Logo Przewdonik Katolicki

Uśmiechnięta Polska dopada szkołę

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

W tej grze z Kościołem (a właściwie: Kościołami) o lekcje religii umyka rządzącym kwestia kluczowa, to znaczy fakt, że podmiotem ich działań są setki tysięcy młodych ludzi oraz kwestia ich formacji etycznej i religijnej.

„Ministerstwo nie zajmuje się mówieniem, o której godzinie mają być msze, więc oczekuję, że episkopat przestanie się zajmować tym, jak mają być organizowane lekcje religii w szkołach” – błysnęła minister Nowacka. Uśmieszek zdradzał samozadowolenie i poczucie, że sentencja była dowcipna.
Ale rzecz cała śmieszna wcale nie jest. Nie chodzi mi o wątpliwości dotyczące trybu, w jakim dokonują się rządowe rozstrzygnięcia, a więc o to, jak ma się do tego konstytucja, konkordat oraz elementarne wymogi współpracy pomiędzy państwem a Kościołem. To jest oczywiście istotne, ale w moim przekonaniu ważniejsze jest to, że w tej grze z Kościołem (a właściwie: Kościołami) o lekcje religii umyka rządzącym kwestia kluczowa, to znaczy fakt, że podmiotem ich działań są setki tysięcy młodych ludzi oraz kwestia ich formacji etycznej i religijnej. Tak jakby w całym procesie edukacyjnym były to mało znaczące dodatki. I tak, jakby religia w szkole była wymysłem polskich biskupów a nie europejskim standardem.
Przysłuchując się żenującym wypowiedziom przedstawicieli klasy rządzącej odnoszę wrażenie, że dziś ci młodzi stają się niejako zakładnikami czy wręcz ofiarami obecnych władz w ich nieustającym procesie rozliczania nadużyć poprzedniego rządu. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że religia w szkole staje się frontem, na którym władza odgrywa się na PiS za bliskie związki tej partii z Kościołem. Nie mówię, że takich „niebezpiecznych związków” nie było i sam w tamtym czasie zwracałem na nie uwagę. Nie twierdzę także, że władza nie ma prawa dokonywać rozliczenia poprzedników. Ale jeśli takowe były, to trzeba je napiętnować i rozliczyć, a następnie szybko przejść do rozwiązywania problemów i kreślenia wizji ważnych dla Polski, a nie wciąż dokarmiać lud rewelacjami o ujawnieniu na szczytach pisowskiej władzy kolejnej „zorganizowanej grupy przestępczej”. 
Obecna gra, pełna resentymentu wobec poprzedników jest także grą przeciwko czemuś, co można byłoby określić jako instynkt poszukiwania wartości, sensu, dobra. To gra bardzo niebezpieczna, bo stawką jest to, czy ci młodzi będą w pełni ludźmi: osobami wrażliwymi intelektualnie, otwartymi na wymiar etyczny i religijny, zdolnymi do pokonywania własnych egoizmów. Nie warto ryzykować tego wszystkiego dla osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych. Dlatego beztroska, z jaką kwestię religii w szkole traktuje obecna władza, jest wręcz porażająca. Czy heroldzi moralnej rewolucji jednak się opamiętają?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki