Logo Przewdonik Katolicki

W drodze do „raju”

Natalia Budzyńska
fot. Materiały prasowe

Start w Senegalu z miasta Dakar, potem przejazd przez Mali do Nigru, stamtąd do Libii z metą w Trypolisie. A dalej jeszcze bezkresna przestrzeń morza. Film Ja, kapitan to jakby prequel Zielonej granicy Agnieszki Holland.

Uchodźców i imigrantów spotykamy w filmach, dopiero gdy pojawiają się w Europie. Tak jakby ich los zaczynał nas interesować wtedy, gdy dotyczy bezpośrednio nas. Reżyserzy filmów fabularnych czy dokumentalnych patrzą na nich oczami białego człowieka, na dodatek dotąd nie udało im się ich zindywidualizować. Są po prostu inną kategorią ludzi, grupą, zbiorem jednostek. Włoski reżyser Matteo Garrone (twórca Gomorry, Dogmana czy Pinokia) postanowił zmienić punkt widzenia i zaangażować widza w jednostkową historię uchodźcy, przedstawiając świat, jaki go ukształtował, jego życie, rodzinę, przyjaciół, codzienność. Gdy wyruszamy z nim w drogę, jesteśmy już jego przyjaciółmi i z zaangażowaniem możemy mu towarzyszyć. To pierwszy etap podróży. Ten, o którym nic nie wiemy i o którego istnieniu zapominamy, ten przed Europejczykiem zakryty. Każdy migrant ze środkowej Afryki musi go przebyć, żeby dostać się nad morze. Stamtąd prowadzą różne drogi do Europy. Wszystkie niebezpieczne.

Cmentarz na morzu
Zacznijmy od końca, od morza. Jak podaje stowarzyszenie zajmujące się przeprowadzaniem akcji ratunkowych w centralnej części Morza Śródziemnego, SOS Mediterranee, całkiem niedawno, w czerwcu, zauważono kilkanaście ciał dryfujących w wodzie. Oznacza to, że miała miejsce katastrofa, której nikt nie zapobiegł. Nikt nie przybył na ratunek, zginęło co najmniej kilkadziesiąt osób. Niektóre ciała udało się wyłowić statkom ratowniczym organizacji pozarządowych. To jeden przykład tego, co dzieje się na wodach międzynarodowych. Rok temu w ciągu 48 godzin przeprowadzono 15 akcji ratowniczych i uratowano ponad 600 osób z zatopionych łodzi z migrantami, w tym kilkanaścioro dzieci i ponad setkę nieletnich. Sytuacja humanitarna na szlaku przez Morze Śródziemne jest katastrofalna, akcje poszukiwawcze i ratownicze przeprowadzane są jedynie przez wolontariuszy pracujących na statkach organizacji pozarządowych. Nikt oprócz nich nie przeprowadza monitoringu wód, przez który przechodzi szlak migracyjny. Bez przesady można powiedzieć, że Morze Śródziemne to wielki cmentarz, wody, w których śmierć znalazły tysiące osób poszukujących lepszego życia. Co gorsze, i włoska, i libijska straż przybrzeżna kryminalizują działania humanitarne na morzu. Organizacje muszą płacić kary, a już niedługo władze włoskie zapowiadają zakaz cywilnych lotów zwiadowczych. Wtedy już nikt nie będzie wiedział, ile statków zatonęło, ile osób zginęło, a ich rodziny nigdy nie dowiedzą się o losach swoich najbliższych.
Na statki dotarli najsilniejsi, a ile trupów leży na pustyni? Matteo Garrone wysłuchał we włoskich ośrodkach wiele uchodźczych historii. Słuchał przez kilka lat od chwili, gdy spotkał młodego chłopaka, który opowiedział mu, że miał 
15 lat, gdy przemytnicy kazali mu sterować łodzią z 250 ludźmi na pokładzie. Nigdy przedtem nie był na łodzi, nigdy w życiu nie widział morza, o nawigacji nie miał pojęcia. Amara Fofana z Gwinei przebył afrykański szlak, zanim wsiadł do łodzi i stał się opiekunem tylu osób, także kobiet i dzieci. Garrone, słysząc tę historię, pomyślał o powieściach Conrada czy Londona, o dojrzewaniu w drodze, o inicjacji w dorosłość i przemianie. To dlatego scenariusz filmu pozbawiony jest publicystyki, a nakręcony na jego podstawie film przekazuje głębokie prawdy i nie epatuje ani tkliwością, ani nie rani emocjami, o co było bardzo łatwo.

Przez Afrykę
Dwóch szesnastolatków, Seydou i Moussa, mieszka w Dakarze. Jeden układa piosenki, drugi gra w piłkę nożną. Pomagają rodzicom, chodzą do szkoły, spotykają się ze znajomymi, oglądają filmiki na TikToku. A tam świat, o jakim marzą. W domu ciasno i ubogo, w Europie czeka na nich bogactwo i sława. Postanawiają wyjechać, jak wielu wokół. Zbierają potajemnie przed najbliższymi pieniądze, myślą o tym, że pomogą rodzinom, że może zdobędą sławę, że zobaczą inny świat. Są podekscytowani przygodą, nie słuchają ostrzeżeń. Kiedy siedzą w autobusie, cieszą się jak dzieci, wygłupiają się, jakby wybierali się na wycieczkę szkolną, ale dokąd im tej radości wystarczy? Już za chwilę zacznie się ich dorastanie. Pierwsze zetknięcie z oszustami, i kolejne. Im dalej, tym gorzej. Cyniczni żołnierze, oszuści, bandyci, przemytnicy bez serca – wszyscy czerpiący zyski z ludzkiej naiwności. Śmierć, całkiem realna, upadek wszystkich reguł i wartości, według których Seydou i Moussa dotąd żyli. Czy wobec wszechobecnego zła ich niewinność przetrwa? Czy zachowają godność i szacunek wobec życia?
Ja, kapitan to epopeja. Nie znajdziemy tu żadnych odcieni szarości: dobro jest dobre, a zło jest złe. To oczywiście uproszczona wizja świata, ale taki był właśnie zamiar reżysera, historia miała być prosta. Młody chłopak niczym syn marnotrawny opuszcza potajemnie dom, szukając lepszego życia i realizacji swoich marzeń („będą cię prosić o autografy” – przekonuje go kuzyn, oglądając na TikToku czarnoskóre gwiazdy rapu). Jego przygoda – podróż inicjacyjna do mitycznej krainy szczęścia – okazuje się ścieżką najeżoną trudnościami. Doświadcza głodu i pragnienia, brutalności złych ludzi, bólu i tęsknoty, gubi przyjaciela, którego dzięki uporowi i wierności odszuka, zostaje porwany i uwięziony, jest torturowany i zostaje sprzedany jako niewolnik, a na końcu czeka go najcięższa próba. Kiedy wypełni wszystkie zadania i zamieni się z chłopca w mężczyznę, może liczyć na wygraną. Kiedy przy brzegach Sycylii krzyczy dumny z siebie do włoskich pograniczników „Io Capitano!”, my wiemy to, czego on jeszcze nie jest świadomy. Owszem, pierwszy etap przeżył, ale przed nim kolejne upokorzenia, cierpienia, dramaty i niewole.
Fofana po przybiciu do brzegu dekadę temu spędził pół roku w więzieniu – ktoś, kto ogłasza, że jest kapitanem statku przewożącego migrantów, uważany jest za włoskie władze za przemytnika. Teraz kary są znacznie cięższe.

Nadzieja
Garrone nie wybrał na bohaterów osób, które uciekają ze swojego kraju przed przemocą, przed wojną czy nawet przed głodem. Wybrał zwykłych młodych ludzi, którzy marzą o normalnym życiu w atrakcyjnym dla nich miejscu. Chcą zobaczyć na własne oczy to wszystko, czym karmią ich media społecznościowe i popkultura. Przy okazji zarobią, żeby polepszyć byt swoich zmagających się z ubóstwem rodzin. Dlaczego nie? Dlaczego biali z Francji czy Włoch mogą przyjeżdżać do Senegalu w bezpieczny sposób, a oni, żeby przybyć do Europy, muszą ryzykować życiem? Poza tym chcieliby po prostu poznawać świat. Film pokazuje, jakie to jest trudne, głównie z powodu mafii przemytników okradających tych ludzi na każdym etapie wędrówki i postawy Frontexu. W jednym z wywiadów reżyser mówił: „Nie można powstrzymać młodych ludzi, zamykając granice lub budując mur, ponieważ oni i tak będą próbować. Jedyne, co się stanie, to zwiększenie liczby zgonów i większe zyski handlarzy ludźmi. Powinniśmy zastanowić się nad konsekwencjami tego systemu i pójść w innym kierunku”.
Garrone zaangażował do swojego filmu amatorów. Dwaj chłopcy grający główne role rzeczywiście pochodzą z Senegalu i odbywali tę filmowa podróż przez Afrykę pierwszy raz. Nie znali scenariusza i nie wiedzieli, co ich czeka. Podczas kręcenia scen reżyserowi zawsze towarzyszył pewien mężczyzna, który osobiście przeszedł gehennę wielodniowej wędrówki przez Saharę czy tortury w libijskim więzieniu. Czuwał nad wiarygodnością scen. Wszystkie te historie naprawdę miały miejsce. Garrone zebrał je od bezpośrednich świadków i połączył w jedną opowieść. Jeden z nich mówił, że jego koszmar trwał trzy lata. Trzy lata zanim zobaczył włoskie wybrzeże. Ten film to poruszająca rekonstrukcja afrykańskiego szlaku, który pochłonął tak wiele ludzkich istnień. Ale też – i mimo wszystko – wiara w człowieczeństwo. To piękny film, z cudowną afrykańską muzyką, różnorodnością kulturową, wspaniałymi zdjęciami. I mimo całego bólu – pełen nadziei.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki