Ludzik, człowiek, którego twarz przypomina raczej maskę. W tej masce oczy jak dwa ciemne guziczki albo dwa małe otwory bez dna. Kiedy nabierają koloru, na przykład błękitu, stają się zdziwione, czasem wystraszone. Ludzik jest bohaterem twórczości Stasysa Eidrigevičiusa, opowiada nam świat i niepokoi. Owszem, jest to opowieść surrealistyczna, a artysta uwielbia groteskę, więc kusi nas, żeby się od tego człowieczka odwrócić, a przynajmniej zdystansować. Ach, to tylko ilustracja. To tylko plakat ilustrujący film lub sztukę teatralną. To nic takiego. Nic, co by miało znaczenie. Nic, co mogłoby mieć coś wspólnego z prawdziwym życiem. Więc patrzy na nas ten nierealny pastelowy ludzik ze ścian Zachęty pustym wzrokiem, przed którym nie ma gdzie uciec. Czasem wydaje się, że to mały chłopiec, czasem, że starzec.
Plakacista
Byłam licealistką, kiedy dostałam od kogoś w prezencie książkę Zbigniewa Batki Z powrotem, czyli fatalne skutki niewłaściwych lektur z ilustracjami Stasysa Eidrigevičiusa. Na okładce prezentował się królik, w środku mnóstwo surrealistycznych, wspaniałych rysunków. To była z wyglądu książka dla dzieci, ale jedna z tych mądrych, które spodobają się i dorosłym. Najbardziej fascynowały oczywiście rysunki. Zresztą otrzymał za nie nagrodę na Międzynarodowym Konkursie na Ilustrację Książkową w Barcelonie. Tych nagród było zresztą więcej: za książki wydane w Polsce i gdzie indziej, np. w Szwajcarii, bo zamówienia płyną z całego świata. Ale o ilustracjach książkowych już dosyć, bo na początku lat 90. Eidrigevičius się z nimi pożegnał. Tłumaczył to dosadnie: „«Wypożyczyłem» swoje malarstwo książce i tym samym zostałem jej przypisany. I teraz, po latach, aby wejść do rodziny «prawdziwych malarzy», muszę pukać do nowych drzwi”.
W latach 80. Eidrigevičius był niezwykle modny, to były czasy, gdy do zagranicznych filmów powstawały polskie plakaty, gdy teatry zamawiały afisze u bardzo cenionych polskich plakacistów. Ci więc byli rozpoznawalni. Eidrigevičius ma ich w swoim oeuvre ponad 300, więc łatwo sobie wyobrazić skalę tej popularności. W czasach PRL-u plakat był manifestacją wolności wypowiedzi. „Nieprzypadkowo o polskiej szkole plakatu głośno było właśnie w tym czasie. Zawsze tak jest, że jeśli jest jakaś przeszkoda (cenzura, niezgoda na obecny świat), artysta ma w sobie więcej siły, aby te «przeszkody» omijać, a jego wyobraźnia działa ze zdwojoną siłą” – mówił artysta, który obok Henryka Tomaszewskiego, Franciszka Starowieyskiego czy Jana Młodożeńca był najbardziej cenionym polskim plakacistą. I znowu sypią się międzynarodowe nagrody. A potem robi się cicho.
Plakaty przeszły do rzeczywistości wirtualnej, ich projekt powstaje za pomocą kilku kliknięć w programie Adobe Ilustrator, ich żywot jest kilkudniowy, po wydarzeniu znikają gdzieś w przestrzeni, dryfując pomiędzy serwerami wśród miliardów różnych danych. Robi się ich dużo i szybko. Nie jest ceniona wyobraźnia, lecz szybkość wykonania. Ilustracja przetrwała tylko w książkach dla dzieci kilku ambitnych wydawnictw. Stasys Eidrigevičius zniknął z przestrzeni artystycznej, lecz tylko pozornie. Wystawa w Zachęcie tę pozorność udowadnia, bo pokazuje nie tylko stare dzieje, lecz także najnowsze prace grafika i malarza, który rozpoczął swoją artystyczną drogę dokładnie pół wieku temu.
Ilustrator i performer
Urodził się w cztery lata po wojnie w ZSRR, w litewskiej wiosce. Studiował malarstwo w Instytucie Sztuk Pięknych w Wilnie. Zaczynał od projektowania exlibrisów, na dyplomie pokazał dwa duże obrazy olejne i natychmiast potem został… powołany do wojska. To z tego okresu pochodzi częsty motyw w twórczości Eidrigevičiusa: człowiek za płotem, pilnowany, ograniczony, opuszczony. Ten, który godzi się z tym, i ten, który się wobec tego buntuje. Jemu się udaje z tego zamkniętego świata umknąć: wojsko chce wykorzystać jego talent. W czasie wolnym od rysowania Lenina młody Stasys kreuje swoje światy ołówkiem na małych powierzchniach, tak małych, żeby nie zostały wykryte.
W 1980 r. otrzymuje oficjalne pozwolenie na pobyt stały w Polsce, którą odwiedza od kilku lat. I zaczyna już na serio budować swój świat: spójny, odrębny i trwały. Mieszkają w nim postaci o tych dziwnych oczach i kartoflanych nosach, ludzie-maski, ni to dzieci, ni to dorośli, zwierzęta, ożywione przedmioty. Pejzaże są niby litewskie, a niby bezludne i nierzeczywiste. Ten świat zyskał opis: „pogodny mądrym smutkiem”. Sporo tu nieoczywistej nostalgii owianej baśniowością. Mamy wrażenie, że wchodzimy w świat, który z jednej strony nas pociąga, a z drugiej odpycha. Chcemy w nim być, bo rozciąga przed nami horyzont głębi, ale jednak trochę się tej głębi obawiamy, bo może lepiej – wygodniej i przyjemniej – pozostać na powierzchni? Metafory, jakie stosuje, są czytelne, ale nie banalne, intuicyjnie odczuwalne, często bolesne.
W pewnym momencie jego ludziki wyskakują z plakatów i zaczynają żyć życiem kukiełek. Stało się to na skutek zainteresowania artysty teatrem. Przestrzenne prace mają formy masek połączonych z drewnem, tworzą sceny grupowe, biorą udział w wydarzeniach parateatralnych inscenizowanych przez Eidrigevičiusa. W 1993 r. artysta miał możliwość wystawienia swojego autorskiego spektaklu Biały jeleń w Teatrze Studio w Warszawie, będącego opowieścią o dzieciństwie spędzonym na Litwie. Kilkanaście lat później przedstawił jego kontynuację, spektakl Drewniany człowiek. „Drewniany człowiek to ja. Niepasujący do XXI wieku, trzymający się gdzieś na uboczu, z dala od tłumu, nauczony cieszyć się najprostszymi sprawami” – mówił
Ostatnią techniką, poprzez którą się wyraża, jest fotografia wielkoformatowa. Zdjęcia traktuje jako obraz, tym bardziej że je aranżuje, wykorzystując modeli rodem ze swoich grafik. Urządza performance i wystawy multimedialne, niektóre wraz ze swoim synem Ignacym. On też jest kuratorem trwającej w Zachęcie wystawy „!Reakcje”.
Reakcja
Grafika, miniatury z lat 70., niewielkie exlibrisy, plakaty, ilustracje, malarstwo, fotografia, kolaż, performance – wszystkie te pola działalności Stasysa Eidrigevičiusa są obecne na wystawie w Zachęcie. Pierwsza część wystawy pokazuje artystę znanego, tego „od ludzików”, którego świat już trochę poznaliśmy – świat zdziwionego dziecka lub zalęknionego człowieka. Najbardziej zaskakujące są chyba prace najmniej znane, które składają się na drugą część wystawy, np. wielkoformatowe obrazy abstrakcyjne. Seria fotografii Przy oknie, która skojarzy się nam od razu z minionym czasem pandemii, choć przecież artysta zaaranżował je dwie dekady temu. Pastele z 2022 r. wydają się początkiem nowej drogi. Ludzka twarz jest na nich rozmyta, „uchwycona w procesie dekonstrukcji” – jak czytamy w opisie galerii.
Te ostatnie prace pełne są odniesień do wydarzeń współczesnych, stąd tytuł wystawy. „Te odniesienia są nieuniknione. To znowu sprawa koniecznej reakcji” – mówi artysta. Eidrigevičius reaguje na najbardziej wstrząsające wydarzenia ostatnich czasów. W ciemnej sali pokazane są jego reakcje: na atak na World Trade Center, na atak na redakcję „Charlie Hebdo”, na obecną wojnę. „Dla mnie to ważne, żeby twórca nie był obojętny – powiedział Polskiej Agencji Prasowej artysta. – Musi odnosić się do tego, co się rozgrywa w życiu i w świecie. Trzeba reagować”.
---
„Stasys Eidrigevicius !Reakcje”
Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki
wystawa czynna od 27 stycznia
do 11 kwietnia 2023