Logo Przewdonik Katolicki

Trwałość i zmiana

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Kościół trwa dlatego, że potrafi wyciągać wnioski z przeszłości, przepraszać za błędy, rozwijać swoją naukę poprzez odczytywanie znaków czasu.

Częstym argumentem stosowanym przeciwko Kościołowi, ale też poszczególnym katolikom, jest przypominanie wydarzeń sprzed stuleci. No bo skoro kiedyś Kościół akceptował np. niewolnictwo albo niższość kobiet wobec mężczyzn, to jest odpowiedzialny za prześladowania czarnoskórych w licznych miejscach na świecie czy za dyskryminację pań.
Jak wtedy odpowiadamy? Ano na dwa sposoby. Pierwszy pokazuje, że normy społeczne się zmieniają. Coś, co kiedyś wydawało się oczywiste (np. aranżowane małżeństwa), dziś już oczywiste nie jest, przeciwnie – uchodzi za formę przymusu. Drugi zaś odwołuje się do rozwoju nauki wiary. Przykładem tego był Sobór Watykański II, który zebrał się, by zrewidować w różnych punktach naukę Kościoła i dostosować ją do nowych czasów. Jedną z konkluzji była np. akceptacja dla zasad demokratycznych, które jeszcze w połowie XIX w. były uznawane za coś sprzecznego z boskim porządkiem.
Oczywiście nasze tłumaczenia muszą uwzględnić fakt, że Kościół jest jedyną instytucją, która trwa tak długo, że można mieć do niej pretensje za to, co robiła, choćby skazując na śmierć heretyków czy naukowców, którzy podważali uznany wówczas porządek świata (kogo dziś możemy oskarżać np. o rewolucję francuską, która – w imię ideałów równości – doprowadziła do nieprawdopodobnej wciąż rzezi niewinnych osób?). A właśnie dlatego, że Kościół trwa, dziś każe mu się tłumaczyć z dawnych błędów. Ale drugi wniosek, który z tego płynie – i to jest rzecz, której nie lubią przyznawać tradycjonaliści – to fakt, że nauka Kościoła w niektórych obszarach podlega zmianie, ewolucji. W niektórych sprawach ta zamiana jest tak radykalna, jak chociażby deklaracja, która powstała podczas Soboru, a dotyczyła podejścia do Żydów. Po okrucieństwach Holokaustu nikt nie miał wątpliwości, że Kościół musi potępić wszelką dyskryminację Żydów.
Ale kolejni papieże poszli dalej. Jan Paweł II w Asyżu, a potem Franciszek uznali, że choć Kościół wierzy, że przekazuje depozyt wiary, to również w innych religiach są zalążki prawdy. To zupełnie inne podejście niż to w dawnych wiekach, gdy heretyków potępiano, a niekiedy nawet pozbawiano życia.
Dlaczego dla niektórych w samym Kościele wizja zmieniającej się nauki Kościoła jest tak niemiła? Bo widzą w Kościele ostoję trwałości w świecie, w którym wszystko jest nietrwałe. Królestwa i imperia upadają, mody się zmieniają, a Kościół trwa. Ale trwa dlatego, że potrafi wyciągać wnioski z przeszłości, przepraszać za błędy, rozwijać swoją naukę poprzez odczytywanie znaków czasu oraz kontekstów kulturowych i społecznych. Tradycjonaliści więc mówią – to nieprawda, nie możemy dziś uznawać czegoś za prawdę, co za jakiś czas może okazać się błędem, bo wówczas nasza wiara nie miałaby sensu, a Kościół przestałby być drogowskazem dla wszystkich. No cóż, pozostaje tu właśnie wiara. Wiara, że Duch Święty działa w Kościele i na przestrzeni czasów, pozwala nam jeszcze lepiej zrozumieć nauczanie, które zostawił nam Chrystus.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki