Teoretycznie to wszystko rozumiemy. Rozumiemy, że w Chlebie Eucharystycznym jest On, sam Bóg, i przyjmując ten Chleb, Jego przyjmujemy. Rozumiemy, że On przyszedł na świat, by dać nam życie wieczne. Nam, czyli każdemu, kto przyjął Jego słowo i przyszedł do Niego. Rozumiemy, że spożywając chleb, którym jest On sam, będziemy żyć, żyć na wieki. Tak, to wszystko jest znane, oczywiste, zrozumiałe. Taka jest nasza wiara.
Słowa dzisiejszej Ewangelii zadają nam jednak pytanie nie tylko o wiarę, ale też o życie. Patrzymy na Najświętsze Ciało, przychodzimy, by Je spożyć, żyjemy w Kościele, ale czy naprawdę wierzymy, co to dla nas właściwie oznacza? A może jesteśmy jak ci Żydzi, którym wciąż było mało znaków i cudów, wciąż powątpiewali, wciąż dziwili się: jak to, Jezus z Nazaretu przyszedł z nieba? Jak On w ogóle może tak mówić?
Jeśli wierzymy, że Jezus daje nam życie wieczne, jeśli ta prawda tkwi w nas głęboko, to ma to realne konsekwencje w codzienności. Wszystkie nasze słowa, czyny, opinie, nasze postawy wobec wydarzeń i ludzi mówią wtedy, że jesteśmy uczniami Jezusa. Są świadectwem i wyrazem wiary, że On jest Dawcą życia na wieki, a my pragniemy tego życia najgoręcej i to pragnienie jest naszym priorytetem. Z niego wypływa wszystko inne – wszystkie nasze decyzje, nasze relacje z ludźmi, nasza codzienność z Bogiem.
„Kto karmi się Chrystusem, żyje dla Niego” – pisał papież Benedykt XVI. Wiara w życie wieczne nadaje kierunek życiu doczesnemu, jest motorem naszego postępowania i pragnienia, by być jak Jezus, by naśladować Go we wszystkim. Wiara w życie wieczne powoduje też, że przestajemy ufać wyłącznie sobie i wyznawać wiarę wyłącznie we własną wiedzę, zdolności, umiejętności i możliwości rozwoju. Wiara w życie wieczne, które Jezus pragnie ofiarować każdemu bez wyjątku, zmienia też nasze podejście do drugiego człowieka. On nie jest już wtedy kimś obcym, zagrażającym, nieznanym. Staje się siostrą, bratem, nawet jeśli żyje inaczej niż my. Nawet jeśli jego życie jest obecnie zaprzeczeniem Ewangelii. Jezus przyszedł również dla niego. Również jego pragnie pociągnąć ku życiu.
Nasze szemranie bierze się z braku wiary. Nie dowierzamy samemu Bogu. Sprzeciwiamy się Jego logice, powątpiewamy w Jego wszechmoc, ulegamy pokusom braku nadziei, pytamy o Jego obecność w świecie. A kiedy domagamy się od Niego nadzwyczajnych interwencji, to nie dlatego, że wierzymy, ale z powodu niedowierzania i nieustannej potrzeby potwierdzania, że nasza decyzja wiary ma sens.
„Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne” – czytamy dziś u św. Jana. Nie wszystko da się wyjaśnić. Wiara jest wyrazem pokory, a szemranie – zatrutym owocem naszej podejrzliwości i pychy. Wiara w Jezusa, który stał się Chlebem, którym się możemy karmić w drodze do wieczności, jest spoiwem łączącym nas bez względu na wszystkie różnice, bo ostatecznie wszyscy zmierzamy do tego samego celu, którym jest sam Bóg. Co to znaczy: karmić się Jezusem? To dać Mu się przemieniać – przez Eucharystię, przez Jego słowo, przez drugiego człowieka, w którym przychodzi do nas. Spożywać Ciało Chrystusa to znaczy przyjmować Jego styl bycia, patrzeć jak On na świat, żyć w świecie na Jezusowy sposób i nieustannie się tego uczyć.
Aby uwierzyć w życie wieczne, potrzeba spojrzenia oczami Boga. Aby doświadczyć wolności i szczęścia na wieczność, trzeba Mu po prostu zaufać. To nie jest jednorazowy akt. Decyzja wiary musi być wciąż odnawiana, bo nasze życie jest rzeczywistością zmienną, przynosi kolejne wyzwania, składa się z różnych etapów, które możemy pokonywać z Bogiem albo bez Niego. To oznacza nieustanne przychodzenie do Jezusa, nieustanny głód życia wiecznego. Potrzebujemy pokarmu, którym jest On sam, by żyć naprawdę.