Logo Przewdonik Katolicki

Czego właściwie chcemy bronić?

Ks. Wojciech Nowicki
fot. Zuzanna Szczerbińska/PK

Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata jest okazją do przemyśleń, o jakie królestwo my walczymy, a o jakie naprawdę walczył Chrystus

Byłem na Konklawe. Nie będę się tu rozpisywał nad genialną grą Ralpha Fiennesa, nadającego głębi dramatyczności głównego bohatera, dziekana Kolegium Kardynalskiego, któremu przyszło przeprowadzić głosowanie nad wyborem nowego papieża. Film jest adaptacją książki Roberta Harrisa, gdzie znacznie wyraźniej rozbrzmiewają wewnętrzne dylematy uczestników konklawe. I to właśnie one, dialogi, zarówno wewnętrzne, prowadzone ze sobą, jak i między kardynałami, oraz ich mistrzowskie przemówienia stanowią o szczególnej wartości zawartej w książce Harrisa fabuły.
Byłem zaskoczony, jak wiele osób przyszło do kina na ten film. To jednak nie kolejna część Gladiatora ani kino akcji, pełne spektakularnych wydarzeń. W pewnej mierze, poza nielicznymi wyjątkami, film jest całkiem kameralny, co tylko pozwala lepiej wejść w dramaturgię wydarzeń. Zaglądamy więc do środka wydarzeń za zamkniętymi drzwiami, do odizolowanych od świata kardynałów, którzy próbują wybrać tego, który powinien kierować Kościołem. Widzimy rozgrywki między różnymi frakcjami, co przypomina chwilami polityczną walkę wewnątrzpartyjną między różnymi stronnictwami. Walkę, wydawałoby się momentami, na śmierć i życie. Ale to przecież nic nowego. Kto czytał książkę Ren wpada do Tybru, ten wie, jak ścierały się ze sobą różne frakcje na Soborze Watykańskim II. Kto uważnie śledził kolejne etapy procesu synodalnego, mógł to również zaobserwować. Powiedzmy sobie szczerze: już w Dziejach Apostolskich o tym czytamy, a w Pierwszym Liście do Koryntian Paweł pisze: „Myślę o tym, co każdy z was mówi: ‘Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa’. Czyż Chrystus jest podzielony?”. Podczas Mszy Pro eligendo Ponticie kardynał dziekan, postać pełna wewnętrznych dylematów i wątpliwości, odchodzi od przygotowanej homilii i mówi spontanicznie: „Żeby razem pracować i razem wzrastać, musimy być tolerancyjni, ponieważ potrzebne są do tego wszystkie członki ciała. Żadna osoba ani frakcja nie powinna dominować nad innymi. ‘Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej’ – poucza Paweł wiernych gdzie indziej w tym samym liście. Moi bracia i siostry, powiem wam, że w trakcie długiego życia w służbie Kościoła, Matki naszej, jedynym grzechem, którego obawiałem się bardziej niż innych, była pewność. Pewność jest wielkim wrogiem jedności”.
Kiedy Chantale Delsol, francuska filozofka, ogłosiła w swojej książce koniec świata chrześcijańskiego, niektórzy mogli ze zdziwieniem podrapać się po głowie, nieco skonsternowani. Kto jak kto, ale konserwatystka, związana z nurtem tradycyjnym, powinna chyba głosić apoteozę Kościoła i jego tradycji, a nie wpisywać się w katastroficzne wizje upadku chrześcijaństwa. Delsol nie mówi jednak o końcu religii, a o końcu cywilizacji, właściwej zresztą dla świata zachodniego. Zwraca uwagę na istotny szczegół – czego chcemy właściwie bronić: wiary czy cywilizacji, władzy, wpływu?
Jeszcze raz wrócę do Konklawe. Gdy na jaw wychodzi, że jeden z kardynałów jeszcze za życia zmarłego papieża kupował przyszłe głosy elektorów, między kardynałem dziekanem a jednym z papabile toczy się pełna emocji rozmowa. W końcu dziekan stwierdza: „Wydawało mi się, że jesteśmy tu po to, by służyć Bogu, nie Kurii”. I słyszy: „Och, nie bądź naiwny, Jacopo… przynajmniej ty spośród nas wszystkich!”.
Specjalnie dla „Przewodnika Katolickiego” Chantal Delsol, komentując utratę wpływu Kościoła na współczesną cywilizację, mówi: „Rozpaczanie nad tą sytuacją sugerowałoby, że możemy istnieć jedynie w warunkach dominacji. Chrześcijaństwo jest religią, która może się rozwijać bez rządzenia społeczeństwem. Jest równie godne podziwu, prawowierne i szlachetne, gdy stanowi mniejszość i nie rządzi sumieniami społeczeństw”. I dodaje: „Naprawdę wierzę, że musimy przejść przez czas, w którym możemy przekonywać jedynie przez pokorne i ciche świadectwo. Zbyt długo dominowaliśmy: oto prawda. Teraz naszym zadaniem jest unikać narzucania się i już teraz starać się żyć w sposób ewangeliczny”.
Wydaje się, że uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata jest doskonałą okazją do przemyślenia, o jakie królestwo my walczymy, a o jakie naprawdę walczył Chrystus.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki