Czy polska szkoła pada właśnie ofiarą antyreligijnej fobii władz? Niestety dużo wskazuje, że tak. Rząd nie zgadza się na to, by przedmiot religia lub etyka – do wyboru przez ucznia – miał charakter obligatoryjny. Taka właśnie propozycja Kościoła została odrzucona podczas niedawnego spotkania kościelno-rządowej komisji ds. religii w szkole. Może to dziwić, bo po pierwsze propozycja jest klarowna, a po drugie nauczanie o wartościach jest przecież czymś, co służy uczniom, społeczeństwu, państwu.
Gdyby jednak rzeczywiście została odrzucona, to byłoby to niepokojące z co najmniej dwóch powodów: uczeń kończyłby szkołę bez wiedzy na temat podstawowych zasad etycznego funkcjonowania – w domu, rodzinie, społeczeństwie. Po drugie, byłoby to złamanie pewnych standardów obowiązujących w Europie: nauczanie religii jest obecne w publicznych systemach oświatowych blisko 30 państw Unii Europejskiej.
Nie jest wykluczone, że gdyby w tej sprawie nie doszło do porozumienia z rządem, to w jakiejś perspektywie Kościół mógłby odwołać się do trybunałów europejskich. To perspektywa jak na razie dość odległa, ale kto wie, czy nie dojdzie do tego, że Kościół w Polsce upomni się o właściwe traktowanie przez polski rząd w gremiach europejskich.
Bardzo ważne jest przy tym i to, że niepokój wobec postępowania ministerstwa oświaty wyrażają nie tylko polscy biskupi i katoliccy rodzice, ale także Kościoły reprezentowane w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Nie kryją sprzeciwu wobec działań ministerstwa, które – łamiąc ustawę o systemie oświaty – nie dąży do podejmowania dwustronnych porozumień, lecz po prostu komunikuje drugiej stronie swoje zamiary, oczekując ich potulnego przyjęcia. Chodzi nie tylko o decyzję o zredukowaniu lekcji religii z dwóch do jednej tygodniowo (na co Kościół katolicki skłonny byłby się zgodzić, gdyby proces ten rozłożono w czasie), ale i opór przeciwko wprowadzeniu zasady obligatoryjności lekcji religii lub etyki. Jednocześnie obowiązkowa ma być edukacja zdrowotna – przedmiot zawierający także treści dotyczące edukacji seksualnej, w tym takie, które budzą zdecydowany opór części rodziców. W mojej opinii obydwie sprawy łączy wspólny, ideologiczny mianownik.
Żenujące są te próby eliminowania religii z obszaru polskiej szkoły. O tym, jak bezrozumne, krótkowzroczne i zabójcze dla formacji kulturowej (nie tylko religijnej!) są to zabiegi, świadczyła choćby uroczystość otwarcia katedry Notre Dame. Odbudowywali ją w spektakularnym zrywie chrześcijanie – i nie tylko – z całego świata, zaś największe telewizje (w tym BBC World) przez dwie godziny pokazywały paryską katedrę, omawiając jej architekturę i historię, odwołując się do znaczenia chrześcijaństwa w dziejach Francji i Europy.
Wychodzi na to, że polskie władze czynią z uczniów zakładników antyreligijnych uprzedzeń. Z moich informacji wynika, że podczas rozmów z Kościołami na temat lekcji religii powołują się m.in. na oczekiwania elektoratu. Czy naprawdę chcą uczynić z polskich uczniów religijnych i kulturowych analfabetów?