Media niemal zaniechały zajmowania się czymkolwiek innym jak powódź. W Telewizji Republika widzę człowieka, który przyjechał do Lądka Zdroju, żeby pomagać. W pewnym momencie celnie zauważył: „Kataklizm nie ma barwy politycznej”.
Nie ma w tym sensie, że spienione wody nie wybierają, komu zabrać lub zniszczyć dorobek życia: zwolennikowi obecnego rządu czy opozycji. Zarazem sposób, w jaki rządzący radzą sobie z akcją ratunkową czy z zapowiedziami pomocy powodzianom, stał się w zasadzie jedynym tematem politycznej debaty.
Można mówić o lawinie błędów. I można przynajmniej niektóre z tych błędów zrozumieć czy usprawiedliwić. Państwo nie trwa przecież w nieustającej gotowości na klęski żywiołowe tych rozmiarów.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 39/2024, na stronie dostępna od 24.10.2024