Logo Przewdonik Katolicki

Zabójcze decybele

Angelika Szelągowska-Mironiuk
fot. Getty Images

Nadmierny hałas jest traktowany jako jeden z rodzajów zanieczyszczenia środowiska – wpływa niszcząco na florę i faunę tak samo jak ścieki w akwenach, miejski smog czy zatrucie gleby metalami ciężkimi. To jednak ten rodzaj zanieczyszczenia, który nauczyliśmy się bagatelizować.

Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia równoważny poziom dźwięku na zewnątrz budynku nie powinien przekraczać 55 decybeli w ciągu dnia i 45 decybeli w nocy. Długotrwała ekspozycja na hałas powyżej 65 decybeli może powodować nieodwracalne skutki dla ciała człowieka – przypomina o tym między innymi obchodzony 25 kwietnia Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem. Niestety wciąż nie umiemy (albo z powodów kulturowych nie chcemy) przyjąć skutecznych rozwiązań, które choć trochę ograniczyłyby wpływ niechcianych dźwięków na życie Polaków.

Ciało udręczone hałasem
Naturalnie, kiedy zastanawiamy się nad  tym, jaki wpływ hałas może mieć na zdrowie człowieka, jako pierwsza odpowiedź często pojawia się uszkodzenie słuchu. Sama do tej pory mam zapisaną w pamięci tabelę z podręcznika do trzeciej klasy szkoły podstawowej, w której rozpisane były poszczególne natężenia dźwięku, elementy natury i urządzenia, które taki poziom dźwięku emitują, oraz – zaznaczony zielono-czerwonym „ombre” – wpływ określonego poziomu hałasu na organizm człowieka. Już dziewięciolatki z pokolenia milenialsów wiedziały zatem, że mieszkanie tuż przy lotnisku albo praca na budowie bez zatyczek do uszu może sprawić, że nasz zmysł słuchu zostanie nieodwracalnie uszkodzony. Doniesienia naukowe wskazują jednak, że hałas nie tylko niszczy nasze przewody słuchowe, ale także wiele innych części ciała, przede wszystkim układ nerwowy. Częste narażenie na hałas powoduje problemy z koncentracją, zapamiętywaniem, trudności ze skupieniem uwagi, a także zaburzenia snu. Ekspozycja na hałas może też… prowadzić do wystąpienia choroby Alzheimera – w mózgach osób przebywających w hałasie gromadzi się beta-amyloid, czyli białko, które odgrywa rolę w powstawaniu tej przypadłości. Również negatywne skutki dla układu nerwowego nie wyczerpują wszystkich możliwych szkód, jakie może przynieść hałas narażonym na niego ludziom. Życie w hałasie wpływa także negatywnie na układ krwionośny (poprzez podnoszenie ciśnienia krwi), pokarmowy (zwiększa ryzyko choroby wrzodowej), a nawet, za sprawą wzrostu poziomu kortyzolu, sprzyja występowaniu insulinooporności oraz otyłości typu wisceralnego. Badacze piszą nawet, że hałas jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla zdrowia naszego społeczeństwa: „Hałas związany z transportem jest jednym z trzech głównych czynników, obok biernego palenia i narażenia na pyły drobnocząsteczkowe, oddziałujących na zdrowie publiczne, a także jest przyczyną zwiększonej zapadalności na choroby układu krążenia i przedwczesnej umieralności z powodu tych chorób” (Alicja Bortkiewicz, Norman Czaja, Pozasłuchowe skutki działania hałasu ze szczególnym uwzględnieniem chorób układu krążenia, Forum Medycyny Rodzinnej 2018, tom 12, s. 44.)
Co zaskakujące – i smutne – ciało człowieka nie jest w stanie przyzwyczaić się do życia w hałasie. Owszem, osoby żyjące w pobliżu ruchliwych dróg czy miejskich „imprezowni” deklarują czasem, że głośnych dźwięków już nie słyszą. Znam nawet (i nie jest to miejska legenda!) historię pewnej łodzianki, która kilkadziesiąt lat temu mieszkała tuż przy przędzalni, emitującej huk przez wiele godzin w ciągu dnia. Kobieta twierdziła, że przywykła do nieustannego dźwięku maszyn – i rzeczywiście, na poziomie „bagatelizowania” hałasu było to możliwe. Jednak zabójcze decybele wykonują swoją destrukcyjną pracę w naszym ciele nawet wtedy, gdy pozornie „przestajemy słyszeć” dudniące dźwięki. To, że z konieczności nauczymy się zasypiać przy głośnej muzyce, dobiegającej z klubu usytuowanego blisko naszego domu, nie oznacza wcale, że nasze ciało nie będzie odczuwało szeroko zakrojonych skutków ekspozycji na decybele. Wówczas nieustanny hałas stanie się po prostu (o, ironio!) naszym cichym zabójcą.

Polska w huku
Nadmierny hałas jest traktowany jako jeden z rodzajów zanieczyszczenia środowiska – wpływa niszcząco na florę i faunę tak samo jak ścieki w akwenach, miejski smog czy zatrucie gleby metalami ciężkimi. Jest to jednak ten rodzaj zanieczyszczenia, który niejako nauczyliśmy się bagatelizować: któż z nas nie słyszał, że skoro mieszka w dużym mieście, to musi się do huku przyzwyczaić? Skargi mieszkańców miast (i nie tylko) na nadmiar decybeli nierzadko są zbywane tekstami w stylu: „niech sobie kupi zatyczki do uszu” albo „jeśli komuś jest źle, to niech najlepiej wyniesie się w Bieszczady!”.
Hałas wydaje się naturalną (sic!) konsekwencją rozwoju cywilizacji. Potrzebujemy przecież licznych szlaków komunikacyjnych, a mieszkanie w budynku wielorodzinnym wiąże się z tym, że któryś z sąsiadów może być amatorem puszczania głośnej muzyki. Nie sposób byłoby „wyciszyć” całego świata – jednak sytuacja, która panuje w wielu polskich miastach (np. w stolicy), już dawno wymknęła się spod kontroli i jest wręcz dramatyczna: oszacowanie dla Warszawy wskazuje, że w strefie hałasu drogowego w przedziale 55–60 dB mieszka niemal 19 proc. ludności, 60–65 dB – niecałe 16 proc., 65–70 – ok. 8 proc., 70–75 – niecałe 2 proc., a 0,09 proc. znosi hałas powyżej 75 dB (www.antigold.gr/halas-w-polskich-miastach).
Najgłośniejsze osiedle spośród tych ulokowanych w wielkich aglomeracjach mieści się natomiast poza Warszawą – jest to osiedle Tysiąclecia w Katowicach (dokładnie: budynek przy ul. Piastów 3), którego mieszkańcy narażeni są na hałas wynoszący 73 decybele. Dla porównania: 70 decybeli wynosi poziom głośności zatłoczonej restauracji lub darcie kartek. Hałas w tym miejscu wynika z bliskiej odległości od ruchliwej, wielopasmowej drogi. Obecnie w Polsce i Europie to właśnie hałas drogowy, wydawany przez pędzące samochody, jest jedną z przyczyn dyskomfortu akustycznego mieszkańców. Brak sprawnego transportu publicznego w naszym kraju sprawia, że podróżowanie samochodem, a tym samym emisja hałasu, staje się dla wielu z nas koniecznością – a budowanie dróg na nasypach i nie najlepszej jakości nawierzchnia jezdni (także tych nowych) sprawia, że hałas potrafi nieść się bardzo, bardzo daleko. Nawet kupienie domu czy mieszkania poza granicami dużego miasta nie gwarantuje komfortu życia w ciszy: przekonali się o tym między innymi mieszkańcy jednego ze zgierskich osiedli, którym niemal „pod oknami” wybudowano trasę S-14, a następnie… nie zabezpieczono domostw przed hałasem wałem ziemnym, który kończy się niejako przed osiedlem. Tego typu inwestycje drogowe (choć same w sobie często potrzebne) z uwagi na „przeoczenie” interesów mieszkańców pobliskich domów wywołują frustrację obywateli, a także ograniczają ich zaufanie do instytucji państwa czy samorządów. Przede wszystkim zaś przyczyniają się do licznych problemów zdrowotnych, których za pomocą wdrożenia prostych niekiedy rozwiązań można by było uniknąć.

Ukrywamy, nie wyciszamy
Nie łudźmy się, na chwilę obecną nie jest możliwe, aby każdy, kto tego pragnie, mógł żyć w warunkach niezmąconej ciszy. Zamieszkanie w sąsiedztwie lasu lub cichej łąki (nieprzeciętej autostradą) stanowi w Polsce rodzaj przywileju, dostępnego dla osób naprawdę dobrze sytuowanych. Wyciszenie miast do takiego poziomu, jak udało się to np. w niektórych miastach Holandii, wymagałoby naprawdę gruntownych (i kosztownych) zmian w infrastrukturze. Możemy natomiast obniżyć – przynajmniej w większości miejsc, w których mieszkańcy skarżą się na hałas – poziom decybeli do takiego poziomu, który nie będzie rujnował zdrowia. Pierwszym elementem byłoby działanie, które mogłoby nie spodobać się części kierowców, uważających szybką jazdę za swoje niezbywalne prawo – mam tu na myśli obniżenie dozwolonej prędkości na drogach przebiegających w pobliżu budynków mieszkalnych, szpitali czy placówek oświatowych oraz konsekwentne karanie osób łamiących przepisy. Konieczne jest także odpowiednie wyciszanie dróg: budowanie wysokiej jakości ekranów akustycznych lub stosowanie wałów ziemnych, które nie dość, że pochłaniają dźwięk, to jeszcze prezentują się bardziej estetycznie niż ekrany. Na poziomie lokalnym ważne jest, aby głośne imprezy miejskie nie odbywały się tam, gdzie ludzie zazwyczaj szukają ciszy (np. w miejskich parkach), a cisza nocna obowiązywała nie tylko na papierze. A co nam nie pomoże? Jak to zwykle bywa: maskowanie problemu. Polska, mimo ogromnego zanieczyszczenia hałasem, nieco ponad dekadę temu zamiast dążyć do „wyciszenia” szczególnie narażonych na głośność rejonów, zdecydowała się… podnieść normy hałasu. Jak czytamy w jednym z opracowań: „w komisjach europejskich toczą się prace nad uregulowaniami, które mają doprowadzić do obniżenia emisji hałasu komunikacyjnego (…), natomiast w Polsce ukrywa się problem nadmiernej emisji hałasu wprowadzeniem wyższych poziomów dopuszczalnych. W raportach WIOŚ, publikowanych corocznie do 2012 roku, wskazywano znaczne przekroczenia poziomów hałasu (…). Problem ten zauważalnie zmalał po wprowadzeniu wyższych poziomów dopuszczalnych hałasu komunikacyjnego, mimo że natężenie ruchu w tych miastach wzrosło i spowodowało nieznaczne podwyższenie rejestrowanych wartości hałasu (Katarzyna Wolniewicz, Adam Zagubień, Zasadność ekranowania dróg w świetle obowiązujących poziomów dopuszczalnych hałasu, s. 57).
Oznacza to, że na tę chwilę obowiązujące normy hałasu są wyższe, niż rekomenduje to chociażby WHO. Jako osoba związana z ochroną zdrowia mam nadzieję, że pewnego dnia wrócimy do poprzedniego poziomu dopuszczalnego hałasu. Jest to tak samo niezbędne dla zdrowia mieszańców naszego kraju, jak istnienie zakazu palenia w miejscach publicznych, niesprzedawanie alkoholu niepełnoletnim czy sprawne działanie szpitali.
Z kolei jako realistka i była mieszkanka bardzo głośnej części dużego miasta sugeruję i polecam, aby na ile to tylko możliwe, szukać ciszy. Nie zawsze można wyprowadzić się z domu położonego blisko lotniska – ale zazwyczaj możliwe jest ograniczenie hałasu we własnym gospodarstwie domowym i samochodzie (proste przyciszenie muzyki), a także wprowadzenie do swojego rytmu tygodnia „obowiązkowych” spacerów po lesie. Odpoczynek od decybeli to rozkosz dla naszych uszu i zmęczonych neuronów.

---

Od 2012 r. w Polsce obowiązują nowe normy dopuszczalnego hałasu komunikacyjnego. Dodatkowych zabezpieczeń nie wymagają miejsca, w których dokuczliwe dźwięki nie przekraczają 70 dB. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby hałas w ciągu dnia nie przewyższał 55 dB.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki