieją wówczas, gdy wszystko – i w świecie i u mnie w domu – układa się dobrze, to nic wielkiego. Być „pielgrzymem nadziei” wtedy, gdy tak wiele czynników wokół nas nadzieję tę osłabia – oto sztuka. A jeszcze większa w tym, by lokując swoją nadzieję w Tym, który nie zawodzi, przekazywać ją innym – obojętnym, zniechęconym, zrozpaczonym – zarówno tym, którzy są w Kościele, jak i wszystkim innym.
Tegoroczne Boże Narodzenie, właśnie dlatego, że będziemy je przeżywać w czasach trudnych dla nadziei, może być dla chrześcijan – także tych w Polsce – okazją do przeżycia ich bardziej świadomie, głębiej, owocniej. 
Z całego serca życzę wszystkim – i sobie – by takimi właśnie te święta się stały; by w czasach, gdy otaczają nas mroki i niepokoje, blask prawdziwej nadziei pokazał swą nadprzyrodzoną moc i skutecznie rozwiał nasze lęki. A gdy pogrążeni w świątecznej atmosferze będziemy usiłowali przewidzieć nieprzeniknioną przyszłość, niechaj Boże Narodzenie natchnie nas prawdziwym pokojem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki