Logo Przewdonik Katolicki

Zwyczajne, piękne życie

Karolina Krawczyk
Napisanie wiadomości e-mail, załatwianie spraw przez Profil Zaufany - seniorzy chętnie korzystają z możliwości, jakie daje technologia. Zajęcia prowadzi Ewa Warelis | fot. Karolina Krawczyk

Za drzwiami tego domu nie dzieje się żadna magia. Toczy się zwyczajne życie, jednak wolne od banałów i pełne młodzieńczej energii. Mimo że spotykają się tu seniorzy.

Na stole otwartych jest pięć laptopów. Przed chwilą ktoś szukał w internecie pomysłów na ręcznie robione ozdoby świąteczne. Ktoś inny chciał zobaczyć, jak wyglądają tegoroczne jarmarki bożonarodzeniowe, więc wystukał w wyszukiwarce odpowiednie hasło i chwilę później przeglądał zdjęcia z Berlina, Pragi czy Wrocławia. Przy tej okazji wywiązała się żywa dyskusja o podróżach, tych dalekich i tych bliskich. Rozmowę zdominowały wspomnienia z niedawnej wycieczki do… Muzeum Polskiej Wódki.
Zaledwie kilkanaście godzin temu zakończyły się tutaj andrzejki, o czym przypomina chociażby okolicznościowy napis na tablicy. Zebrane przy stole kobiety wspominają niedawne tańce i zabawy, oglądają filmiki na telefonach i komputerach (chyba wszystkie panie mają profile na Facebooku), a niektóre jeszcze nucą piosenki z wczorajszej imprezy. Tak wygląda życie. Dobre, zwyczajne życie.
To wszystko (i wiele więcej) dzieje się w murach Domu Seniora św. Eliasza w Krakowie. – Wolontariatem jesteśmy od dwudziestu lat – mówi Roksana Pilch, dyrektor zarządzająca projektem Domu Seniora. – Przed pandemią nasi wolontariusze odwiedzali podopiecznych w ich domach. W ten sposób przeciwdziałaliśmy samotności i wykluczeniu społecznemu. Niektórzy z nas odwiedzali naszych seniorów w Szpitalu im. Józefa Dietla, tutaj w Krakowie. Niestety pandemia pokrzyżowała nam możliwości wolontariatu szpitalnego. Dlatego powstał pomysł stworzenia domu, do którego moglibyśmy zapraszać ludzi starszych. I chyba nam się to udało – dodaje z uśmiechem.

Cztery ściany pełne możliwości
Dom, znajdujący się w pobliżu sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, swoje drzwi otwiera dla seniorów od poniedziałku do piątku, od ósmej do szesnastej. Jest to możliwe dzięki dofinansowaniu pozyskanemu z Europejskiego Funduszu Społecznego. Celem projektu, jak czytamy na stronie internetowej Wolontariatu św. Eliasza, jest „objęcie, w skali roku, dwudziestu pięciu seniorów w wieku powyżej 60 roku życia, zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, usługami społecznymi świadczonymi w interesie ogólnym (…)”.
Każdy dzień i każda godzina są zatem skrupulatnie zaplanowane. Na chętnych czekają zajęcia taneczne (to w poniedziałki), spotkania z psychologiem, pielęgniarką (która uczy między innymi zasad udzielana pierwszej pomocy), w środy odbywają się zajęcia komputerowe, są także zajęcia manualne, kreatywne, gimnastyka i fizjoterapia. Cały wachlarz i bogactwo możliwości.
– Ten dom powstał przede wszystkim po to, żeby nasi podopieczni nie czuli się wykluczeni. Wiadomo przecież, że przejście na emeryturę, śmierć współmałżonka czy wyprowadzka dzieci są momentami przełomowymi w życiu dorosłego, dojrzałego człowieka – mówi Roksana. – Jeśli ktoś ma jakieś pasje, to stara się je realizować. Ale z biegiem czasu sił jest coraz mniej, znajomi się wykruszają, ktoś bliski umiera, a naszych seniorów zaczyna ogarniać poczucie coraz większej izolacji. Nasz dom wychodzi naprzeciw tym problemom. Proponujemy więc naszym paniom i panom stały rytm dnia, dbamy o ich dobrostan fizyczny i psychiczny, organizujemy wyjścia do kina czy teatru – tłumaczy.

