To jedna z kultowych scen serialu Czterdziestolatek. Minister Zwiastowicz odwiedza przebywającego w szpitalu inżyniera Karwowskiego. Jeden ze współpacjentów, grany przez mistrza drugiego planu Wiesława Drzewicza, co jakiś czas wykrzykuje: „I to się nadaje do prasy, a nie tylko kelnerzy i kelnerzy!”. Odcinek, w którym pojawił się ten epizod, pochodzi z roku 1977.
Dziś mało kto pamięta, że w połowie lat 70 ubiegłego stulecia kelnerzy należeli do dyżurnych bohaterów negatywnych ówczesnych PRL-owskich mediów. Ale rozdrażnienie kelnera spowodowane faktem, że należy do tego grona, wciąż jest zrozumiałe dla widzów kolejnych pokoleń. Mało kto (może z wyjątkiem celebrytów) lubi znajdować się nieustannie pod medialną lupą. A tym bardziej być bohaterem rutynowych, a nawet oklepanych tematów, którymi się zajmują zarówno tradycyjne, jak i tzw. nowe media. Wydaje się więc, że nie powinna dziwić irytacja części polskich katolików tym, że oni i Kościół, który tworzą, znaleźli się w sferze niemal nieustannego zainteresowania gazet, radia, telewizji czy mediów społecznościowych.
W ekskluzywnym hotelu
To faktycznie denerwujące, gdy zajmująca się przede wszystkim ekologią dziennikarka nagłaśnia w internecie sprawę przyjęcia pierwszokomunijnego w ekskluzywnym i bardzo drogim hotelu. Dokuczliwe tym bardziej, że zgodnie z dzisiejszą powszechną praktyką materiał powielają inne media o naprawdę znaczących zasięgach, nie wykluczając tabloidu.
Ale nie chodzi tylko o to jedno zdarzenie. W ostatnich tygodniach w co najmniej kilku dużych mediach w Polsce pojawiła się wręcz seria materiałów poświęconych Pierwszej Komunii Świętej, z naciskiem na przesadę w ubiorach, prezentach, biesiadach itp. Nie zabrakło nie tylko opisów sytuacji, w których przekraczano granice rozsądku, wywiadów i krytycznych opinii świeckich publicystów, wypowiedzi duchownych oraz listów zdegustowanych, a nawet nadzwyczaj oburzonych czytelniczek.
Czy świeckie, komercyjne media to najwłaściwsze miejsce na tego typu treści? Pojawiają się wątpliwości i podejrzenia. Może odbiorcom znudziły się inne tematy i w pogoni za czytelnictwem, oglądalnością, klikalnością redakcje sięgają po kwestie nadające się raczej do tygodników i portali katolickich, wręcz kościelnych? Jest też inna możliwość – mamy do czynienia z zaplanowaną i zorganizowaną akcją antykościelną, której celem jest niszczenie wizerunku Kościoła, katolicyzmu, wiary i obrzydzanie ich zwłaszcza młodemu pokoleniu.
„Opiłowywanie” katolików
Wystarczy zajrzeć do serwisów społecznościowych lub posłuchać rozmów w parafii, żeby odkryć, że przekonanych o celowym, antykatolickim działaniu jest sporo. Niektórzy nie mają wątpliwości, że medialne materiały, wytykające Kościołowi już nie tylko bardzo poważne nadużycia seksualne duchownych, ale „czepiające się” takich spraw, jak wystawne przyjęcia pierwszokomunijne i drogie prezenty, łączą się ściśle z decyzją prezydenta Warszawy o usunięciu symboli religijnych z miejskich urzędów. Uważają, że z jednej strony mamy do czynienia z rugowaniem polskich katolików i ich wiary z przestrzeni publicznej, z drugiej z eliminowaniem ich ze sfery pozytywnych skojarzeń. Są przeświadczeni, że Kościół stał się dzisiaj w naszym kraju przysłowiowym chłopcem do bicia, a w tle jest plan całkowitego zepchnięcia go na margines. Uważają, że trwa zapowiadane przez jednego z polityków „opiłowywanie” katolików. Nie żartują. Naprawdę czują się zagrożeni i prześladowani. I to nie od pół roku, ale od dawna.
W styczniu br. dziennik „Le Figaro”, powołując się na dane francuskiej organizacji pozarządowej Portes Ouvertes, alarmował, że na całym świecie wzrasta przemoc wobec chrześcijan. Uzasadnił tę tezę danymi, według których w 2023 roku około 365 mln wyznawców tej religii zaznało prześladowań, o 5 mln więcej niż rok wcześniej. Streszczając artykuł z zagranicznej gazety, Polska Agencja Prasowa podała, że w 2023 roku chrześcijanie doświadczyli „poważnych prześladowań i dyskryminacji w 78 krajach”. W informacji PAP nie wspomniano jednak o jakichkolwiek prześladowaniach w naszej ojczyźnie.
2,4 tys. postępowań w prokuraturach
Jednak kilkanaście miesięcy wcześniej, w październiku 2022 r., ówczesny wiceminister sprawiedliwości informował na Jasnej Górze, że polskie prokuratury prowadziły wtedy ponad 2,4 tys. postępowań dotyczących prześladowania chrześcijan, wobec 163 w roku 2015. „Skala wzrostu dyskryminacji, agresji wobec wiernych jest gigantyczna” – ocenił.
Mówił o niszczeniu krzyży i kościołów, przywołując przykład zniszczenia drogi krzyżowej w Jerzmanowicach. Mówił też o prześladowaniu ludzi w internecie i „spychaniu chrześcijan na margines życia społecznego w wielu obszarach”. Wspomniał na przykład o rezygnacji z konkursu o tematyce biblijnej w szkole w Łodzi oraz zdjęciu ze ściany krzyża w szkole w Szczecinie. „Jeżeli nie postawimy temu tamy, to za chwileczkę chrześcijanie w swoim kraju będą traktowani jak sekciarze” – przekonywał.
W niektórych katolickich środowiskach w naszym kraju za atak na Kościół i dyskryminowanie wierzących uznano masowe protesty związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. Dotyczył on niezgodności z konstytucją możliwości aborcji z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Dochodziło wówczas do malowania napisów na ścianach świątyń, przerywania liturgii, a także wznoszenia antykościelnych okrzyków. Niektórzy duchowni sugerowali wówczas, że zarówno same wydarzenia, jak i medialne relacje ich dotyczące, to akty prześladowania polskich katolików.
Uwaga nieustannie przychylna
Czy jednak każda dotycząca Kościoła i katolików informacja w mediach ma zawsze antyeklezjalny charakter? Podczas niedawnego długiego weekendu na stronach Onetu, Gazety.pl, Wprostu, Radia ESKA i programu Dzień Dobry TVN pojawiło się pytanie, czy 1 albo 3 maja katolicy mają obowiązek pójścia na Mszę św.? Co stało za poruszeniem w tych konkretnych mediach takiego tematu? Dążenie do większej klikalności? Ton materiałów nie wskazywał raczej na próbę wyśmiania problemu.
Skąd więc podjęcie tej kwestii? Niewykluczone, że ze sposobu, w jaki świeckie media patrzą na Kościół. Trzy lata temu w rozmowie z KAI ks. Rafał Pastwa z Instytutu Dziennikarstwa i Zarządzania KUL zwracał uwagę, że współczesne środki przekazu opisują Kościół i jego pasterzy językiem marketingu politycznego. Dodawał, że Kościoła nie można zredukować wyłącznie do instytucji o charakterze doczesnym. Problem w tym, że świeckie media patrzą na Kościół niemal wyłącznie w tej perspektywie. Czy można od nich wymagać, aby uwzględniały w każdym swoim materiale dotykającym Kościoła jego wymiar nadprzyrodzony i troskę o zbawienie człowieka? Zwłaszcza w sytuacji, w której – jak zauważył badacz z KUL – to tylko jedna strona medalu. Dlaczego? Ponieważ z drugiej sam Kościół dostosował się w wielu obszarach do mentalności i logiki mediów.
Świeckie media są częścią rzeczywistości, w której istnieje dziś i pełni swoją ewangelizacyjną misję Kościół. Byłoby dziwne, gdyby go nie dostrzegały i nie poświęcały mu swojej uwagi. Można jednak zauważyć oczekiwanie znaczącej części polskich katolików, że będzie to uwaga nieustannie przychylna, a nawet przyjazna. Biorąc pod uwagę zapowiedzi Jezusa, dotyczące przyszłości Jego uczniów, jak i pierwsze wieki chrześcijaństwa, jest to oczekiwanie co najmniej zaskakujące. Wiadomo, że chrześcijanie nie żyli wtedy w atmosferze powszechnej życzliwości. I byli uważnie obserwowani przez otoczenie. Zapewne dostrzegano i punktowano ich słabości. Jednak obserwatorom rzucało się w oczy przede wszystkim co innego. „Patrzcie, jak oni się miłują!” – mówili między sobą poganie, przyglądający się wyznawcom Jezusa Chrystusa.
Jak zauważył ks. Andrzej Draguła podczas spotkania opłatkowego w Domu Arcybiskupów Warszawskich 15 stycznia 2019 roku, na prawdziwy wizerunek Kościoła składają się z jednej strony „słabość, bojaźń i wielkie drżenie” jego członków, z drugiej – „moc Boża”. „Ta słabość, bojaźń i wielkie drżenie objawiają się ostatnio mocniej niż kiedykolwiek. Teraz trzeba, żeby objawiła się moc Boża”.