Logo Przewdonik Katolicki

Ziarno głosu

Marta Szostak
fot. Graindelavoix/fb

Graindelavoix to zespół, którego działalność wzbudza podziw, ale i sprzeciw; hipnotyzuje i oszałamia. W połowie lutego ukazał się ich najnowszy album.

Graindelavoix specjalizuje się w wykonawstwie muzyki średniowiecza i renesansu Zachodniej Europy. Inspiruje się także muzyką Bliskiego Wschodu i doświadczeniami śpiewu chrześcijaństwa wschodniego. W wywiadzie udzielonym dla portalu culture.pl założyciel Björn Schmelzer opowiada o genezie nazwy zespołu. Roland Barthes, XX-wieczny francuski filozof, krytyk literacki, teoretyk semiologii i pisarz stworzył pojęcie „ziarno głosu” (le grain de la voix), które stanowiło także tytuł jednego z najsłynniejszych jego esejów. Owo „ziarno…” oznaczało skazę, bruzdę, coś pękniętego, złamanego. Coś, czego istnienia jest się świadomym i jednocześnie nad czym nie ma się żadnej kontroli. Schmelzer owo pęknięcie przyjął za punkt wyjścia. Nie chce „wskrzeszać przeszłości i poszukiwać ostatecznej prawdy o historii”, a połączyć się z nią z perspektywy teraźniejszości, zrozumieć ją i stworzyć niejako nową jakość.

Wykonawstwo historycznie poinformowane
Zanim dalej, być może ktoś z Państwa zadał sobie właśnie pytanie – czymże jest poszukiwanie owej ostatecznej prawdy? Można spojrzeć na to od strony filozoficznej (czego przynajmniej tym razem się nie podejmę), można i od strony bardziej praktycznej, o którą – jak mniemam – w znacznym stopniu mogło chodzić Schmelzerowi. Istnieje bowiem praktyka wykonawcza zwana w języku angielskim historically informed performance, czyli wykonawstwo historycznie poinformowane. Celem powstałego ponad pół wieku temu kierunku było podjęcie próby odtworzenia pierwotnych warunków wykonywania muzyki. Był to także pewnego rodzaju sprzeciw wykonywaniu utworów czasów minionych (zwłaszcza tych wywodzących się z epoki baroku) we współczesnej konwencji. Zarówno ze strony badacza, jak i słuchacza – wykonawstwo historycznie poinformowane wzbudzić może wiele emocji. Badacza zafascynują wszelakie poszukiwania, mające doprowadzić go do odnalezienia „ostatecznej prawdy” na temat transkrypcji, produkcji instrumentów, wykorzystywanych technik wokalnych czy nawet akustyki budowli, w której wykonany miałby zostać dany utwór. Słuchaczowi zaś umożliwi to nie tylko zderzenie „jakości” (choć słowo to w tym kontekście brzmi dość okrutnie; pozwólcie jednak, że nie zastąpię go innym, a poproszę o łagodną jego interpretację) wykonawstwa współczesnego z historycznym, ale także o „pełniejsze” (znów cudzysłów – mniej dosłowności, więcej przenośni) zrozumienie i odczucie danego dzieła.
Jak zawsze zachęcam do samodzielnych poszukiwań – jeśli chcieliby Państwo spotkać się z autentyzmem, proszę sięgnąć po Jordiego Savalla, Johna Eliota Gardinera, Nikolausa Harnoncourta czy Philippe’a Herreweghe’a. Dla dopełnienia obrazu warto też wysłuchać chociażby Daniela Barenboima, który należy do grona krytyków historycznego wykonawstwa. Na rodzimym gruncie sprzeciwiała mu się także klawesynistka Elżbieta Chojnacka, której zdaniem „muzyką dawną zawładnął świat archeologii, w którym fetyszyzuje się instrument, a środki i sposoby wykonania stają się ważniejsze od samej muzyki” (cytat także pochodzi z portalu culture.pl, tym razem jednak z artykułu poświęconego postaci artystki).

Trzęsienie ziemi
Powracając do Graindelavoix i Björna Schmelzera – w połowie lutego światło dzienne ujrzał kolejny ich album, Earthquake Mass. Dlaczego zdecydowałam się tym razem o nim napisać? Powody są trzy.
Pierwszy, wspomniany już, czyli sam Schmelzer. Wokalista, antropolog, muzykolog i badacz dawnych tradycji wykonawczych. Artysta wszechstronny i wizjoner, którego podejście do tworzenia wzbudza tyle samo kontrowersji, co i wyrazów uznania. Wyznacza nowe ścieżki w wykonawstwie, szuka powiązań między tym, co było, a tym, co jest i być może. Specjalizuje się w odkrywaniu warstw i wydobywaniu z muzyków, z którymi współpracuje, ich własnych historii, złożoności ich głosu.
Drugi – zespół, który tworzy. Choć, jak dobrze Państwo wiedzą, bliskie jest mi tkanie sieci powiązań i namawianie spotykania się z danym dziełem bądź twórcą na szerszej niwie, zdarzają się sytuacje, w których równie gorąco zachęcam do zatrzymania się. Do poczucia. Do sprawdzenia, co wydarzyć się może w duszy, i jak inne/podobne/takie samo może być to, czego doświadczył rozum. Ja przekonałam się o tym w 2017 r. na Festiwalu Muzyki Niezwykłej organizowanym przez Fundację Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego. Graindelavoix byli jednym z zaproszonych zespołów. Kiedy nadszedł wieczór ich występu, bazylika pw. Trójcy Świętej przy Stolarskiej była wypełniona po brzegi. Duszny, sierpniowy wieczór, powietrze przesycone zapachem nadchodzącego deszczu, atmosfera ekscytacji i radość ze znalezienia chociażby skrawka posadzki, na którym można było przycupnąć… I ten moment, w którym wszystko (poza ulewą) zamilkło, bo do głosu doszli oni. Nieskazitelność głosów (która w kontekście znaczenia le grain de la voix nabiera dodatkowej głębi), niepowtarzalne brzmienie i oryginalne interpretacje, a do tego repertuar składający się z polifonicznych utworów a cappella angielskich kompozytorów epoki renesansu: motetów maryjnych skomponowanych przez Johna Browne’a i mszy Ave Maria Thomasa Ashewella. Nazwanie ich koncertu jednym z najbardziej poruszających, mistycznych przeżyć byłoby niedopowiedzeniem. Od czasu pierwszego (i niestety do tej pory jedynego) spotkania na żywo, nie mam żadnych wątpliwości – poziom, który reprezentują, odwaga, z którą kroczą i uznawana przez purystów za kontrowersyjną nowatorskość, która ich cechuje – wszystko to składa się na Przeżycie, Którego Chce się Doświadczać. Onieśmiela, ale nie peszy, zachwyca, ale nie budzi dystansu. Przenosząc słuchaczy w inny wymiar, pokazuje im, jak wiele piękna tkwić może w tym, co złamane i jak imponujący promień światła może wyglądać z tego, co pęknięte.
I last, but not least – materiał, po który postanowili sięgnąć na swojej nowej płycie. Sześcioczęściowa msza Et ecce terrae motus Antoine’a Brumela, kompozytora tworzącego w drugiej połowie XV i pierwszej XVI w. Dwunastogłosowa (!) partytura i efekt, do jakiego prowadzi, wyróżniają ten utwór na tle innych, również tych renesansowych. Ujęte w tytule płyty trzęsienie ziemi to reakcja, jakiej można spodziewać się po wysłuchaniu nagrania. Osiem doskonałych głosów: Teodora Tommasi, Florencia Menconi, Andrew Hallock, Albert Riera, Andrés Miravete, Marius Peterson, Tomàs Maxé, Arnout Malfliet, a do tego Manuel Mota na gitarze elektrycznej (wyobrażacie ją sobie w wykonawstwie historycznie poinformowanym?) i sekcja instrumentalna w składzie: Berlinde Deman, Lluís Coll i Trulls, Pierre-Antoine Tremblay, Christopher Price. To oni czynią to trzęsienie czymś wyjątkowym.

---

Muzyka, którą tworzy Graindelavoix Björna Schmelzera, to zjawisko. Jedno z tych, które jest czymś więcej, niż tylko sumą swoich elementów. Mam nadzieję, że jej doświadczenie poruszy w Was to, co zapomniane i otworzy Was na to, co nieznane. Cieszcie się tą podróżą.

---

Earthquake Mass
Graindelavoix
Glossa 2024

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki