Nie ma już w naszym kraju Mazurów. Ich dzieje są historią znikania nie tyle osób, ile tożsamości. Dlaczego innym autochtonicznym społecznościom (Ślązakom, Kaszubom, Łemkom) udało się przetrwać, a nawet wzmocnić, tymczasem Mazurzy rozpłynęli się w niemieckim morzu? Próba odpowiedzi na to pytanie jest celem tego artykułu, który pokazuje, jak rozmaite mogą być losy społeczności odrębnych, mniejszościowych, a tym samym nadających polskości wielobarwny charakter.
Niemiecki kierunek ciążenia
Mazurzy byli potomkami osadników, którzy przybyli na ziemie dawnych Prus Książęcych, później zwanych Prusami Wschodnimi. Były to ziemie zamieszkane niegdyś przez bałtyjskie plemiona Prusów, Jaćwingów, Sasinów, Galindów, Bartów i Sudawów. Na tych terenach powstało państwo krzyżackie które na początku XVI w. stało się Księstwem Pruskim. Ostatni wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego i pierwszy książę w Prusach Albrecht Hohenzollern złożył w 1525 r. hołd lenny Zygmuntowi Staremu. W ten sposób ziemie te weszły w relację zależności od państwa polsko-litewskiego, która miała trwać do połowy XVII w.
Po serii niszczących wojen spadła tam zasadniczo liczba ludności i gdy zapanował pokój, pojawił się ruch osadniczy, przede wszystkim z sąsiedniego, a gęsto zaludnionego Mazowsza i Kurpiowszczyzny. Byli to chłopi używający na co dzień XVI-wiecznej polszczyzny, nieposiadający jednak polskiej świadomości narodowej. Zasiedlili oni w zwarty sposób południowy pas Prus Wschodnich, przyjmując z czasem protestantyzm i tracąc poczucie wspólnoty ze swymi sąsiadami zamieszkującymi pobliskie ziemie Rzeczpospolitej szlacheckiej. Wśród potomków dawnych osadników ukształtowało się z czasem silne poczucie tożsamości lokalnej opartej na odrębności językowej. Ludność ta zwała się Mazurami, język swój zaś – mazurskim. Tak też była określana przez władze państwa pruskiego, a później cesarstwa niemieckiego.
W naturalny sposób mazurska tożsamość ewoluowała jednak w kierunku przyjmowania niemieckiej identyfikacji narodowej. Mieszkaniec mazurskiej wsi, który zdobywał wykształcenie, obejmował stanowisko w administracji czy wojsku, socjalizował się w obszarze języka i kultury niemieckiej, stawał się Niemcem w wymiarze narodowym. Inteligencja mazurska, która mogłaby przenieść mazurskość do poziomu nowoczesnej świadomości narodowej, była nieliczna.
Wyraźne piętno na przemianach językowych i tożsamościowych odcisnęła na Mazurach wojna francusko-pruska i I wojna światowa. Jeszcze większą rolę odegrał plebiscyt w Prusach Wschodnich z 1920 r. Wówczas urzeczywistniła się masowa zmiana językowa w kierunku języka niemieckiego. Stan ten trwał aż do końca II wojny światowej.
Druzgocący wynik plebiscytu
Plebiscyt warmińsko-mazurski ujawnił wiele ważnych zjawisk, które były z reguły lepiej rozumiane w ówczesnych Niemczech niż w Polsce. Niemieckie statystyki sprzed 1914 r. pokazywały, że zdecydowana większość ludności zamieszkującej obszar plebiscytowy mówi językiem mazurskim, a zatem archaiczną wersją polszczyzny. Jeśli mówią po polsku, to są Polakami, trzeba im to jedynie uświadomić – tak sądziła znacząca większość opinii publicznej w Polsce. Jeśli tylko przekonamy Mazurów, że są w istocie Polakami, możemy być spokojni o wynik plebiscytu. Nie dostrzegano po polskiej stronie siły tożsamości lokalnej, przywiązania do „małej ojczyzny”, emocjonalnie ważniejszej niż abstrakcyjna więź narodowa.
Niemcy lepiej rozumieli siłę lokalności. Pokazuje to choćby kwestia językowa. W języku niemieckim mamy dwa desygnaty ojczyzny: Vaterland – ojczyzna w wymiarze abstrakcyjnym, szerokim, państwa gromadzącego całość narodu i Heimat – kraj stron rodzinnych, zakreślonych krajobrazem, mentalnością, obyczajem, głęboko emocjonalnym, konkretnym odwołaniem do tego, co najbliższe, swoje, bez wymiaru abstrakcyjnego. Podczas plebiscytu – bez sprzeciwu strony polskiej – Niemcy uzyskali zgodę na dość specyficzny wygląd kart do głosowania. Głosujący mógł wybrać opcję: Polska/Polen, albo wcale nie Niemcy/Deutschland, ale Prusy Wschodnie/Ostpreussen. Niełatwo powiedzieć, jakie było tego znaczenie dla ostatecznego wyniku plebiscytu, pokazywało to jednak, że po niemieckiej stronie było głębsze zrozumienie siły tożsamości lokalnej niż po stronie polskiej.
Wynik głosowania, przeprowadzonego 11 lipca 1920 r., był dla Polski druzgocącą klęską. W okręgu olsztyńskim za Niemcami opowiedziało się 363 tys. osób, za Polską – niespełna 8 tys., w okręgu kwidzyńskim za Niemcami prawie 97 tys., za Polską niemal 8 tys. W obu okręgach za Polską głosowało 3,4 proc. uprawnionych. Najwięcej głosów za Polską padło w powiatach sztumskim (19 proc.) i olsztyńskim (13,5 proc.), najmniej zaś w okręgach mazurskich (np. w powiecie Olecko tylko 2 głosy na prawie 30 tys. biorących udział w plebiscycie). W rezultacie do Polski przyłączono kilka wsi, a cała reszta obszaru plebiscytowego została przyznana Niemcom. Niemal wszyscy polskojęzyczni mieszkańcy Warmii i Mazur głosowali na rzecz Niemiec. Plebiscyt stał się ważnym symbolem tożsamościowym dla ludności południowej części Prus Wschodnich, dowodem na ich niemiecką przynależność narodową i kulturową. Wciąż trwa w Polsce przeświadczenie, że tak fatalny wynik plebiscytu był przede wszystkim wynikiem terroru niemieckiego. Szerzył taką opinię choćby wybitny dziennikarz i pisarz Melchior Wańkowicz w swojej książce Na tropach Smętka. Cóż, rzeczywistość była jednak daleko bardziej złożona i odległa od stereotypu, że polskie równa się słuszne.
Germanizacja i sowiecka okupacja
Warmia i Mazury w granicach Niemiec przeżywały w czasach międzywojennych proces głębokiej germanizacji, która nie miała bynajmniej charakteru wyłącznie wymuszonego. Wybitny polsko-mazurski poeta Michał Kajka w 1932 r. tak pisał o stosunku Mazurów do edukacji polskojęzycznej: „lud potulny i uczciwy, lecz gdyby kto zbierał podpisy na polską szkołę, niezawodnie by miał przez nie wiadomo kogo czaszkę rozbitą”. Germanizacja kolejnych pokoleń postępowała. W 1931 r. badacz niemiecki Rudolf Neumann stwierdzał, że mazurski znika jako język Kościoła, coraz mniej parafii oferuje mazurskie nabożeństwa, a młodzież, zgermanizowana poprzez system szkolnictwa, uczęszcza tylko na nabożeństwa niemieckojęzyczne.
Na fali kryzysu gospodarczego lat 30. Prusy Wschodnie stały się jednym z bastionów nazistów (poparcie w wyborach z lipca 1932 r. przekraczało 80 proc. w powiatach ełckim i nidzickim). Obiecywano Mazurom poprawę sytuacji gospodarczej w regionie, tanie pożyczki, zatrudnienie interwencyjne oraz pełną przynależność do narodu niemieckiego. Obecny był również element narracji antypolskiej. W czasie wojny do gospodarstw mazurskich odsyłano tysiące polskich jeńców i robotników przymusowych.
Dla wielu Mazurów okropności II wojny światowej stały się boleśnie odczuwalne dopiero na przełomie lat 1944/1945 wraz z nadejściem frontu radzieckiego. Ewakuacja ludności, przeciągana przez władze niemieckie do ostatniej chwili sprawiła, że tysiące mieszkańców musiały samodzielnie przedzierać się przez Prusy Wschodnie w kierunku Gdańska i Królewca, poszukując możliwości przedostania się na tereny jeszcze nieobjęte działaniami wojennymi. Nie wszystkim udało się zdążyć, inni nie odczuwali potrzeby ucieczki lub byli zbyt schorowani.
Wojska radzieckie zastały miasta i wsie wyludnione, ale nie bezludne. Pierwsze miesiące okupacji sowieckiej przepełnione były egzekucjami, mordami, gwałtami, podpaleniami i rabunkami. Ten okres, jak również późniejsze pojawienie się szabrowników z sąsiedniego Mazowsza, do dziś stanowi element tworzący mazurską wspólnotę losów – łączący tę społeczność ponad czynnikami wyznaniowymi, językowymi czy narodowymi.
Polska weryfikacja narodowa
Mazurów i Warmiaków starano się po wojnie polonizować przede wszystkim poprzez objęcie ich działaniami oświatowymi, skierowanymi zarówno do dzieci i młodzieży, jak i dorosłych. Podstawowym założeniem była likwidacja niemieckich placówek i zastąpienie ich polskimi. Na Warmii i Mazurach doszło do swoistego zderzenia kultur. Ludność napływowa różniła się od miejscowej etosem pracy, mentalnością, odsetkiem analfabetów, stosunkiem do niemczyzny. Powstawały spory na tle majątkowym, przypadki zajęcia majątku, fałszowania dokumentów. Między dziećmi również pojawiały się konflikty na tle pochodzenia, co utrudniało integrację tzw. ludności autochtonicznej w ramach społeczeństwa polskiego.
Elementem ustanowienia polskiej władzy nad obszarem Mazur była weryfikacja narodowa. W latach 40. mieszkańcy Mazur, jeśli chcieli uniknąć wysiedlenia, musieli opowiedzieć się po polskiej stronie, podpisać deklarację przyjęcia polskiego obywatelstwa i przynależności do narodowości polskiej. Jeden z mieszkańców powiatu kętrzyńskiego wspominał: „W 1946 roku rozkazano gospodarzom wszystkie krowy zaprowadzić do majątku. (…) Okazało się, że odbędzie się głosowanie na listę Mazurów. Kto ją podpisze, dostanie krowę z powrotem, kto nie podpisze, krowę straci”. Wybór opcji polskiej czy niemieckiej miał niewiele wspólnego z autentycznym i szczerym poczuciem przynależności narodowej. Decydował pragmatyzm, szczególnie chęć uniknięcia wysiedlenia.
Nie ma wątpliwości, że większość deklarujących polskość Mazurów czuła się Niemcami. W rzeczywistości wzmacniało to zjawisko przeciwne do zamierzonego: odwrót od mazurskości kojarzonej z polskością. Komunistyczne władze za sprawą swojej polityki wzmacniały proces wzmacniania tożsamości niemieckiej kosztem mazurskiej. Prześladowani byli nawet nieliczni działacze mazurscy orientacji propolskiej. Osobiście pamiętam spotkanie z Marią Zientarą-Malewską – mazursko-polską poetką, nauczycielką i działaczką społeczną, jedną z nielicznych przedstawicielek mazurskiej inteligencji o propolskiej orientacji – zaledwie kilka miesięcy przed jej śmiercią w 1984 r. Wspominała spotkanie z Mieczysławem Moczarem, w latach 1948–1950 sprawującym funkcję wojewody olsztyńskiego, komunistycznego siepacza, który wymierzył jej policzek i nazwał „niemiecką ku*wą”. I tak większość Mazurów czuła się Niemcami, a polityka władz polskich jeszcze to odwrócenie się od polskości wzmacniała.
Długo dominowało poczucie doraźności sytuacji. Pojawiał się problem nieuczęszczania mazurskiej młodzieży do polskich szkół. W rodzinach opierających się weryfikacji panował rodzaj formalnej próżni – ani nie mogły one wyjechać do Niemiec, ani nie podlegały prawnym obowiązkom, w tym obowiązkowi szkolnemu. Mazurzy z silną tożsamością niemiecką odbywali wieczorne, potajemne zebrania w celu utrzymywania jedności grupy oraz opracowywania wspólnych reakcji na bieżące wydarzenia. Odmawiali służby wojskowej, bojkotowali wybory w 1952 r. w oczekiwaniu na kolejną wojnę, która przywróci Mazury Niemcom. Trudno się dziwić, że niemal wszyscy potomkowie ludności mazurskiej, gdy tylko pojawiła się możliwość emigracji do Niemiec, wybrali tę opcje. Z Polską nic ich nie łączyło, przywiązani byli jedynie do swego Heimatu.
---
Niełatwo dziś zrozumieć mazurski dramat. Wybrali niemiecką opcję narodową, a zmuszano ich, szczególnie po 1945 r., do polskiego samookreślenia. Mieli sobie uświadomić swoją polskość, mimo że się Polakami nie czuli. To przykład zgubnej koncepcji narodu etnicznego, wspólnoty krwi, która czyni nas członkami narodowej wspólnoty bez naszej woli. Wedle tej wizji przynależność narodowa jest całkowicie poza jakimkolwiek wyborem. Jeśli moje etniczne pochodzenie jest polskie, to jestem Polakiem, nawet jeśli nie jestem tego świadom. Takiego Polaka trzeba przebudzić, przekonać, a jeśli trzeba, zmusić do przyjęcia określonej opcji narodowej. Być może właśnie ze względu na taką politykę Mazurzy wybrali opcję niemiecką, stali się Niemcami.