Nieraz jakieś błędne mgławice zadomowią się w atmosferze katolickiej, a nawet kościelnej, tak iż trzeba dopiero wichrów Ducha Świętego, który wszystko przepędzi, aż zrobi się znowu jasno i czysto. Jak więc dla siebie, tak i dla dzieci Kościoła Bożego musimy prosić o męstwo w walce z pokusami, modląc się szczególnie za słabych, narażonych na niebezpieczeństwo grzechu i pozostających w cieniu śmierci. Takich ludzi jest wielkie mnóstwo.
Może nawet nie znamy świata grzechu, zaledwie coś niecoś o nim słyszymy. Jest to świat bardzo specjalny. Pewien człowiek mówił jednemu księdzu, który bardzo często poruszał na ambonie problem grzechu: „Po co nam ksiądz wciąż mówi o grzechach? Czy ksiądz wie, co to jest grzech? O to proszę nas pytać, to my powiemy! A ksiądz niech nam mówi o cnotach, o Panu Bogu i Matce Bożej!”. Tak zwymyślawszy księdza, nareszcie zakończył: „Niech ksiądz zacznie nareszcie mówić o Panu Bogu, bo ksiądz jest od Pana Boga!”. Otrzeźwiał sługa Boży, bo trudno było nie przyznać racji.
Gdy Chrystus Pan miał się rozprawiać z szatanem, poszedł na pustynię. Działo się to „prywatnie”, bez świadków, bo i po co o tym dużo mówić? Diabła nie trzeba wprowadzać do Kościoła, on się i tak tam wkręci. Dlatego też lepiej jest jak najmniej myśleć o grzechach i o szatanie, a jasną twarzą ustawić się ku światu, ku Bogu, ku wszystkiemu, co jest ze światła, z prawdy i z miłości.
Wielu z nas właściwie nie zna dobrze krainy grzechu, musimy jednak wiedzieć, że są ludzie, którzy w niej błądzą. Nasze usposobienie społeczne i apostolskie będzie polegało na tym, że modlić się będziemy za narażonych na niebezpieczeństwo i pozostających w cieniu śmierci.
---
Książkę można kupić tutaj
Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020