Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Temat posiadania jest w przywołanej tym razem Ewangelii szczególnie istotny. Młodzieniec odchodzi od Jezusa smutny, bo ma wiele posiadłości. Z drugiej zaś strony apostołowie otrzymują obietnicę otrzymania „stokroć więcej”, niż wcześniej zostawili.
Pismo Święte nigdzie nie mówi, że bogactwo jest czymś złym. Przypomina nam jednak o tym, że jest ono czymś niebezpiecznym. Powody tego stanu rzeczy są trzy. Po pierwsze, bogactwo daje fałszywe poczucie panowania nad swoim losem („Pobuduję nowe spichlerze”, „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Łk 12, 16–21). Po drugie, odciąga człowieka od istotnych spraw i pytań (pełne spichlerze wypełniają bogaczowi cały umysł i serce). Po trzecie, popycha ku zgubnym pożądaniom („korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” 1 Tm 6, 9–10; 10 – chciwość rozpruwa worek nierozumnych i szkodliwych pragnień).
Z drugiej jednak strony trudno znaleźć w Ewangelii jakiekolwiek uzasadnienie dla tez marksistowskich (odebrać innym posiadane dobra przemocą). Kiedy ktoś przychodzi do Jezusa z wezwaniem: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się ze mną podzielił spadkiem”, Jezus odpowiada: „Człowieku, kto mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?” i ostrzega przed pragnieniem bogactw (Łk 12, 13–14). Ewangelia nie ma stać się narzędziem walki klas.
Czy znaczy to, że możemy spać spokojnie, jeśli pamiętamy o duchowych niebezpieczeństwach związanych z posiadaniem? Jan Paweł II w swojej pierwszej encyklice Redemptor hominis (1979) pisał, że świat jest gigantycznym rozwinięciem przypowieści o bogaczu i Łazarzu (nr 16). Jeśli żyjemy za więcej niż dwa dolary dziennie, to każdy z nas powinien nie mieć wątpliwości, po której stronie się znalazł. Przepracowanie naszego stosunku do posiadania jest dla każdego z nas ważnym wyzwaniem. Bez odwagi mierzenia się z tym tematem, bez długofalowego pomysłu i strategii, jak odpowiedzieć – zgodnie z naszym stanem i rozmaitymi zobowiązaniami – na ludzką biedę, będziemy odchodzić od Jezusa smutni – jak młodzieniec z przywołanej tym razem Ewangelii.