Każdego ranka budzą mnie ptaki: wróble przylatują całą gromadą, a jeszcze dwa miesiące temu zastanawiałam się, skąd będą wiedzieć, że na moim balkonie czeka na nich ziarno. Stukają dzióbkami w talerzyk, czasem któryś odważy się podejść zupełnie blisko drzwi balkonu i łypnie okiem w głąb pokoju. Lubię tak na nie patrzeć z samego rana, jedzą bardzo zgodnie, nie kłócą się jak w zeszłym roku. No, ale skąd wiedziały, że mają tu przylecieć? Pamiętały zeszłą zimę? – A dlaczego myślisz, że one są głupie? – pyta mnie mój mąż.
Jestem na siebie zła, że wciąż traktuję zwierzęta protekcjonalnie. Przecież widzę, jak stara się ze mną dogadać pies. Kiedy do niego mówię, bardzo chce mnie zrozumieć i wiele razy mu się to udaje. Podnosi uszy, przekrzywia łeb, patrzy na mnie uważnie. Zauważam, jak do mnie mówi, rozróżniam ton jego głosu, inaczej szczeknie, gdy chce, żeby się z nim bawić, inaczej, gdy jest podekscytowany, jeszcze inaczej, gdy się przestraszy. No i ma ogon, ogonem też mówi. Postawą całego ciała mówi. Dlaczego się dziwię, czyż człowiek nie komunikuje się także poprzez swoje ciało? Od razu wiadomo, kiedy jest wesoły, kiedy smutny, a kiedy zdenerwowany. Z pozycji wyższości zapominam, że język to nie tylko ludzka komunikacja. To nie tylko nasze ludzkie kompetencje. To nie tylko ten nasz ludzki „rozum”, który potrafi tym jedynym językiem komunikować się ze światem. Ze światem? Bo jeśli z całym światem, to także ze zwierzętami. A naprawdę umiemy się z nimi komunikować czy raczej oczekujemy, że powinny znać tylko to, co my mamy im do powiedzenia, a więc „siad”, „podaj łapę” i „do mnie”?
Ale jeśli dotrze do nas, że ich życie wcale nie jest głupsze (czytaj: mniej warte) od naszego, to naprawdę czeka nas rewolucja. Książka Evy Meijer Zwierzęta mówią. W stronę demokracji międzygatunkowej mówi o takiej rewolucji, bo nie kończy się ona tylko na wegetarianizmie, co oczywiście wydaje się naturalnym odruchem, biorąc pod uwagę tortury, jakim poddawane są zwierzęta w hodowlach przemysłowych. Na początek można jednak zwrócić uwagę na pojęcia, jakimi się posługujemy. Na przykład, kiedy mówimy o instynkcie, to mamy na myśli coś prymitywnego. Ale gdy przy nocnym niebie usłyszymy, jak między sobą gadają gęsi lecące w kluczu, i jeszcze mamy świadomość, że dokładnie wiedzą, dokąd lecą, to słowo „instynkt” jest zupełnie nieadekwatne. Każdy z nas zna kilka opowieści o wyjątkowej inteligencji zwierząt, ale powtarzamy je sobie, będąc najczęściej przekonani o tym, że to wyjątki. No proszę, zdarzył się taki przypadek w tym świecie niższych stworzeń. A tymczasem tak po prostu jest, a my o tym świecie niewiele wiemy, tak bardzo jesteśmy zapatrzeni w siebie. Zamiast więc w siebie popatrzę w oczy psa.