Logo Przewdonik Katolicki

Udawanie to droga na manowce

Małgorzata Bilska
rys. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa z ks. Remigiuszem Szauerem

CBOS opublikował komunikat z badań „Religia w szkole”, które pokazują stosunek Polaków do lekcji religii. W każdym z aspektów zdecydowana większość Polaków popiera zmiany wprowadzane przez rząd. Tylko jeśli chodzi o obecność religii w szkole „za” jest 51 proc., ale to i tak najgorszy wynik w wolnej Polsce. Nawet w 1991 r., po dekadach szkoły bez religii, poparcie dla niej wynosiło 57 proc. Co Ksiądz na to?
– Moja pierwsza myśl po przeczytaniu komunikatu była taka, że liczba osób akceptujących obecność religii w szkole jest jakby odwzorowaniem odsetka Polaków, którzy według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego deklarują się jako praktykujący katolicy. Pozostali myślą inaczej.
Druga obserwacja – przez ostatnie 30 lat Kościół chyba nie do końca zdefiniował, czym ma być nauka religii. Na początku mówiono, że to będzie wiedza o religii, katecheza ma być nadal prowadzona w parafiach. Potem lekcje w szkole nazwano katechezą, nauczycieli religii – katechetami. Tak to do dziś funkcjonuje. Były pomysły katechezy jako ewangelizacji. Wydaje się, że gdybyśmy zrobili badania, około 70 proc. Polaków nie wiedziałoby dokładnie, czym są lekcje religii i jaki cel mają osiągnąć. Większość ludzi odbiera to tak, że ocenia się praktyki religijne, a nie wiedzę. Część byłaby pewnie zdziwiona, że katecheci mają wyższe wykształcenie i uprawnienia pedagogiczne, bo siostra uczy religii, ale na co dzień pewnie pracuje w kuchni…
Jest tyle niejasności, jeśli chodzi o tożsamość lekcji religii, że trudno się dziwić wynikom badań CBOS i innym. Dla socjologa, który śledzi procesy społeczne i czyta dane, liczby opublikowane przez CBOS nie są zaskoczeniem.

Kościół nie wyciągał wniosków z badań i nie brał pod uwagę krytyki tej formy prowadzenia lekcji?
– Tak. Przez lata udawaliśmy, że nie ma problemu. Niewydolność lekcji religii było widać od dawna. Nie wykorzystano potencjału, jakim jest obecność religii w szkole. Ci, którzy wykazywali talent do pracy z młodzieżą, często byli delegowani do uczenia w szkołach podstawowych lub zawodowych, gdzie sobie nie radzili. W prestiżowych, dobrych liceach natomiast uczyli religii ludzie, którzy nie potrafili tej młodzieży zainspirować. Oczywiście trudno tu mówić o liczbach, jednak potencjał szkoły nie został w pełni wykorzystany.

To była też świetna okazja do tego, żeby obalić wyobrażenia na temat Kościoła, choćby to o fatalnym traktowaniu kobiet, niezdolności do dialogu, niemożności łączenia wiary z wiedzą naukową itd. Gdyby podręczniki do religii były opracowane w zgodzie z aktualną nauką Kościoła, uczniowie by wiedzieli, że od Soboru Watykańskiego II Kościół głosi równość i potępia dyskryminację ze względu na płeć itp., że Kościół się zmienia, czyta znaki czasu.
– Lekcje religii to było także potężne narzędzie oddziaływania. Można było zorganizować to tak, żeby sieci lekcji religii „pokrywać” z sieciami parafialnymi – i poza nauką na ocenę przygotowywać dla dzieci i młodzieży atrakcyjne propozycje w parafiach. Niestety to zaniedbano. Problem długo był zamrożony. Kilkanaście lat temu w badaniach było widać, że już dzieje się coś niedobrego. Potem przyszła pandemia. Poziom zobojętnienia wobec religii jeszcze wzrósł. Pociąg jednak toczył się po szynach… Obecny kryzys jest wywołany naciskiem instytucjonalnym, decyzjami rządu. Symptomy było jednak widać od dawna.

Przeciwko religii w szkole są ludzie najmłodsi, najlepiej wykształceni, mający prestiżowe zawody, posiadający firmy, dobrze zarabiający. Klasa wyższa i średnia są wzorcotwórcze. To ponuro rokuje na przyszłość.
– 69 proc. popiera decyzję rządu, że ocena z lekcji religii nie będzie wliczana już do średniej ocen na świadectwie. 70 proc. respondentów jest za tym, żeby łączyć klasy, jeśli grupa liczy mniej niż 7 osób (przeciwko jest 23 proc.). 58 proc. uważa, że w tygodniu powinna być jedna lekcja religii, a nie dwie – jak dotychczas. 79 proc. chce planu lekcji, w którym religia w danym dniu będzie na początku lub na końcu; przeciwko jest tylko 10 proc. Dane te wymagają dziś poważnej refleksji. Jeśli w podejściu do nauki religii w szkole coś się szybko nie zmieni, reakcja znów będzie zamrożona, uczniowie zwyczajnie zrezygnują z nauki. Konkordat czy inne prawo nie zmusi ich do wyboru przedmiotu.

---

KS. DR REMIGIUSZ SZAUER
Socjolog, autor raportów i publikacji z socjologii religii i socjologii młodzieży, m.in. monografii Z dystansem i w potrzebie. Religijność i moralność mieszkańców diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Studium socjologiczne

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki