Na otwarcie najnowszego albumu Anderszewskiego – Leoš Janáček, czeski kompozytor z zamiłowaniem do muzyki ludowej, któremu dawał upust w swojej zarówno instrumentalnej, jak i wokalno-instrumentalnej twórczości. Kolekcjonował (w badawczym rozumieniu tego słowa) pieśni ludowe; wraz ze swoimi współpracownikami odwiedzał mieszkańców morawskich i słowackich wiosek, zapisując lub nagrywając ich autentyczny śpiew (jeśli w tym momencie zamigotała wam w głowie postać Oskara Kolberga, nie byłoby to znowu takie chybione! – choć działalność Kolberga zataczała znacznie szersze kręgi, obaj mieli w nogach przebyte kilometry, a w uszach pieśni, o których zachowanie walczyli; kto wie, może kiedyś nadarzy się okazja, by powiedzieć o tym coś więcej?).
On an Overgrown Path, czyli Na zarośniętej ścieżce to składający się z dwóch tomów zbiór dzieł przeznaczonych pierwotnie na fisharmonię, a w późniejszym czasie – na fortepian solo. Ich nazwa pochodzi od tradycyjnej morawskiej pieśni weselnej. Anderszewski postanowił skupić się na tomie drugim i tworzących go pięciu kompozycjach, napisanych przez Janáčka w 1911 r. Jaka będzie ta ścieżka, kiedy już zdecydujecie się na nią wkroczyć? Intrygująca, to na pewno. Różnorodna, zarówno kompozycyjnie, jak i wykonawczo. Choć daleko bardziej wciągnęły mnie Mazurki i Bagatele, o których zaraz, cieszę się, że otwarcie przypadło właśnie Janáčkowi, którego zwłaszcza w wydaniu solowym zwyczajnie nam brakuje.
Nic mu nie umyka
O Szymanowskim pisałam całkiem niedawno („Przewodnik” 7/2024), wierząc więc w Państwa uważność, nie będę ponownie go portretować; z chęcią skupię się natomiast na wspomnianym ostatnio nowatorskim podejściu, któremu tym razem przyjrzymy się przez pryzmat Mazurków.
Spośród dwudziestu skomponowanych przez Szymanowskiego w latach 1924–1925, Anderszewski wybrał sześć – opus 3, 4, 5, 7, 8 oraz 10; umieścił je pomiędzy Janáčkiem a Bartókiem. Jeśli macie Państwo ochotę poszerzyć nieco horyzonty, również i tym razem zachęcam do pewnego eksperymentu, polegającego na zapoznaniu się z formą Mazurka w wydaniu Chopina i wykonaniu np. Janusza Olejniczaka, który wziął na warsztat wszystkie powstałe – zarówno te wydane za życia, jak i po śmierci kompozytora. Nie musicie zapoznawać się z całą antologią (było ich bowiem 57, niektóre źródła podają, że nawet o jeden więcej), wystarczy kilka – tak, byście poczuli i usłyszeli to, na czym najbardziej się one opierają: trójdzielnym rytmie, bogatej chromatyce, licznych zmianach tempa i motywach zaczerpniętych z muzyki i tańców ludowych – mazurka, kujawiaka i oberka. Kiedy już się to wam uda, Szymanowski ma szansę stać się wam nieco bliższym, bardziej zrozumiałym. Przekonacie się także, że choć nawiązał do tradycji Fryderyka Chopina, utwory te nie naśladują jego stylu, a wyznaczają nowy sposób myślenia. To, co znane (i wspomniane powyżej), Szymanowski przepuścił przez filtr XX-wiecznej techniki kompozytorskiej.
Anderszewski porusza się w tej rzeczywistości doskonale, lekko – jakby granice między tymi dwoma światami całkowicie się zatarły i ciężko zarazem, ale nie w znaczeniu toporności, a raczej twardego stąpania po ziemi. Nic mu nie umyka – artykulacja, dynamika, skale modalne – w tym i podhalańska, którą z pewnością rozpoznacie – wszystko potraktowane jest z rozwagą i swadą jednocześnie. Oczywiście, jeśli macie ochotę, możecie rzucić się na głęboką wodę, zapraszam – nie wątpię, że i to doświadczenie będzie dla was przeżyciem wartościowym duchowo i estetycznie. Ja jednak lubię spoglądać na muzykę z nieco szerszej perspektywy, odczytywać poukrywane w niej znaczenia i śledzić przebieg nitek, z których utkana jest ich sieć.
Droga na szczyt
Ostatnim ogniwem składającym się na album Anderszewskiego jest skomponowane wiosną 1908 r. 14 Bagatel Béli Bartóka, węgierskiego kompozytora i pianisty, a także badacza muzyki ludowej i jednego z prekursorów etnografii muzycznej (inaczej etnomuzykologii, czyli dziedziny zajmującej się badaniami nad muzyką tradycyjną i muzyką cywilizacji pozaeuropejskich; w trakcie tych badań ogromną rolę, poza strukturą muzyczną konkretnych utworów, pełnią także konteksty, w których są one wykonywane). Na kompozycje Bartóka spoglądać można z dwóch perspektyw: pierwsza z nich operuje pojęciami i terminami charakterystycznymi dla muzyki ludowej, druga zaś czerpie z dokonań muzyki współczesnej. Perspektywy te przenikają się, czyniąc analizę i interpretację dzieł Bartóka w równym stopniu fascynującą, jak i przytłaczającą. Nie znaczy to jednak, że nie warto po niego sięgać, o nie! Anderszewski doskonale wiedział, co robi, wybierając taki a nie inny repertuar; choć w odbiorze bywa wyzwaniem, można porównać to do niełatwej drogi na szczyt, z którego widok zapiera dech w piersiach. Podczas tej wędrówki myśli krążą w sposób, którego nie sposób odtworzyć na dole, na ziemi. Podobnie jest i tu, w trakcie tego właśnie spotkania z Bartókiem, z jego ocieraniem się o atonalność (będącej zniesieniem zależności między poszczególnymi dźwiękami i akordami, której to zależności, w muzyce tonalnej, zawdzięczamy przyjemne w odbiorze i możliwe do zanucenia linie melodyczne), czerpaniem z technicznych dokonań Debussy’ego czy Schönberga.
Z poczucia buntu
Co na koniec? Powiem krótko: warto usiąść przy tym fortepianie. Przekonać się na własne uszy, co potrafi się z nim dziać i jak bardzo różnić się może od tego, co we własnych wyobrażeniach dziać się z nim powinno. Niezależnie od tego, czy jesteście Państwo słuchaczami zaprawionymi w filharmonijnych bojach, czy raczej z uprzejmym zainteresowaniem spoglądacie na fortepian i towarzyszącą mu orkiestrę raz na pięć lat, kiedy to wraz z połową świata, z mniejszym lub większym zaangażowaniem śledzicie zmagania młodych muzyków walczących o laur boskiego Fryderyka.
Anderszewski, w kontraście do romantycznego rozmachu i bogatego instrumentarium, skupia się na esencji, dążąc do odnalezienia własnego, metaforycznego (choć może i nie tylko) Ursatz. „Utwory na tym albumie są nasycone poczuciem buntu – mówi. – Nie ma tu miejsca na stylizację czy ozdobę. Te dzieła sięgają do głębokich korzeni muzyki”.
Sięgnijcie. Ja sięgnęłam i z pewnością zrobię to ponownie.
---
Szymanowski, Janáček, Bartók
Piotr Anderszewski
Warner Music Group 2024