Logo Przewdonik Katolicki

Konflikty rodzicielskie

Bogna Białecka
fot. Bartłomiej Magierowski/East News

Różnice zdań rodziców co do tego, jak wychowywać dzieci, zdarzają się w każdym domu i najczęściej nie jest tak, że jedna strona ma sto procent racji, a druga myli się całkowicie. Warto jednak trzymać się kilku żelaznych zasad dobrego rozwiązywania konfliktów wychowawczych.

Czy jako rodzice musimy być zgodni co do tego, jak wychowywać nasze dzieci? Niektórzy ludzie uważają, że to nawet dobrze, jeśli rodzice nie całkiem się w tym zgadzają, bo przynajmniej nie powtarzają bezrefleksyjnie negatywnych wzorców z własnych domów. Poza tym dzieci uczą się, że życie nie jest sielanką, a miejscem konfliktów. Inni uważają, że gdy rodzice mają różne zasady wychowania, w rezultacie dzieci nie są wychowywane wcale, bo rodzice cały czas się kłócą i podważają nawzajem swoje decyzje. Problem jest jednak bardziej skomplikowany.

Idealni rodzice…
… nie istnieją. Każdy przynosi ze swojego domu rodzinnego zarówno dobre, jak i złe pomysły na wychowanie. Co więcej – są to pomysły różne. Niektórzy są na tyle krytyczni wobec własnych rodziców, że odrzucają wszystko, co oni robili – niestety nie tylko złe rzeczy, ale i dobre. A zatem wchodzimy w zadanie wychowania dzieci z potężnym bagażem własnego doświadczenia, złego i dobrego, oraz określonymi wyobrażeniami. Czasem to wyobrażenia oparte na konkretnych, zakorzenionych w psychologii rozwojowej koncepcjach wychowawczych, czasem są one rezultatem zapatrzenia w porady popularnych influencerów parentingowych. To wszystko rodzi konflikty. Dlatego kluczowe jest: jak my sobie z tymi różnicami zdań radzimy.

Typowe problemy
Maria i Aleksander uważają się za szczęśliwe małżeństwo, ale kiedy się kłócą, zawsze chodzi o ich dzieci i zawsze przebiega to w ten sam sposób. – On mówi, że za bardzo pobłażam dzieciom i nie pokazuję im, że zależy mi na ich przyszłości. Nie chwalę za dobre oceny, nie dopinguję do nauki – mówi Maria. – Ja uważam, że mąż ich za bardzo przyciska i wpędza w wyścig szczurów – dodaje. Aleksander z kolei zarzuca żonie, że odpuszcza im we wszystkim, nawet sprząta za nich. Mówi, że w rezultacie czuje się jak ten zły policjant, jedyny, który stawia jakiekolwiek wymagania. – Ciągle im tylko daje empatię, ale nic z tego nie wynika – żali się na żonę.
Ich dwoje dzieci chodzi do prywatnej szkoły o wysokim poziomie, ale młodsza córka zaczęła się bardzo opuszczać w nauce i nie lubi szkoły. Zdiagnozowano u niej ADHD i zapisano leki. Maria jest z tego zadowolona, jednak mąż uważa, że w tej chwili diagnozuje się ADHD zbyt łatwo. Uznaje, że przyczyną problemów córki jest wielogodzinne codzienne oglądanie TikToka, czemu pobłaża mama… Takie konflikty bywają w każdym domu i najczęściej nie jest tak, że jedna strona ma sto procent racji, a druga myli się całkowicie. Dlatego można przedstawić kilka zasad dobrego rozwiązywania konfliktów wychowawczych.

Co ważne – przepracować, co mniej ważne – odpuścić
Przede wszystkim – spokojnie możecie odpuścić w sprawach drugoplanowych. Jeden rodzic uważa, że dzieci powinny móc same sobie wybierać ubranie, drugi – że każdy wybór powinien być korygowany przez dorosłych. To jest akurat sprawa poboczna, można odpuścić i niech zadecyduje o tym ten rodzic, któremu bardziej na tym zależy.
Jednak jeśli chodzi o decyzje, które będą ważyć na przyszłości dziecka (np. kwestie leczenia, wyboru szkoły, zasad zdrowia cyfrowego w domu, sposobu dyscyplinowania) – rodzice muszą wypracować konsensus. W takich ważnych sprawach można poszukać konsultacji zewnętrznej, specjalistycznej, na pewno jednak trzeba zwrócić uwagę na kwalifikacje osoby doradzającej.

Szukajcie porad osób naprawdę kompetentnych
Osobiście przeraża mnie trend kierowania się poradami influencerów parentingowych i modnych autorów, którzy wypowiadają się swobodnie w kwestiach wychowawczych, nie mając ani wykształcenia kierunkowego, ani doświadczenia. Jeżeli na przykład pani specjalistka od marketingu po najpopularniejszych trendach w sieci montuje rolkę, w której powiela popularne treści, opieranie się na jej poradach może okazać się na dłuższą metę szkodliwe. Co ważne: w kwestiach naprawdę istotnych warto zasięgnąć nawet kilku opinii, by upewnić się co do kierunku działań. Generalnie, jeśli nie możecie dojść do porozumienia, rozważcie skorzystanie z pomocy mediatora, terapeuty rodzinnego lub psychologa. Profesjonalne wsparcie może pomóc w rozwiązaniu konfliktów i poprawie komunikacji.
Co istotne – nawet po tym, gdy wprowadziliście w życie konkretne pomysły i zalecenia wychowawcze, przyglądajcie się skutkom – w perspektywie kilku miesięcy. Być może dobre generalnie rozwiązanie jednak nie zadziała w waszej sytuacji. Nie powinno stać się to podstawą tryumfalnego odtrąbienia zwycięstwa: „a nie mówiłam, że to się nie uda?”, lecz zmiany podejścia i dalszego poszukiwania rozwiązań. Na szali leży dobro waszego dziecka.

Szanujcie już podjęte decyzje
Trzecia żelazna zasada to: nigdy nie podważaj decyzji drugiego rodzica. Nawet jeśli w danym momencie ona ci się nie podoba. Nigdy nie podważajcie decyzji ani autorytetu partnera przy dzieciach. Jeśli macie wątpliwości co do podjętej decyzji, omówcie to na osobności. Gdy odwołujecie decyzję drugiej osoby, nie stawiacie się bynajmniej w pozycji „dobrego rodzica”, a tylko pokazujecie, że oboje nie macie pomysłu na wychowanie. Choć dziecko chwilowo może być nawet zadowolone, na dłuższą metę nie ma poczucia bezpieczeństwa i będzie opierać się na autorytetach zewnętrznych, bo wy przestajecie być (oboje) postrzegani jako godni zaufania przewodnicy. Pół biedy, jeśli autorytetem dla dziecka staje się ktoś naprawdę godny zaufania, na przykład babcia. Fatalnie, jeśli jest to patoinfluencer z internetu.

Uczcie się pokojowo rozwiązywać konflikty
W swojej książce Marital Conflict and Children: An Emotional Security Perspective E. Mark Cummings i Patrick T. Davies z Uniwersytetu w Rochester identyfikują rodzaje najbardziej destrukcyjnych taktyk, których używają rodzice, a które szkodzą dzieciom: werbalna agresja – wyzwiska, obelgi i groźby porzucenia; fizyczna agresja – bicie i popychanie; taktyki milczenia, takie jak unikanie, wychodzenie, dąsy lub wycofywanie się; a nawet kapitulacja – poddanie się, które może wyglądać na rozwiązanie, ale nim nie jest. Cummings ostrzega: „Powinniście uważać, by nie kłócić się w obecności dzieci. Nasze badania pokazują, że wtedy konflikt ulega eskalacji, a rodzice tracą panowanie”.
Dlatego jedną z kluczowych umiejętności, jakie warto doskonalić w małżeństwie, jest właśnie zdolność pokojowego rozwiązywania konfliktów. Dzięki temu nasze dzieci też się tego uczą i stajemy się dobrym wzorcem.

Co robić, gdy konflikty są nierozwiązywalne?
Choć z reguły to nie różnice w podejściu wychowawczym są przyczyną rozwodu, jednak pary, które się rozstały, stoją w obliczu potężnego wyzwania – by nie wciągać dzieci w konflikt między dorosłymi i nie wykorzystywać ich jako broni przeciw drugiemu. Wiele osób ma problem ze zrozumieniem, że osoba, z którą ponieśliście porażkę w kwestii budowania szczęśliwego małżeństwa, nie jest automatycznie złym człowiekiem, złym rodzicem.

Problem alienacji rodzicielskiej
Najgorszym możliwym następstwem rozwodu może być zjawisko alienacji rodzicielskiej, gdy jedno z rodziców (niestety najczęściej jest to matka dziecka) uniemożliwia drugiemu kontakt z dzieckiem. Czasem jest to kwestia wyrachowania – jeśli drugi rodzic nie sprawuje opieki nad dzieckiem, można uzyskać wyższe alimenty. Częściej problem wynika z przekonania, że osoba, która nie sprawdziła się jako małżonek, nie jest w stanie być dobrym rodzicem.
Poza sytuacją znęcania się nad dzieckiem, druga osoba szczerze kocha dziecko, a ono kocha ją. Słyszałam niestety relacje, gdy matka oskarżała byłego męża o najgorsze możliwe rzeczy, twierdząc, że dzieci chcą z nim przebywać ze względu na syndrom sztokholmski (gdy ofiara wiąże się emocjonalnie z prześladowcą) lub przekupstwo. Z reguły dzieci chcą przebywać z drugim z rodziców, bo go szczerze kochają.
Syndrom alienacji rodzicielskiej został zidentyfikowany już latach 70. i opisuje sytuację, gdy jeden z rodziców aktywnie stara się zniechęcić dziecko do drugiego. Może to obejmować poniżające komentarze, nadmierne pobłażanie dziecku, nieegzekwowanie zasad lub mówienie dziecku, że to drugi rodzic jest całkowicie odpowiedzialny za rozpad rodziny. Osoby angażujące się w takie zachowania często są motywowane przez zazdrość o relację drugiego rodzica z dzieckiem. Mogą też wykorzystywać je jako narzędzie zemsty za nieudany związek, lub z urazy, że drugi rodzic zdaje się dobrze układać sobie życie na nowo lub wszedł w nowy związek.
Alienacja rodzicielska ma tragiczne skutki dla dziecka. Dzieje się tak, ponieważ dzieci identyfikują się z każdym z rodziców. Jeśli są przekonywane, że jeden z rodziców jest zły, zaczynają wierzyć, że również same są złe. Jak mogłoby być inaczej? Jeśli mój ojciec lub matka są złymi osobami, a ja jestem ich dzieckiem, to musi być prawda również o mnie. Drugą poważną konsekwencją jest indukowanie głębokiego, fałszywego poczucia winy. Dzieci często nie rozumieją, co dzieje się między skłóconymi rodzicami, i obwiniają siebie za ich problemy. Szybko wierzą, że jeden lub oboje rodziców opuszczają dom, ponieważ dziecko nie jest kochane.
Właśnie dlatego, gdy zachodzą tak głębokie urazy między byłymi małżonkami, potrzebne jest wsparcie emocjonalne każdego z rodziców z osobna (ukierunkowane na to, by poprawić komunikację między nimi), a także mediacje, a nawet terapia rodzinna. Mediacja może pomóc rodzicom w utrzymaniu zdrowych relacji z dziećmi i minimalizowaniu negatywnych skutków rozstania.

Przekupywanie
Niestety czasem można stać się „rodzicem z Disneylandu”, który jest definiowany jako rodzic, który rozpieszcza swoje dziecko prezentami i dobrą zabawą, pozostawiając większość lub całość obowiązków dyscyplinarnych drugiemu rodzicowi. Nazwa wzięła się od fundowania dziecku ekstatycznych przeżyć typu wyprawa do Disneylandu. Rodzice stają się „disneyowskimi” z dwóch powodów: celowo, aby podważyć autorytet drugiego rodzica, lub nieświadomie, chcąc maksymalnie wykorzystać ograniczony czas z dziećmi. Może być to też próba udowodnienia sobie, że jest się tym prawdziwym, kochającym rodzicem.
Niezależnie od motywacji efekt będzie podobny – dziecko z czasem zaczyna mieć dość nadmiaru zabawy, braku granic, odpowiedzialności. Przykładem ostrzegawczym może być dobrze zarabiający tata, który zaczął dawać synowi gigantyczne kieszonkowe, wielokrotnie przewyższające alimenty, które otrzymywała była żona. Otrzeźwienie przyszło, gdy okazało się, że syn wydaje te pieniądze na… narkotyki. Pieniądze nie zastąpiły relacji z tatą, której syn pragnął i która zostawiła w nim emocjonalną przepaść.

Wyjście z czarnej dziury rodzicielskiego konfliktu
Jeżeli chcecie, by dzieci nie ucierpiały wskutek konfliktów (niezależnie o jakim podłożu) między rodzicami, powinniście stawiać na kilka uniwersalnych zasad wychowawczych.
Bądźcie konsekwentni. Trzymajcie się ustalonych reguł i zasad, którymi ma kierować się dziecko. Obejmuje to np. obowiązki domowe, ograniczenia w dostępie do elektroniki, pory kładzenia się spać i wstawania.
Pamiętajcie, by spory między wami nie stawały na przekór rozwojowi dziecka. Jeśli dziecko na przykład uprawia sport i po rozwodzie przebywa jakiś czas z mamą, a czasem z tatą, zadbajcie, by mogło trenować w obu domach. Tak samo z grą na instrumencie czy pasjami, hobby. Natomiast jeśli na skutek sporów nastąpił w waszym domu kryzys finansowy, nie pozbawiajcie dziecka możliwości uprawiania hobby, biorąc konsekwencje tego na siebie.
Zachęcajcie do odpowiedzialności. Ważnym obowiązkiem rodzica jest nauczenie dzieci odpowiedzialności. Upewnijcie się, że ścielą łóżka, sprzątają pokoje, sprzątają po sobie lub wykonują drobne obowiązki. To nie musi zajmować dużo czasu, ale nauczanie dzieci jest równie ważne, jak zabawa z nimi, jeśli nie ważniejsze.
Uczcie je. Jak wspomniano wcześniej, kluczową rolą rodzica jest bycie nauczycielem. Wykorzystujcie różne sytuacje życiowe jako szansę nauki. Jeżeli zdarzy wam się np. pokłócić w obecności dziecka, pogódźcie się też i opiszcie proces, dzięki któremu udało się wam dogadać. Nauczcie je sportu, hobby, gry na instrumencie lub po prostu zachęcajcie do samodzielnej nauki. Zabawa jest dobra, ale trwa tylko chwilę. Efekty nauki utrzymują się całe życie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki