Na przełomie kwietnia i maja w Sacrofano pod Rzymem odbyło się międzynarodowe spotkanie „Proboszczowie dla synodu”. Uczestniczył w nim jako jeden z czterech delegatów z Polski ks. Mirosław Tykfer, poprzedni redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”, a obecnie proboszcz w parafii pw. św. Jana Marii Vianneya w Poznaniu, zaangażowany też w archidiecezji poznańskiej (i nie tylko) w proces synodalny na jego pierwszym etapie. Na profilu społecznościowym parafii, której jest proboszczem, mówił, że przed drugą sesją synodu papież, po wysłuchaniu głosów świeckich, chciał się też wsłuchać w głos księży, zwłaszcza tych, którzy są najbliżej ludzi i którzy biorą odpowiedzialność za swoje wspólnoty. Słusznie też zauważył w wywiadzie dla jednego z tygodników, że dotychczas w historii Kościoła papież nigdy nie zaprosił bezpośrednio proboszczów jako reprezentantów wszystkich lokalnych Kościołów na świecie. Dotychczas takimi reprezentantami byli biskupi, udający się na synody czy sobory.
W liście do proboszczów, poprzedzającym spotkanie pod Rzymem, papież Franciszek napisał: „Proboszczowie znają to wszystko bardzo dobrze, znają od wewnątrz życie Ludu Bożego, jego znoje i radości, jego potrzeby i bogactwa. Dlatego Kościół synodalny potrzebuje swoich proboszczów: bez nich nigdy nie będziemy w stanie nauczyć się podążania razem, nigdy nie będziemy w stanie podjąć drogi synodalności, będącej „drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia”.
Wielu proboszczów zaangażowanych było w proces synodalny od początku. W końcu także oni stanowią część Ludu Bożego. Mogli więc, jak każdy, wypowiedzieć się w grupach synodalnych. Teraz jednak Franciszek chciał usłyszeć głos tych, którzy w Kościele mają szczególne zadanie do spełnienia, mają swoją odpowiedzialność, są – jeśli można tak powiedzieć – na pierwszej linii frontu, albo lepiej, nawiązując do opieki medycznej, ludźmi pierwszego kontaktu w sprawach związanych z wiarą.
Papież najpierw jednak przypomina, jakie jest podstawowe zadanie księdza: głoszenie Słowa i sprawowanie sakramentów, zwłaszcza Eucharystii. Dlatego zadaniem proboszczów (i całego Kościoła!) jest rozeznanie, co w tym pomaga, a co przeszkadza. Papież przekonuje: „Po drodze odkryjemy również, jak uwolnić naszą posługę od tych aspektów, które czynią ją bardziej uciążliwą i na nowo odkryć jej najprawdziwszy rdzeń: głoszenie Słowa i gromadzenie wspólnoty na łamaniu chleba”.
Następnie Franciszek zaprasza „braci proboszczów” – trudno nie dostrzec tu ducha ignacjańskiego – do rozeznawania darów i charyzmatów, które Bóg rozdzielił w powierzonej mu wspólnocie. To nie jest tak, że wszystko musi spoczywać na barkach proboszcza. Odkrycie tych darów i włączenie ich w budowanie wspólnoty parafialnej powinno, zdaniem papieża, przynieść także konkretną duchową korzyść samym księżom. „Jestem przekonany, że w ten sposób wydobędziecie wiele ukrytych skarbów i będziecie mniej osamotnieni w wielkim zadaniu ewangelizacji, doświadczając radości prawdziwego ojcostwa, które nie dominuje, lecz raczej wydobywa z innych, mężczyzn i kobiet, wiele cennego potencjału” – przekonuje Franciszek.
Jest jeszcze jedna warta odnotowania sugestia papieża. To budowanie wspólnoty między samymi prezbiterami. A także prezbiterami i biskupami. Franciszek mówił już o tym jakiś czas temu podczas odbywającego się w Rzymie sympozjum na temat kapłaństwa. Pisałem o tym w „Przewodniku” nr 18/2023. Teraz papież wraca do tematu i przekonuje:
„Nie możemy być autentycznymi ojcami, jeśli nie jesteśmy przede wszystkim synami i braćmi. Nie jesteśmy w stanie wzbudzić komunii i uczestnictwa w powierzonych nam wspólnotach, jeśli nie żyjemy nimi przede wszystkim między sobą”.
Z całą pewnością łatwiej mówi się o wspólnocie, niż autentycznie ją buduje. Łatwiej się mówi o Kościele, niż faktycznie go współtworzy. Albo dla niego cierpi. Papież zapewnia: „Jestem u waszego boku na tej drodze, którą i ja staram się przebyć”. Może więc to dobry impuls do tego, by na nowo odkryć Kościół jako realną wspólnotę braci i sióstr, którzy potrafią być razem mimo dzielących ich różnic?