W pierwszym akapicie opublikowanego 4 sierpnia, a napisanego 17 lipca papieskiego listu jego autor przyznaje, że pierwotnie miał być on adresowany do prezbiterów. Franciszek doszedł jednak do przekonania, że czytanie powieści i poezji ma wartość w dojrzewaniu każdego chrześcijanina. Bardzo ciekawe, że wskazuje tutaj na dwa rodzaje literackie: epikę i lirykę, a w ogóle nie odnosi się do dramatu. Uważam, że to świadomy wybór, od razu wskazujący na inną metodę odczytywania poszczególnych rodzajów literackich. O ile powieści i poezja kierują nas raczej do wnętrza i odczytanie ich jest procesem indywidualnym, o tyle dramat ma w swoim założeniu pewne działanie na zewnątrz (w skrajnej wersji poprzez spektakl teatralny), a proces jego odczytania jest odbiorcy bardziej narzucony, choćby poprzez konwencję akcji czy wyraźne interpretacje postaw bohaterów.
Tu chodzi o życie
Papież rozpoczyna swój wywód od sytuacji egzystencjalnej człowieka. Mówi o chwilach wakacyjnej nudy, ale też zmęczenia, rozczarowania, gniewu czy porażki, w których spokoju może nie przynieść nawet modlitwa. Dlaczego miałaby go dać zatem literatura? Otóż, jak pisze Franciszek, „czytanie otwiera nowe wewnętrzne przestrzenie, które pomagają nam uniknąć zamknięcia się w tych kilku obsesyjnych ideach, które nieubłagalnie nas usidlają”. Innymi słowy: tego, co dzieje się w naszej głowie i w naszej duszy, czasami nie da się okiełznać własnym wysiłkiem, a tekst, którego wątek musimy siłą rzeczy śledzić, by poprawnie go odczytać, może nam pomóc w przekierowaniu myśli na inne tory.
Książka wymaga od czytelnika zupełnie innego rodzaju aktywności. Franciszek zestawia ją z mediami audiowizualnymi, które nie pozostawiają wielkiego pola do interpretacji czy do wzbogacenia narracji. Z kolei czytelnik potrzebuje swojej wyobraźni, wykorzystuje swoje umiejętności poznawcze, a także „przefiltrowuje” to, co czyta, przez własne doświadczenie. W tym kontekście papież wykłada nam teorię dzieła literackiego. Proponuje, by rozumieć je jako żywy i zawsze płodny tekst, który tworzymy także poprzez naszą interpretację. Następuje tu wzajemna wymiana, bo czytając, przyjmujemy to, co przygotował dla nas autor, ale też nasza lektura „odnawia i rozszerza osobisty wszechświat” czytelnika.
Jest to w teorii literatury pogląd nienowy. Wszak już od dekad czytając, nie doszukujemy się tego, „co autor miał na myśli” – przeciwnie: rola odbiorcy jest bardzo ważna w samym „zaistnieniu” dzieła, to jego odbiór je ożywia. Zainteresowanych można tu odesłać choćby do koncepcji „dzieła otwartego” Umberta Eco, hermeneutycznych teorii Paula Ricoeura, miejsc niedookreślonych w literaturze Romana Ingardena (to, czego artysta nie przedstawi odbiorcy, musi on sam sobie wyobrazić) czy gry odbiorcy z dziełem Hansa-Georga Gadamera.
Franciszkowi nie chodzi jednak przecież o wykład teoretycznoliteracki, ale o życie. Za wybitnym teologiem fundamentalnym i jezuitą René Latourelle twierdzi on, że literatura dotyka najgłębszej tajemnicy człowieka i pomaga ją wyrazić poprzez odwołanie się do zasobów języka. Papież doprecyzował, że literatura konfrontuje się z tym, czego pragniemy od życia, bo „wchodzi w relację z naszą egzystencją, z jej istotnymi napięciami, pragnieniami i znaczeniami”. Obrazuje to działanie literatury anegdotą z czasów, kiedy był profesorem literatury w jezuickiej szkole w Santa Fe. Do jego uczniów nie przemawiała wtedy starożytna Pieśń o Cydzie – jakkolwiek pełna rycerskich przygód i szlachetnych postaw. Do nich przemawiał buntowniczy i zaangażowany Federico García Lorca. Można sobie wręcz w tym momencie wyobrazić nasze gombrowiczowskie: „Jak zachwyca, skoro nie zachwyca?”. Zatem, jak stwierdza papież, „nie ma nic bardziej szkodliwego niż czytanie czegoś z obowiązku, [...] musimy wybierać nasze lektury [...] próbując znaleźć to, czego oczekujemy w każdym momencie naszego życia”.
Zrozumieć Innego
„Książka wydaje się najbardziej ubogą ze sztuk. Fotografia, film, malarstwo, muzyka dysponują nieskończenie bardziej sugestywnymi środkami przedstawiania świata. A literatura? Czarne znaczki na papierze. Ale kiedy wpuścić je w nasze umysły, potrafią tam dokonać cudów. Pracują w naszych głowach najskuteczniej i najciekawiej ze wszystkich znaków, jakimi opisujemy świat” – pisze prof. Ryszard Koziołek w zbiorze esejów Czytać, dużo czytać. Ta sprawczość literatury, wypływająca z działania ludzkiego umysłu, jest obecna także w rozważaniach Franciszka. Indywidualna lektura to jednak dopiero pierwszy etap literackiego działania, ów opis świata ma pracować nie tylko w naszych głowach. To dzięki literaturze możliwy jest dialog różnych kultur, a chrześcijaństwo może poznać najgłębsze pragnienia i tęsknoty ludzi i na nie odpowiedzieć. Co więcej, bogata lektura może przybliżać nas do tajemnicy wcielenia Jezusa, wszak Słowo stało się ciałem – Bóg „stał się człowiekiem, stał się historią”. Poznawanie literackich historii może nas do Niego przybliżyć, ale też pomóc w głoszeniu Ewangelii, poprzez wskazywanie na jej konkretne działanie w życiu człowieka.
Współczesny świat, przekonuje Franciszek, w większości działa w „trybie zadaniowym”, przedkładając efekty, wyniki, skutki i rezultaty nad głębokie procesy odnoszące się do złożonych sensów i symboli. Jakże często kiedy stajemy przed wyzwaniem, spotyka nas coś trudnego lub gdy dociera do nas wiele informacji, stwierdzamy, że musimy coś „przetrawić”. W procesie tym może nam towarzyszyć literatura, która „pomaga nam opowiedzieć o naszej obecności w świecie” i „służy do interpretowania życia”, w tym powolnym, ale bardzo skutecznym procesie prowadzi nas do odkrycia jego sensu. Nie pozostawia nas jednak samymi sobie, ale kieruje na Innego. Czytając, możemy usłyszeć czyjś głos, nawet jeżeli początkowo go nie rozumiemy, to możemy go do siebie dopuścić – co papież przytacza za argentyńskim pisarzem Jorge Luisem Borgesem. Czytając, możemy też spojrzeć na świat oczami innych. Budzi to w nas empatię, niezbędną do solidarności, współczucia, bycia miłosiernym wobec innych. Uwalnia nas też od kategorycznych osądów, które mogą być krzywdzące i nie oddają w pełni złożoności świata. „Jako chrześcijanin wolę pamiętać, że nic co ludzkie nie jest mi obce” – przywołane tu przez autora słowa Terencjusza odnoszą się do transcendencji, przekraczania samego siebie, by odkrywać to, co ludzkie, w drugim człowieku, bo jak twierdzi papież, to perspektywa drugiego człowieka może poszerzyć nasze horyzonty. Uwalnia nas ona od kulturowej przemocy, osądów będących wyrokami skazującymi innych ludzi, a skłania do ich wysłuchania, a co za tym idzie, dania nadziei w różnych sytuacjach.
Nie ograniczać Słowa
W tym działaniu ujawnia się duchowa moc literatury. „Słowo literackie jest słowem, które wprawia język w ruch, wyzwala go i oczyszcza, [...] czyni go gościnnym dla Słowa, które zamieszkuje w ludzkiej mowie [...]”. Chroni to przed skostnieniem języka Ewangelii, zamykania jej w jednym kulturowym kontekście, a także, jak pięknie ujmuje to Franciszek, „ograniczaniem wolności Słowa”. Niezwykłe jest to odniesienie prawa człowieka do swobodnej wypowiedzi do prawa Boga, by przemawiać do naszego życia. Akt czytania może być także momentem rozeznawania tego, co powinniśmy zmienić w naszym życiu, co jest naszym duchowym strapieniem. To chwila na spojrzenie na siebie z dystansu i możliwość wyboru dobra i piękna.
Wyjątkowe miejsce w tym procesie mają kapłani, których za Karlem Rahnerem Franciszek porównuje do poetów. Podobnie jak poeci, którzy próbują swoją twórczością wyrazić to, co niewysłowione, tak działania kapłanów mają przybliżać do nieskończoności i zmierzać do Słowa, pamiętając, że „Słowo jest Bogiem. a wszystkie ludzkie słowa noszą ślady wewnętrznej tęsknoty za Bogiem”.
---
Po lekturze Listu Ojca Świętego Franciszka o roli literatury w formacji nie mogę się uwolnić od hagiograficznej opowieści o św. Augustynie, który w momencie życiowego wzburzenia, wichrów namiętności usłyszał w swoim ogrodzie śpiewane przez dziecko słowa „tolle et lege” („bierz i czytaj”). Jak wiemy, Augustyn odebrał to osobiście i w swoim domu odczytał słowa, które odmieniły całe jego życie. Franciszek zdaje się obecnie jakby odwracać to dziecięce zawołanie. „Czytaj i bierz” – czytaj i wynoś z lektury całe bogactwo, które ma w sobie literatura. Bierz z wszechświatów literackich, historii przeróżnych bohaterów, a tym, co zabrałeś, dziel się z innymi. To zbuduje z ludzi wspólnotę, w której odwieczne Słowo będzie mogło z całą mocą działać.