Moja mama mówi, że już nie może czytać o wojnie i o tych wszystkich związanych z nią okropnościach. I w ogóle o okrucieństwie człowieka wobec człowieka, więc staram się znaleźć temat inny, wiosenny i pozytywny. Kilka dni temu wycieczka na południe Polski zawiodła nas do dziewiętnastowiecznych miasteczek sanatoryjnych i choć nie było tam wcale tak zielono i słonecznie, to jednak alpejska architektura i góry wokół poprawiały nastrój. A przede wszystkim działały na wyobraźnię i inspirowały.
Międzygórze znam od dawna i z przykrością obserwuję, jak dawne sanatorium z 1882 r. niszczeje i traci swoje dawne barwy. W Sokołowsku byłam pierwszy raz, a tam z kolei w ruinie stoi sanatorium z czerwonej cegły zbudowane na wzór zameczków neogotyckich. Obie miejscowości, jedno w Masywie Śnieżnika, drugie w Górach Wałbrzyskich, łączy postać doktora Janischa z Jawora. Zjawił się najpierw w Görbersdorf, gdzie ekskluzywne sanatorium przeciwgruźlicze wybudował doktor Brehmer. A trzeba wiedzieć, że było to pierwsze tego typu sanatorium w Europie. Do Görbersdorf, czyli dzisiejszego Sokołowska, przyjeżdżały setki chorych z całej Europy, tak, że trudno ich było pomieścić w głównym budynku, więc zaczęły powstawać kolejne. Brehmer miał dwóch asystentów: Alfreda Sokołowskiego (stąd Sokołowsko!) i Heinricha Janischa. Ten ostatni „odnalazł” jeszcze bardziej urokliwie położone Międzygórze (wtedy Wölfensgrund) i założył konkurencyjne sanatorium. Dopiero pod koniec XIX w. wybudowane zostały sanatoria w Davos, na wzór tych dolnośląskich, a Thomas Mann osadził akcję Czarodziejskiej góry właśnie tam.
Nieprzypadkowo o tym wspominam, bo po powrocie z wycieczki wyczytałam, że nowa powieść Olgi Tokarczuk, która ma się ukazać w czerwcu, ma wiele wspólnego z Mannem, Czarodziejską górą i z Görbersdorf, czyli z Sokołowskiem. A może też z doktorem Brehmerem i – kto wie – z doktorem Janischem z Jawora. Ja już się nie mogę doczekać. A jeszcze w ramach ciekawostki dodam, że w Sokołowsku bywał doktor Tytus Chałubiński i tamtejsze sanatorium natchnęło go do leczenia gruźlicy w Zakopanem. W latach 50. mieszkał tam mały Krzysztof Kieślowski, chory na płuca.
Dzisiaj Sokołowsko ma charakter przede wszystkim artystyczny i jest całkowicie fascynującym i klimatycznym miejscem. Udałoby się bez wspomnienia o wojnie gdyby nie to, że zauważyć ją można nawet w Sokołowsku. W jednej z willi otrzymały schronienie Ukrainki z dziećmi. Pomyślałam sobie, że mają tu taką ciszę, spokój, świeże powietrze i góry wokół, a nawet małą cerkiew. Ale czy udaje im się nie myśleć w tym czasie o tym, co u nich, w ich domach?