Odrzucenie katechezy Jezusa po cudzie rozmnożenia chleba w szóstym rozdziale Ewangelii Jana jest wywołane Jego katechezą, w czasie której twierdzi, że to On sam, będąc „chlebem życia”, ostatecznie nakarmi sensem i Bożą prawdą serca Izraelitów. Jego ziomkowie nie są w stanie wyobrazić sobie, że ich sąsiad zdolny jest do tak wielkich dzieł. Jezus bynajmniej jednak nie podejmuje wysiłku, by słuchaczom pomóc zamortyzować, by tak powiedzieć, wrażenie, które jego teza wywołuje. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że raczej robi wszystko, by bardziej spotęgować szok. Widać to po słownictwie, którego używa.
Dawno już zauważono, że słowa Jezusa o Jego stawaniu się dla nas chlebem są bardzo mocne. W języku polskim mamy tylko jedno słowo, którego używamy na oznaczenie ciała, język grecki zaś ma dwa słowa: soma i sarks. Podobną dwoistość zachowały języki germańskie, które rozróżniają między niem. Leib/ang. body i niem. Fleisch/ang. flesh. Pierwsze z tych słów kładzie nacisk bardziej na aspekt cielesności powiązanej z duchem, drugie natomiast bardziej na to, co w cielesności jest materialną podstawą. Rozumiemy, że pole znaczeniowe drugiego słowa w tych parach, choć oczywiście wciąż oznacza ciało, bliskie jest znaczeniu naszego słowa „mięso”. Jezus mówiąc o jedzeniu swego ciała, wybiera drugie określenie.
Jeśli pamiętamy przy tym, że Jezus mówi do Żydów, dla których zabronione było spożywanie krwi (Kpł 7, 26–27), nie mówiąc oczywiście o ludzkim ciele, to rozumiemy, że tak dosadny język – który dziś pomaga nam lepiej zrozumieć głębię tajemnicy wcielenia – niekoniecznie ułatwiał słuchaczom pójście za argumentacją mówcy.
Dlaczego Jezus z szóstego rozdziału Ewangelii Jana tak, wydawałoby się, niepedagogicznie się zachowuje? Może taka strategia ma pomóc nam zrozumieć, że pewnych prawd – które domagają się w nas przełomu – nie da się pomóc nam ewolucyjnie wyprowadzić. Czasami trzeba nieoczekiwanej konfrontacji, szoku, intelektualnego przejścia przez ucho igielne, by dotrzeć do prawdy. Jeśli jako chrześcijanie stracimy zdolność do poddawania się takim konfrontacjom i prowadzenia do nich, nie dziwmy się, że słowo Boże przestanie nas porywać i prowadzić do prawdy.