Logo Przewdonik Katolicki

Czy Paryż wciąż wart jest Mszy?

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Ale czy tego rzeczywiście oczekiwała ludzkość po tym wydarzeniu? Czy naśmiewanie się z religii to trend postępu, czy może jakaś ślepa uliczka rozwoju naszej cywilizacji.

To modlitwa. Śpiewam ją moim córkom, gdy kładę je spać. To żydowska modlitwa zwana Mi Szebeirach. To właściwie modlitwa o zdrowie i odwagę i głosi: „Miejmy odwagę tak żyć, by nasze życie było błogosławione” – opowiedział w ostatni weekend jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie, czyli twórca Facebooka, Mark Zuckerberg. Dodał jeszcze, że choć jest zapracowany i czasem musi wyjeżdżać, to uważa za swój obowiązek codziennie kłaść swoje dzieci i z nimi się modlić. A ujawnił to, gdy prowadząca wywiad zapytała, cóż to za dziwny naszyjnik nosi, a to właśnie ozdoba, na której wygrawerowano tekst modlitwy Mi Szebeirach.
Niektórzy specjaliści od judaizmu zaczęli wyjaśniać, że to właściwie modlitwa o uzdrowienie chorych, którą odmawia się w synagodze za bliskich. Ale w popularnej wersji judaizmu odmawia się ją przed operacją, po wypadku itp. W Izraelu często jest odmawiana za żołnierzy Cahal, czyli Sił Zbrojnych Izraela.
Słowa są bardziej skomplikowane, niż to przedstawił Zuckerberg. I brzmią: „Niech Ten, który błogosławił naszym patriarchom, Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, oraz naszym pramatkom Sarze, Rebece, Racheli i Lei, błogosławi i uzdrowi tego, kto jest chory”. Dalej następuje prośba o dodanie sił, witalności, uzdrowienie ciała i duszy, zarówno ludzi Izraela, jak i całego rodzaju ludzkiego. I kończy się apelem: „I wołajmy wszyscy: Amen!”.
Co ciekawe, w judaizmie religię przekazuje się po matce. Jednak Zuckerberg – choć chodził do żydowskich szkół w USA, nie przejawiał dotąd religijnych skłonności – chce przekazać swoim córkom zwyczaje przodków. To tym ciekawsze, że jego żoną jest Azjatka, a Azjaci też są mocno przywiązani do swoich tradycji kulturowych.
I zastanowiło mnie właśnie to przywiązanie do religii przodków Zuckerberga, gdy akurat świat skupił swoją uwagę na niezwykłym widowisku, które zaprezentował wszystkim Paryż podczas inauguracji Igrzysk Olimpijskich. Oglądałem ją kątem oka, ale w pewnym momencie skupiłem się i razem z pewnie ponad miliardem mieszkańców naszej planety zacząłem uważniej śledzić to widowisko. Okazało się bowiem, że francuscy artyści postanowili odwołać się w pełni do ideałów Wielkiej Rewolucji Francuskiej. I wcale nie brali jej dziedzictwa w nawias. Odwołali się do niej całkiem serio: Maria Antonina ze ściętą głową stała w oknie zamku nad Sekwaną, śpiewając – to znaczy śpiewała ucięta głowa – rewolucyjną piosenkę o wieszaniu arystokratów. A później było jeszcze „szybciej, wyżej, silniej”: kulminacją przedstawienia było widowisko, w którym osoby transpłciowe parodiowały ostatnią wieczerzę. Drag queens siedli wzdłuż stołu, wokół centralnej postaci mającej na głowie diadem, całość przypominała Eucharystię. Wszystko w estetyce Gay Pride. Ale czy tego rzeczywiście oczekiwała ludzkość po tym wydarzeniu? Czy naśmiewanie się z religii to trend postępu, czy może jakaś ślepa uliczka rozwoju naszej cywilizacji? Wyznanie Zuckerberga można potraktować jako pewną wskazówkę. Czy Paryż wciąż wart jest Mszy?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki