Był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych myślicieli swoich czasów. A także jednym z największych papieży-teologów w dziejach Kościoła. Budził respekt i podziw z racji umiejętnego godzenia precyzyjnej, racjonalnej myśli z żarliwą religijnością. Łączył cechy pozornie nie do pogodzenia: wytrawnego intelektualisty i otwartego, ciepłego człowieka; wyrafinowanego teologa i oddanego pasterza; rygorystycznego strażnika doktryny i człowieka autentycznej pokory.
Był Niemcem, ale po latach pracy w Watykanie już jakby Włochem. Przerwał kierowanie archidiecezją i karierę naukową, by, ulegając namowom Jana Pawła II, objąć Kongregację Nauki Wiary. Dowodził więc najważniejszą watykańską kongregacją, nazywano go pancernym kardynałem, ale ów strażnik doktryny Kościoła w istocie był nieco nieśmiałym intelektualistą.
Po śmierci Jana Pawła II marzył o powrocie do pracy naukowej, ale Opatrzność zadecydowała, że został jego następcą. Abdykował po niespełna ośmiu latach papieskiej posługi, chcąc wykorzystać pozostały mu czas w ciszy i na modlitwie. Zmarł jako papież senior.
Joseph Ratzinger: postać absolutnie fascynująca.
Inżynier Soboru
Urodził się 16 kwietnia 1927 r. w Marktl, w głęboko wierzącej rodzinie bawarskiej. W 1943 r. skierowano go do służby w obronie przeciwlotniczej. Pod koniec wojny dostał się do niewoli. Z amerykańskiego obozu jenieckiego został zwolniony w lipcu 1945 r. Po święceniach kapłańskich, które przyjął 29 czerwca 1951 r. pracował jako wikary i katecheta w Monachium. Co niedziela głosił cieszące się ogromną popularnością kazania dla dzieci, prowadził też duszpasterstwo młodzieży.
W wieku 26 lat rozpoczął działalność naukową. Początkowo wykładał dogmatykę i teologię fundamentalną we Fryzyndze, następnie został profesorem w Bonn, Münster, Tybindze i Ratyzbonie. Studentów fascynował dynamiką wykładu, świeżością języka i egzystencjalnym podejściem do wiary. W 1953 r. obronił doktorat z teologii (praca Lud Boży w nauce św. Augustyna o Kościele). Cztery lata później uzyskał habilitację (Teologia dziejów u św. Bonawentury). W 1959 r. został profesorem zwyczajnym teologii dogmatycznej.
Uchodził za jednego z pracujących w tle „inżynierów” Soboru Watykańskiego II, w którym uczestniczył jako teologiczny doradca kard. Josepha Fringsa z Kolonii. To m.in. dzięki jego radom i interwencjom Vaticanum II nie było tylko zatwierdzaniem gotowych schematów, ale żywą dyskusją i wspólnym szukaniem dróg odnowy Kościoła. Później kard. Ratzinger podkreślał, że w wielu wypadkach Sobór został zideologizowany, a cała posoborowa „rewolucja” wymaga oczyszczenia i ciągłego wprowadzania w życie.
24 marca 1977 r. Paweł VI mianował go arcybiskupem metropolitą Monachium i Fryzyngi. „Miałem wówczas 50 lat, znalazłem swoją wizję teologiczną i mógłbym stworzyć dzieło, w którym wniósłbym swój wkład do teologii” – wspominał o rozterkach z dawnych lat.
Był bardzo przywiązany do pracy pedagogicznej, miał poważne kłopoty ze zdrowiem. Nominację jednak zaakceptował i 28 maja tegoż roku przyjął sakrę w katedrze monachijskiej. Wkrótce potem, na konsystorzu 27 czerwca 1977 r. papież powołał go w skład Kolegium Kardynalskiego. W tym samym roku podczas Synodu Biskupów poznał kard. Karola Wojtyłę. Właściwa znajomość zaczęła się jednak na dwóch konklawe w 1978 r.
25 listopada 1981 r. Jan Paweł II powołał go na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Niektórzy powiadają, że od tego momentu pojawił się „drugi” Ratzinger: otwarty, postępowy, a nawet liberalny teolog zmienił się z bezkompromisowego strażnika doktryny. To wtedy zaczęto go nazywać pancernym kardynałem.
Przeciw „wyniosłości teologów”
Jako prefekt Kongregacji podkreślał nieraz, że teologia nie może być „prywatną spekulacją, lecz wykładnią wiary Kościoła”, co z kolei jest niemożliwe, gdy nie żyje się w Kościele i wraz z nim. Przyznając, że wolność nauki i nauczycieli jest wielkim dobrem, przestrzegał przed niebezpieczeństwem fałszywego pojmowania wolności, a właśnie w czasach współczesnych, jak podkreślał, należy przeciwstawiać się nadużywaniu tego pojęcia.
Będąc jednym z najwybitniejszych współczesnych teologów często powtarzał, że jest najzwyklejszym chrześcijaninem i chce bronić pokornej wiary zwykłych ludzi przed wyniosłością teologów. Słynne jest powiedzenie: „to jest Jego – Chrystusa – Kościół, a nie poletko doświadczalne teologów”.
Był zaliczany do ścisłej czołówki teologów XX wieku, szczególnie w zakresie teologii dogmatycznej i fundamentalnej. Nim został papieżem, bibliografia jego prac obejmowała ponad 60 książek i kilkaset artykułów. Największą popularność zdobyły Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Raport o stanie wiary, Sól ziemi oraz Bóg i świat.
Głośne stały się m.in. dwa dokumenty Kongregacji Nauki Wiary (z 1984 i 1986 r.) przeciwko teologii wyzwolenia. Krytykę wywołały też stanowiska wobec kapłaństwa kobiet czy dokument dotyczący bioetyki. Polemikę, a niekiedy jawny sprzeciw innych Kościołów chrześcijańskich, wzbudziła wydana w 2000 r. deklaracja Kongregacji Dominus Iesus – „o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła”.
W 1992 r. z inicjatywy Jana Pawła II opublikowano w Watykanie Katechizm Kościoła katolickiego. Kard. Ratzinger kierował dwunastoosobową komisją kardynałów i biskupów, którzy przygotowywali pierwsze po 400 latach dzieło zawierające wykład wiary katolickiej. Katechizm stał się międzynarodowym bestsellerem.
Skromny pracownik winnicy
19 kwietnia 2005 r. kard. Ratzinger został wybrany 265 papieżem Kościoła katolickiego. „Po wielkim papieżu Janie Pawle kardynałowie wybrali mnie, zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej” – to były jego pierwsze słowa do wiernych.
Zapowiedział wtedy, że nie chce ogłaszać wielu dokumentów, lecz przede wszystkim pomagać w przyswojeniu już istniejących, bowiem „stanowią one przebogaty skarb – są autentyczną interpretacją Soboru Watykańskiego II”. Napisał w sumie trzy encykliki, poświęcając je, kolejno, miłości, nadziei i prawdzie.
Pierwsza, Deus caritas est (2006 r.), stanowi refleksję teologiczno-filozoficzną na temat miłości: Boga do człowieka, miłości kobiety i mężczyzny, istoty miłości bezinteresownej. Druga część ukazuje istotę posługi charytatywnej Kościoła, który zobowiązany jest do praktycznej realizacji przykazania miłości bliźniego.
Druga encyklika, Spe salvi (2007 r.), to traktat o nadziei, zachęcający do refleksji nad sensem życia. Tu pisze o dwuznaczności postępu: „Bez wątpienia ofiaruje on nowe możliwości dobra, ale też otwiera przepastne możliwości zła – możliwości, które wcześniej nie istniały”. Przekonuje, że „prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje «aż do końca», do ostatecznego «wykonało się!»”.
W trzeciej – Caritas in veritate (2009 r.) – papież odniósł nauczanie społeczne Kościoła do wyzwań globalizującego się świata w dobie kryzysu. Zaapelował o odnowę gospodarki, wskazując jej grzech główny, polegający na autonomii od kryteriów moralnych. Postulował zastąpienie wąsko rozumianej „logiki rynku” logiką daru i globalnej solidarności.
Ale obok dzieł wchodzących w skład oficjalnego nauczania Benedykt napisał trylogię Jezus z Nazaretu – owoc „długiej wewnętrznej drogi” i osobistych studiów i refleksji nad postacią Mistrza. Praca, którą zaczął pisać nim został papieżem, uznawana jest za jedno z najważniejszych dzieł Ratzingera.
Nieuzasadnione uzurpacje nauki i filozofii
Przez całe życie przestrzegał przed uzurpacjami rozumu, przed jego współczesnym ubóstwianiem, brakiem pokory i rugowaniem religii w imię bezkrytycznej wiary w to wyłącznie, co można zobaczyć, zważyć i zmierzyć. Był przekonany, że do prawdy można zbliżyć się jedynie, wzbijając się ku niej i wykorzystując zarówno wiarę, jak i rozum – fides et ratio. To tytuł encykliki Jana Pawła II, w której, co nie jest tajemnicą, kard. Ratzinger miał swój wybitny udział.
Dużo wcześniej, we Wprowadzeniu w chrześcijaństwo (1969 r.) przekonywał, że człowiek musi się wewnętrznie odwrócić, „aby poznać, jak jest ślepy, gdy wierzy tylko temu, co widzą jego oczy”.
Już jako papież wyzna w rozmowie z Peterem Seewaldem: „Ważne, abyśmy sprzeciwiali się takim absolutnym roszczeniom pewnych rodzajów «rozumności». Wcale nie są one bowiem samym czystym rozumem, ale ograniczeniem rozumu tylko do tego, co można rozpoznać za pomocą nauk przyrodniczych – a zarazem są wykluczeniem wszystkiego, co poza to wykracza”.
Można powiedzieć, że owej fundamentalnej niezgodzie na uzurpatorskie zapędy naukowców i filozofów, traktujących swoje teorie jako ostatecznie wyjaśniające świat, dał wyraz także w swoich duchowym testamencie. Wspomniał o egzystencjalizmie, marksizmie, liberalizmie, które upadły, choć głoszone przez te kierunki tezy wydawały się niewzruszone. „Widziałem i widzę, jak z plątaniny hipotez wyłoniła się i na nowo wyłania racjonalność wiary”.
Przez cały pontyfikat dokonywał też krytyki sekularyzacji obejmującej wszystkie aspekty życia codziennego i rozwijającej mentalność, w której Bóg jest w świadomości człowieka faktycznie nieobecny.
Zachód nie będzie chrześcijański
Z papieskich przemówień, homilii, dokumentów i rozmów wynika, że jako chrześcijanin Benedykt XVI nie tracił wiary w przekształcającą oblicze świata moc Ewangelii, ale jako wytrawny intelektualista nie widział możliwości rychłego wydźwignięcia się Europy z duchowego regresu. Ale nie bez winy pozostaje tu sam Kościół, bowiem sekularyzacja pojawiła się także w nim samym: „Dominująca mentalność hedonistyczna i konsumpcjonistyczna sprzyja, tak u wiernych, jak i u pasterzy, uleganiu powierzchowności i egoizmowi, które szkodzą życiu Kościoła”.
W swoim pesymizmie (a może realizmie) dotyczącym przyszłości Europy był konsekwentny przez dziesięciolecia. Już jako papież senior wyzna w jednej z rozmów: „dechrystianizacja postępuje”, „społeczeństwo Zachodu, w każdym razie Europa, po prostu nie będzie chrześcijańskie”.
Nie oznaczało to jednak, że nie dostrzegał dróg wyjścia z obecnego kryzysu. Pokładał bowiem nadzieję w wielkiej sile dobra, wspominając takie postacie, jak Franciszek z Asyżu, Wincenty à Paulo czy Matka Teresa, które „oświetlały” ludzką historię. I choć przyznaje, że „patrząc z perspektywy samej Europy, ma się wrażenie, że Kościół jest w fazie schyłkowej”, to zwraca uwagę, że w innych częściach świata Kościół wzrasta, żyje i jest pełen dynamiki, jak np. w Afryce, gdzie „jest jedynym schronieniem, w którym obecne jest człowieczeństwo, gdzie coś jest robione dla ludzi”.
Sojuszników w staraniach o duchowe odrodzenie świata Benedykt XVI upatrywał także w chrześcijanach innych wyznań, zachęcając ich niejednokrotnie do wspólnego świadectwa wobec wielkich etycznych wyzwań naszych czasów. Podobną propozycję kierował do żydów, których (jak w Kolonii) prosił o współpracę „w dziele obrony i umacniania praw człowieka i świętości ludzkiego życia, wartości rodziny, sprawiedliwości społecznej i pokoju na świecie”.
Ukryty dla świata
Niespełna trzy tygodnie przed konklawe kard. Ratzinger wygłosił wykład „Europa Benedykta w kryzysie kultur”. To były słowa o wielkim ciężarze gatunkowym i słowa, które odbieram jako prorocze. „Potrzebujemy ludzi takich jak Benedykt z Nursji, który w czasach degradacji i upadku zagłębił się w skrajnej samotności i potrafił – po wielu duchowych oczyszczeniach, jakie musiał przeżyć, aby wspiąć się ku światłości – powrócić, i założyć Monte Cassino, miasto na górze, które po wielu zniszczeniach zjednoczyło siły, z których powstał nowy świat”.
Może błądzę, ale te słowa są dla mnie wyjaśnieniem decyzji o abdykacji. Decyzja o zamieszkaniu w watykańskim klasztorze i pozostaniu tam „ukrytym dla świata” była w istocie jego odpowiedzią na współczesne „czasy degradacji i upadku”. Odsunięcie się w cień i modlitwę za świat uznał za największy dar, jaki może ofiarować światu i Kościołowi.
Gdy Peter Seewald zapytał go jako papieża, jaki ma „sposób” na przeżywanie ostatniej fazy życia, Ojciec Benedykt (jak prosił, by się doń zwracano) wyznał: „Po prostu medytacja. Wciąż wracam myślą ku temu, że zbliża się koniec. Próbuję przygotować się do tego, a przede wszystkim trwać w obecności Boga. Najważniejsze jest właściwie nie samo wyobrażenie, lecz życie w świadomości, że cała egzystencja zmierza ku spotkaniu”.
Dante, Szekspir, Ratzinger…
Co jeszcze o nim wiemy? Że na bezludną wyspę zabrałby Biblię i Wyznania św. Augustyna. Jego ulubionymi pisarzami byli Fiodor Dostojewski i Herman Hesse. Kochał muzykę, zwłaszcza Mozarta, którego grywał na fortepianie, także jako papież. W młodości pisywał wiersze.
Ks. prof. Jerzy Szymik, wybitny znawca dzieła Ratzingera: „Nie spotkałem się w swoim życiu z głębszą myślą. W dziedzinie wiedzy o człowieku i życiu, w głębi diagnoz dotyczących stanu świata, to jest twórca na poziomie Szekspira i Dantego. W przestrzeni teologii – na poziomie Tomasza z Akwinu i Hansa Ursa von Balthasara, ludzi, którzy przemyśleli całość chrześcijańskiej doktryny w perspektywie własnej epoki”.
Nikt go nie zastąpi. Ale światu dryfującemu na morzu niepewności, pychy i własnych ułud pozostawił w testamencie dziesiątki doskonałych dzieł. Mógł je napisać tylko on – człowiek niezgłębionej wiary, ogromnego intelektu i wielkiej pokory.