Logo Przewdonik Katolicki

Turysta nie zawsze mile widziany

Karolina Sternal
fot. Chris J. Ratcliffe/Lumix/Getty Images

Masowa turystyka staje się problemem. Chodzi nie tylko o niewłaściwe zachowania turystów i niekontrolowany rozrost infrastruktury, ale także o wynikające z tego zagrożenie dla zabytków oraz środowiska naturalnego.

Tysiące mieszkańców Wysp Kanaryjskich protestowało w kwietniu przeciwko masowej turystyce. Ten hiszpański archipelag stale zamieszkuje nieco ponad 2 mln osób, a w ubiegłym roku odwiedziło go około 16 mln turystów. Uczestnicy ulicznych manifestacji wzywali władze do wstrzymania budowy kolejnych hoteli oraz ośrodków turystycznych. Protest był także formą solidarności z grupą, która w tym czasie podjęła strajk głodowy na znak sprzeciwu wobec niekontrolowanego napływu turystów, co, ich zdaniem, doprowadziło do zanieczyszczenia środowiska i niszczenia przyrody.

Ograniczają, choć zarabiają
– Takich miejsc, w których stali mieszkańcy wyrażają sprzeciw wobec zwiększającego się napływu turystów, przybywa. I nie chodzi jedynie o niezadowolenie z powodu hałasu, zaśmiecania, chaosu komunikacyjnego czy niewłaściwych zachowań. Ludzie coraz częściej zauważają, jakie niekorzystne skutki dla zabytków i przyrody niesie za sobą masowy ruch turystyczny – mówią Maria i Wojciech. Małżonkowie zaczęli zwiedzać świat w latach 90., gdy wyrobienie paszportu przestało być problemem. Mają na swoim koncie większość najczęściej odwiedzanych miejscowości i szlaków. – Od początku stawialiśmy na indywidulane podróżowanie, co dało nam możliwość lepszego przyjrzenia się codziennemu życiu mieszkańców – kontynuują. – Problem w tym, że w takich krajach jak Hiszpania, Grecja, Egipt i wielu innych turystyka stanowi podstawę bytu wielu rodzin. Z drugiej strony, sami to zauważaliśmy, spora część turystów zupełnie nie szanuje lokalnej społeczności i tego wszystkiego, co sprawia, że takie miejsca są wyjątkowe – wyjaśniają.
Do rozwoju turystyki na masową skalę przyczyniły się przede wszystkim tanie loty, baza noclegowa na każdą kieszeń oraz towarzysząca jej infrastruktura, służąca wypoczynkowi i rozrywce. Turystów przyciągają słynne plaże, starożytne budowle czy cuda natury. Tłumy odwiedzających to nie tylko tłok, hałas, śmieci, korki oraz utrudnienia w codziennym funkcjonowaniu dla miejscowych, ale również zagrożenie dla zabytków i środowiska naturalnego. Dlatego też przybywa miejsc, które wprowadzają limity. Najczęściej są to kraje, które żyją z turystyki, i choć może to oznaczać straty finansowe, to ich władze są zmuszone do podjęcia takich kroków z uwagi na konieczność ochrony atrakcji, z których one słyną.

