Logo Przewdonik Katolicki

Będą znaki…

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Czy człowiek, zwłaszcza ten należący do sytej części świata, zachowa zdolność do odczytania takich znaków, gdy przyjdą, gdy to będą te znaki.

Przebywając niedawno w uroczym Porto, oprócz chwil zachwytu doświadczyłem też czegoś bardzo nieprzyjemnego: widoku nieba zasnutego dymem z powodu wielkich pożarów, jakie nawiedziły północną Portugalię. Prognozy na ten dzień były fantastyczne, więc powinno być błękitno i słonecznie, a było szaro i ponuro, w powietrzu unosił się gryzący dym, na ubraniu osiadały płatki popiołu. Obrazy i zapachy nasuwały myśli nieomal apokaliptyczne. Widząc coś takiego po raz pierwszy, człowiek czuje się naprawdę nieswojo.
Kryjąc się w jednym z kościołów przed przedziwnym widokiem i przykrym swądem, pomyślałem sobie tak: a jeśli jest to jeden ze znaków, jakie Bóg daje ludzkości przed końcem świata? Ewangelia św. Łukasza przywołuje słowa Jezusa: „Nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”. Jest też mowa o konfrontacji narodów i królestw i o tym, że będą silne trzęsienia ziemi, głód i zaraza, straszne zjawiska i „wielkie znaki na niebie”.
Nie chodzi mi o to, żeby kogokolwiek straszyć, zastanawiam się tylko: czyżby nadchodził kres? „Nie zaraz nastąpi koniec” – zapowiada Jezus, ale co oznacza to „zaraz”? Ile to czasu? Warto się nad tym zastanowić – dumałem, chodząc po pustym kościele – bo rozglądając się po świecie, można dojść do wniosku, że skondensowanie tak wielkiej liczby różnych katastrofalnych w skutkach zjawisk i wydarzeń, z jakim mamy do czynienia w ostatnich latach, nie ma chyba precedensu w ludzkiej historii. I to wciąż trwa: skrajne zjawiska atmosferyczne, jak tsunami, tajfuny, trzęsienia ziemi, erupcje od dawna śpiących wulkanów, wojny – dziesiątki lokalnych i kilka, w których drzemie potencjał nuklearnej zagłady… 
„Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi”. Czy to jest opis naszych czasów? – zastanawiałem się, wychodząc z kościoła i spoglądając na zamykający miasto szarobrązowy klosz, przez który nie mogło przebić się słońce, choć przecież było w zenicie.
Oczywiście nie wiem, czy o naszych czasach mówi Jezus. Zakładam, że nie, choć nie wykluczam – któż z nas mógłby to wykluczyć? Ale być może ważniejsze jeszcze pytanie jest takie: czy człowiek, zwłaszcza ten należący do sytej części świata, zachowa zdolność do odczytania takich znaków, gdy przyjdą, gdy to będą TE znaki? Czy też podążając za gromadzeniem i posiadaniem, kompletnie już stracił zdolność odbierania sygnałów spoza strefy swojego komfortu? Przypomina się świetny film Nie patrz w górę, w którym para amerykańskich naukowców (w tych rolach Leonardo DiCaprio i Jennifer Lawrence), dowodząc niezbicie, że Ziemię czeka rychła katastrofa wskutek zderzenia z pędzącą w jej stronę kometą, jest ignorowana i wyśmiewana przez wszystkich: włącznie z największymi mediami i Białym Domem. Bo jest fajnie i niech nikt nie psuje nam zabawy. 
Nikt z nas nie wie, kiedy nastąpi koniec, ale „kto ma uszy, niechaj słucha”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki