Niezliczeni pasjonaci z całego świata śledzili każdy ruch misji Polaris Dawn. W ramach pierwszej tego typu komercyjnej misji kosmicznej dwoje ludzi 12 września wyszło w przestrzeń kosmiczną najdalej od Ziemi od wyprawy Amerykanów na Księżyc. Podróż odbyła się w kapsule Crew Dragon, zbudowanej przez należącą do Elona Muska firmy SpaceX.
I tu się muszę przyznać przed czytelnikami do mej zupełnej bezradności, jeśli idzie o ocenę tego miliardera. Musk jest nosicielem prometejskiej idei postępu, rewolucjonizuje świat przez realizację zupełnie szalonych pomysłów. Rozumiejąc wagę zmian klimatycznych, zainwestował w Teslę i stworzył kilka modeli legendarnego samochodu od początku do końca projektowanego jako pojazd elektryczny. Równocześnie zainwestował w firmy, które produkowały panele elektryczne na dachach oraz w firmę, która wytwarza domowe magazyny energii. Równocześnie stworzył firmę NeuraLink, która obiecała walczyć z chorobami układu nerwowego (np. paraliżem) poprzez podłączanie elektrod bezpośrednio do ludzkiego mózgu.
Musk uważa, że ludzkość musi mieć drogę ucieczki z Ziemi na wypadek jakiejś kosmicznej katastrofy. Postanowił więc założyć firmę, której celem jest… kolonizacja Marsa. Zaprojektował więc rakietę i silnik wielokrotnego użytku – zamiast spalać się w atmosferze, ląduje ona na specjalnych platformach, napełnia zbiorniki paliwa i jest gotowa do kolejnego lotu, co radykalnie obniżyło koszty lotów kosmicznych. Przez ostatnie lata tylko rakiety SpaceX były w stanie obsługiwać misje NASA, np. loty na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Przy okazji Musk wymyślił sposób, jak jeszcze zarobić na lotach w kosmos, podłączając cały świat do internetu. Użył rakiet SpaceX do wynoszenia na orbitę setek przekaźników, by dostarczać sieć do miejsc globu, gdzie nie ma kabli, światłowodów ani nawet zasięgu telefonii komórkowej. Tę usługę nazwał Starlink, a jego użycie przez armię wydzierżawił Pentagonowi pod nazwą
Starshield. To dzięki temu Ukraina wciąż może
się bronić, bo anteny wielkości małej walizki zapewniają łączność w każdym miejscu frontu.
Przy okazji stworzył FSD, czyli moduł w pełni autonomicznego samochodu, który testuje w pojazdach Tesli oraz humanoidalnego robota, który będzie mógł pracować w przemyśle, służyć jako kelner w restauracji czy wspierać potrzebujących w domu opieki społecznej. Był też jednym z pierwszych, którzy zainwestowali w OpenAI, czyli twórcę słynnego czata GPT, wierząc, że do sztucznej inteligencji należy przyszłość techniki.
Najbardziej ekstrawaganckim pomysłem Muska było jednak kupienie Twittera – drugiej najważniejszej po Facebooku platformy społecznościowej – i zmiana jego nazwy na X. Ciężko pracuje, by zmienić ten portal w miejsce pełne agresji, hejtu, fake newsów itp. Sam Musk kilka razy podawał fałszywe informacje albo sztucznie wygenerowane filmiki, które miały uderzać w jego politycznych przeciwników. Równocześnie mocno zaangażował się w kampanię Donalda Trumpa i stanął po stronie tzw. alt-right, czyli radykalnej amerykańskiej prawicy. I nawet dla fanów tej prawicy bywa czasem zbyt radykalny. I jak tu właściwie ocenić Muska?