W trosce o zabytki i przyrodę
Takie właśnie kroki podjęły władze Dubrownika, po tym, jak UNESCO ostrzegło, że jeśli tłumy zwiedzających nie zostaną ograniczone, to miasto zostanie usunięte z listy światowego dziedzictwa kulturowego. W tym celu zainstalowano kamery do zliczania gości. Dziennie może ich przybyć do miasta 8 tysięcy.
Jeszcze więcej osób niż Dubrownik odwiedza Wenecję. Co roku ściągają do niej miliony turystów, aby podziwiać architektoniczne cuda i zabytki. Największy tłok jest podczas słynnych karnawałów. Dlatego też władze miejskie wprowadziły limity. Chodzi o ograniczenie liczby osób wpuszczanych wszędzie tam, gdzie odbywają się karnawałowe spektakle, pokazy, parady i koncerty. Jednak to niejedyny pomysł na ograniczenie masowej turystyki. Jako pierwsze miasto na świecie Wenecja wprowadziła w tym roku opłaty za wstęp. Osoby powyżej 14. roku życia, które nie mają wykupionego noclegu, za wejście do historycznego centrum miasta będą płacić 5 euro.
Innym miejscem, które wprowadziło limit, jest mauzoleum Tadź Mahal w Indiach. W tym przypadku ograniczenie dotyczy wyłącznie krajowych turystów. Limit nie dotyczy cudzoziemców, którzy za to płacą więcej za bilety wstępu. Z limitem muszą się także liczyć turyści planujący odwiedzić Machu Picchu w Peru. Zgodnie z decyzją tamtejszych władz starożytne miasto Inków dziennie może zwiedzać 2,5 tys. osób.
Coraz więcej ograniczeń jest również wprowadzanych w życie w trosce o zachowanie środowiska naturalnego. Z tego właśnie powodu australijskie władze wprowadziły limit osób przebywających jednocześnie na wyspie Lord Howe, która jest częścią ekosystemu rzadkich zwierząt oraz roślin. Podobne działania zostały podjęte na Galapagos, który może odwiedzić maksymalnie 100 tys. turystów rocznie. Jeszcze przed pandemią, na okres trzech miesięcy (od czerwca do września), została zamknięta słynna plaża Maya Bay w Tajlandii. Powodem było niszczenie rafy koralowej spowodowane krytycznym poziomem wód, wywołanym przez napływ turystów.
Z myślą o ochronie przyrody także w Europie są wprowadzane coraz liczniejsze ograniczenia. I tak irlandzką wyspę Skellig Michael rocznie może odwiedzić maksymalnie 15 tys. gości. Nadmierna liczba turystów zagraża plażom Sardynii i Sycylii. Chętni do korzystania z ich uroków muszą rezerwować miejsce za pomocą aplikacji co najmniej 72 godziny przed wizytą. Celem jest ochrona zwierząt, plaż i morza. Dodatkowo Sardynia nakłada kary na turystów (od 500 do 3 tys. euro), którzy wyniosą z plaż piasek, kamyki czy muszle.

Turysta na gazie
Masowa turystyka ma jeszcze jedno oblicze. Część turystów odwiedza popularne miejscowości nie tyle z uwagi na cenne zabytki czy unikalną przyrodę, ile z powodu rozlicznych rozrywek, z jakich mogą tam korzystać. Tak jest w Amsterdamie, który rocznie odwiedza około 18 mln gości. Chodzi m.in. o turystów z Wielkiej Brytanii, głównie tych między 18. a 35. rokiem życia. Dlatego Holendrzy zdecydowali się nawet na przeprowadzenie kampanii skierowanej do młodych Brytyjczyków, aby zniechęcić ich do odwiedzania Amsterdamu.
Hiszpański archipelag Baleary, w skład którego wchodzą między innymi Majorka i Ibiza, od lat jest postrzegany jako jedno z najbardziej imprezowych miejsc na świecie. Wieczory kawalerskie i panieńskie, które zwykle oznaczają bardzo pijanych turystów, są stałym elementem większości z tamtejszych kurortów. Skandaliczne i obsceniczne zachowania są problemem nie tylko dla tych, którzy przyjeżdżają tam faktycznie odpocząć, ale także dla mieszkańców. Władze wysp podejmują różne kroki, aby zmniejszyć liczbę pijanych gości na ulicach. W niektórych hotelach obowiązuje limit drinków na osobę, nawet przy ofercie all inclusive, a kilka miejscowości wprowadziło zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach pomiędzy godz. 21.00 a 8.00 rano oraz spożywania go w tym czasie w przestrzeni publicznej.

Polska dyskutuje
W naszym kraju dyskusja o ciemnych stronach masowej turystyki toczy się głównie w mediach, gdzie od czasu do czasu pojawiają się głosy mieszkańców i bardziej wymagających gości skarżących się na uciążliwości związane z hałasem, parkowaniem, śmieceniem i niewłaściwym zachowaniem urlopowiczów. Chodzi przede wszystkim o nadmorskie kurorty, miejscowości na Mazurach oraz w górach. Tatrzański Park Narodowy prowadzi liczne kampanie, które mają na celu przekonanie turystów do dbałości o unikalną przyrodę tego obszaru. Niektóre polskie miejscowości próbowały iść za głosem ograniczenia ruchu turystycznego, jednak sytuację zmieniła pandemia, która na całym świecie ograniczyła podróże. Ten rok ma być pod tym względem przełomowy i zakończyć światowy kryzys branży turystycznej.
– Po wielu latach naszego podróżowania jesteśmy przekonani, że podobnie jak inne gałęzie światowej gospodarki, także turystyka wymaga zmian – mówią Maria i Wojciech. – Chodzi przede wszystkim o zbudowanie społecznej świadomości związanej z podróżowaniem i właściwymi zachowaniami sprzyjającymi poszanowaniu odwiedzanych miejsc i ich mieszkańców. W założeniu turystyka miała na celu poznawanie historii, kultury i przyrody, a nie ich dewastowanie. W takich miejscach turystyka rozrywkowa niszczy tę ideę.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki