Mogę śmiało powiedzieć, że wychowałam się na Jeżycjadzie, choć oczywiście czytałam ją dawno temu i nie pamiętam, w której części bohaterowie z ulicy Roosevelta i ich licealni koledzy i koleżanki założyli klub ESD. Zdaje się, że był to skrót od hasła Eksperymentalny Sygnał Dobra i chodziło mniej więcej o to, żeby się uśmiechać do wszystkich napotkanych ludzi. Wiem, że niektórzy przenosili ESD do rzeczywistości, zarażeni uśmiechem i dobrem. Czasy były wtedy szare, społeczeństwo było szare, codzienność była szara i naprawdę właściwie nie było się z czego śmiać. A jednak taki uśmiech skierowany do obcej osoby był tak zaskakujący, że: albo wariat, albo czegoś chce. Mogłoby się wydawać, że te czasy już dawno minęły i teraz nic, tylko wszyscy powinniśmy być dla siebie mili i uśmiechnięci, bo wtedy wszystkim jest dobrze. Bo prawda jest taka: kiedy się do mnie uśmiechniesz, to robi się miło i patrzę na świat z przyjaźnią.
A dzisiaj od wczesnego rana tak: brak uśmiechu od pana podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku. Pan nie jest skrajnie niemiły, pan myśli, że jest najważniejszy, bo zależy od niego, czy kontrolę przejdziesz, czy nie, pan zawraca kolejne pasażerki i każe przepakowywać kosmetyki, pan odzywa się do pasażerek, jakby to nie były dorosłe kobiety, dojrzałe kobiety, a nawet seniorki. Niejednej z nas popsuł humor. Wsiadałyśmy do samolotu sponiewierane i wcale już nie miałyśmy ochoty na przygodę, która na nas czekała.
Na szczęście na mnie i moją, sponiewieraną przez pana nienależącego do klubu ESD, koleżankę czekała św. Agata. On – niezbyt dobry, ona – dobra, bo Agata to po grecku „dobra”. Urodziła się w Katanii, w której właśnie wylądowałyśmy. Weszłyśmy do katedry, gdzie znajdują się relikwie, i oto okazało się, że przy jej ołtarzu odprawiana będzie za chwilę Msza św. Z Agatą Sycylijską wiąże się okrutna historia męczeństwa. Spodobała się namiestnikowi Sycylii, który chciał mieć ją za żonę, a ona odrzuciła jego propozycję, bo postanowiła żyć dla Chrystusa w dziewictwie. Ze złości, żeby ją upokorzyć, kazał ją oddać do domu rozpusty. Tyle że jakoś nikt nie chciał jej zhańbić, a ona nadal nie wyrzekła się wiary. Była torturowana na różne sposoby, na przykład namiestnik rozkazał obciąć jej piersi. W opowieściach można znaleźć informacje o włóczeniu jej po rozżarzonych węglach, o trzęsieniu ziemi i o więzieniu, gdzie zmarła. Rok po jej śmierci wybuchła Etna. Mieszkańcy Katanii zabrali jej welon, który ocalał z próby ognia, której ją poddano, i skierowali go w stronę zmierzającej ku miastu lawy. I lawa zmieniła kierunek. A w cukierniach Katanii można kupić ciastka o nazwie „piersi św. Agaty”, co wydaje się nieco perwersyjne. Nie będziemy ich jadły, za to będziemy praktykować ESD, bo może poprzez uśmiech sprawimy, że ktoś będzie miał dobry dzień.