Samotność wśród ludzi
Każda z pań, które zostały objęte programem, jest wdową. Wszystkie mieszkają samotnie, natomiast nie oznacza to, że nie mają rodzin (panowie też są w programie, ale w wyraźnej mniejszości). – Nasze panie mają dzieci, wnuki, ale najczęściej są oni gdzieś daleko. To są odrębne rodziny, które żyją własnym życiem. Nie jest też tak, że te relacje w rodzinach są jakieś złe czy zerwane. Po prostu życie tak się układa, że na przykład odległość nie pozwala na to, by widywać się codziennie z mamą czy tatą. Do tego zwyczajne obowiązki domowe, praca zawodowa, wychowywanie własnych dzieci. Można więc powiedzieć, że po części nasi seniorzy są samotni, choć otoczeni ludźmi – mówi Roksana.
– To, co robimy, nie jest odkrywcze, jednak zapotrzebowanie na tego typu placówki jest wciąż duże. Kiedy odwiedzaliśmy naszych podopiecznych w ich domach, zauważaliśmy, że jest im ciężko w samotności. Ale sporym szokiem było dla nas to, że gdy otwieraliśmy dom seniora, dostrzegaliśmy u niektórych objawy depresji. Są też tacy, którzy cierpieli na już zaawansowane stadium tej choroby – mówi Roksana. – Otwarcie naszego domu okazało się dla naszych pań i panów powiewem świeżego powietrza. Nagle przecież trzeba wstać z łóżka, ubrać się, zrobić makijaż… Zmobilizować się do tego, żeby wyjść na kilka godzin z pustego mieszkania do obcych ludzi. Nasze panie mówią, że traktują to jak wyjście do pracy. Z tą różnicą, że u nas atmosfera raczej jest domowa, a nie służbowa – uśmiecha się.

Przeciwdziałać  cyfrowemu wykluczeniu
Ewa Warelis w Domu Seniora prowadzi zajęcia z obsługi komputera. – Nasi podopieczni wiedzą, że świat idzie do przodu i coraz więcej rzeczy można załatwić przez internet. Nam przede wszystkim zależy na tym, żeby każda z pań miała swoje konto na Facebooku, umiała napisać e-mail, wiadomość na Messengerze czy WhatsAppie. Po to, żeby być w kontakcie z rodziną – wyjaśnia. – Niektórzy z seniorów świetnie sobie radzą, innym trzeba wyjaśnić, co do czego służy. Ale po to tutaj jesteśmy. Staramy się reagować na bieżąco na potrzeby naszych pań i panów. Czasem trzeba więc coś pomóc załatwić przez Profil Zaufany, wypełnić jakiś wniosek, podanie czy sprawdzić e-receptę – dodaje. – Kilka pań ma swoje własne laptopy. Udało się uzyskać dofinansowanie z MOPS-u na te zakupy – to było około trzech tysięcy złotych na jeden komputer. My pomogliśmy tylko wypełnić wnioski, resztę załatwiły sobie nasze seniorki – mówi Ewa.
Ważnym aspektem zajęć z obsługi komputera jest także uwrażliwienie seniorów na cyberbezpieczeństwo. – Niektóre z pań boją się korzystać z aplikacji bankowych i rezygnują całkowicie z płatności elektronicznych. Inne zaś na przykład robią zakupy przez internet, ale wolą zapłacić za przesyłkę kurierowi za pobraniem, choć to zazwyczaj jest najdroższa opcja – zauważa. – Internet służy im też do oglądania ulubionych seriali na Netfliksie, obserwowania wiadomości, także tych lokalnych. Nie mają też problemu z tym, żeby znaleźć ulubioną piosenkę na YouTubie czy przepis na ciasto.
– Niektórzy chcą też na przykład „zwiedzać” swoje rodzinne strony za pomocą Google Maps. Wtedy trudno ich odciągnąć od monitora, naprawdę – dodaje Roksana. – A pani Zdzisia na przykład wyszukuje sobie różne zadania matematyczne, a później pomaga wnukom odrobić ich prace domowe. Pomysłów na wykorzystanie internetu naszym seniorom nie brakuje – mówi Ewa.
O tym też mam okazję się przekonać, gdy… brakuje jednego gracza do internetowej rozgrywki w „Chińczyka”. Panie szybko mnie przekonują do tego, żeby dołączyć – nie pozostaje mi nic innego, jak zasiąść przed jednym z laptopów, wybrać swój kolor pionków i „rzucać” internetową kostką do gry. Z kronikarskiego obowiązku pozostaje mi wspomnieć, że to zwycięstwo, które odniosłam, było jedynie słynnym „przywilejem nowicjusza”, a moje starsze rywalki zwyczajnie dały mi wygrać.

Odpowiedzialność międzypokoleniowa
– To nie jest jednostronna pomoc. Czerpiemy jedni od drugich i to jest naturalne – mówi Roksana. – Dla nas to normalne, że jesteśmy z nimi, znamy ich, jesteśmy blisko. A oni często nam mówią, że na przykład mogliśmy spędzić wieczór andrzejkowy w jakimś klubie, z rówieśnikami, a „organizujemy imprezę dla staruszków”. – Dużo w tym bólu i jakiejś tęsknoty – zauważam. – Bólu, samotności, ale też niedowierzania, że dla kogoś obcego można być ważną osobą – dodaje Roksana.
– Muszę to podkreślić: to, że nasi seniorzy czują się tutaj tak dobrze, jest zasługą całego zespołu. My się po prostu lubimy. Bardzo zależało nam na tym, żeby nasi pracownicy przychodzili tutaj nie jak na ścięcie, ale z myślą, że spędzą kolejny wartościowy dzień. I owszem, pracy jest dużo, oczywiście bywamy zmęczeni po całym dniu, ale jednocześnie towarzyszy nam satysfakcja, że zrobiliśmy coś dobrego, wartościowego – mówi dyrektorka. – Pewnie, że jesteśmy tylko ludźmi i zdarzają się między nami jakieś drobne spięcia, ale to są drobiazgi, które mają miejsce wszędzie, w każdej relacji i pracy – dodaje.

Radość świętowania
W dniu, w którym odwiedzam Dom Seniora, pani Zosia świętuje swoje „osiemnaste” urodziny (i trochę więcej lat doświadczenia życiowego). Po obiedzie jest więc urodzinowy tort niespodzianka, ciacho i szampan. Są też łzy wzruszenia, kolejka, by uściskać solenizantkę i życzyć jej następnych lat w zdrowiu i radości. Sama pani Zosia wiele razy powtarza, że odkąd zaczęła przychodzić do Domu, czuje się o wiele lepiej. Nie przestaje dziękować wszystkim wokoło. Z kolei pani Ania tę świąteczną atmosferę kwituje słowami: – Byłam już w wielu miejscach, ale pierwszy raz spotykam się z czymś takim, żeby tak traktować drugiego człowieka i świętować.
Trudno się nie zgodzić. Obserwuję, jak Roksana, która jest przecież szefową domu i ma szereg poważnych, w tym także mało przyjemnych, biurokratycznych obowiązków, pomaga roznosić posiłki, a po obiedzie rozdaje chętnym tort i kieliszki szampana. Pokuszę się o stwierdzenie, że nie każdego szefa stać na taki gest wobec swoich pracowników czy klientów.
– Atmosfera tutaj jest wspaniała. Nie ma kłótni, żadnych niesnasek. Wszystko jest super. Czuję się tutaj jak w rodzinie. A ojciec Stanisław, który nam odprawia Msze, jest niesamowity – mówi wyraźnie wzruszona solenizantka. – Ileż można sprzątać w domu? Sanepid do mnie nie przyjdzie, nie muszę chodzić cały czas ze ściereczką. Wolę przyjść tutaj – dodaje. A Ewa zauważa, że pani Zosia z każdym dniem mówi coraz bardziej wyraźnie (jest po udarze z powikłaniami), jest też bardziej odważna i zwyczajnie rozgadana.
– Wiesz, dzieci naszych pań i panów codziennie obserwują na Facebooku, co ich rodzice tutaj robią. Jak któraś córka nie widzi swojej mamy na zdjęciach, to pyta, czy mama jest na wagarach. Mówią im: „Mamo, jak to dobrze, że tam chodzisz! Jesteś taka radosna i uśmiechnięta! Tak bardzo się zmieniłaś!”.

W tym domu nie ma miejsca na samotność i czekania na śmierć. Jest za to czekanie na… kolejne wyjście do kina czy na imprezę. Jest zwyczajnie dobre, codzienne, piękne życie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki