Logo Przewdonik Katolicki

Bliskowschodni kocioł

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Dziś tryumfuje Izrael, pokazując, jak dobrze miał spenetrowanych swoich przeciwników, ale wkrótce sytuacja może się odwrócić.

Druga połowa września nie była zbyt dobra dla proirańskiej organizacji terrorystycznej Hezbollah. Penetrująca m.in. południe Libanu organizacja została zdziesiątkowana. Najpierw 18 września wybuchło trzy tysiące pagerów, za pomocą których organizacja utrzymywała łączność między kierownictwem a dowódcami niższego szczebla. Okazało się, że izraelskie służby specjalne przeprowadziły jedną z największych w historii operacji wywiadowczych, by umieścić w zamawianych przez Hezbollah na Tajwanie urządzeniach niewielkie materiały wybuchowe umiejscowione w baterii. Gdy Izraelczycy wysłali na pagery terrorystów wiadomość o określonej treści, urządzenia wybuchły, zabijając kilkanaście osób, raniąc kilka tysięcy. Gdy dzień później – zgodnie z islamskim zwyczajem – grzebano ofiary ataku, nagle wybuchły krótkofalówki, którymi posługiwali się bojownicy. Organizacja zapowiedziała zemstę, ale niemal biblijny anioł śmierci przeszedł przez południowy Liban w postaci izraelskich bombowców, które zabiły w ciągu kilku dni niemal wszystkich dowódców organizacji. Do największego tego typu nalotu doszło w południowym Bejrucie, stolicy Libanu, w piątek 27 września. W środku gęsto zaludnionej dzielnicy zamieszkanej przez szyitów doszło do serii eksplozji. W efekcie doszczętnie zniszczony został budynek oraz kilkupiętrowe podziemia. Specjalnie skonstruowane rakiety skruszyły bunkier, który miał wytrzymać atak nuklearny. Głęboko pod ziemią tego dnia kierownictwo Hezbollahu spotykało się z szefem organizacji Hasanem Nasrallahem, który kierował tą organizacją od kilkunastu lat, gdy Izraelczycy zabili poprzedniego szefa. W niedzielę 29 września libańskie służby poinformowały, że odnalazły ciało Nasrallaha, którego obrażenia wskazywały na to, że zginął od fali uderzeniowej w wyniku kolejnych eksplozji bomb. 
W ten sposób Izrael w kilkanaście dni zabił kilkunastu najwyższych dowódców Hezbollahu i ranił tysiące bojowników. Ale w oczywisty sposób nie wygrał jeszcze wojny. Struktura po pewnym czasie się odbuduje i Hezbollah pewnie nie raz przeleje krew Izraelczyków. Wszak już dziś tysiące mieszkańców terenów leżących na północy Izraela, przy granicy z Libanem, nie może się doczekać powrotu do domu. Po makabrycznym ataku Hamasu, innej organizacji terrorystycznej działającej w Gazie, 7 październiku zeszłego roku, gdy zabito 1200 obywateli Izraela, a 150 uprowadzono, Hezbollah w geście solidarności z Hamasem zaczął ostrzeliwać tereny północnego Izraela – między innymi słynną górę Karmel, u stóp której leży Hajfa. Ale wojna trwa, a po ataku na Nasrallaha sytuacja może się w każdej chwili zmienić. Dziś tryumfuje Izrael, pokazując, jak dobrze miał spenetrowanych swoich przeciwników, ale wkrótce sytuacja może się odwrócić. 
Mnie szczególnie utkwiły w pamięci filmiki, które zobaczyłem na licznych platformach społecznościowych. W wielu klubach, restauracjach – nawet specjalne wideo nagrała piłkarska reprezentacja Izraela – śpiewano piosenkę… na cześć zabicia Nasrallaha. Tłumy wiwatowały na wieść o śmierci publicznego wroga numer jeden, śpiewając „jazda z Nasrallahem”, i że „za zgodą Allaha, za…my Nasrallaha”, „wyślemy do Allaha Nasrallaha i cały Hezbollach” itp. Tak, wiem, że na Bliskim Wschodzie różne rzeczy uchodzą, że tam ludzie mają temperament. Ale dla mnie to jednak kulturowy szok. Choć nietrudno sobie wyobrazić radość na ulicach Kijowa, gdyby okazało się, że ten łez padół opuścił Władimir Putin.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki