Biskup Joseph Strickland został przez Watykan zwolniony z zarządzania diecezją Tyler (południowo-wschodnia część Teksasu) 11 listopada 2023 r. Do dzisiaj nie ma w Watykanie tematu gorętszego, nie ma też oficjalnych wyjaśnień tej decyzji. Kim jest teksański biskup i dlaczego został odsunięty przez papieża Franciszka?
Biskup Twittera
Urodzony w 1958 r. w Fredericksburgu bp Joseph Strickland święcenia kapłańskie otrzymał w 1985 r. i służył początkowo w diecezji Dallas, także w Teksasie. W roku 1986 inkardynowany do nowo powstałej diecezji Tyler. W roku 1994 uzyskał licencjat z prawa kanonicznego na Katolickim Uniwersytecie Ameryki, po czym do 2010 r. pełnił funkcje rektora katedry diecezjalnej i wikariusza sądowego. W lipcu 2011 został delegatem administratora apostolskiego diecezji Tyler w okresie sede vacante. 29 września 2012 r. papież Benedykt XVI mianował go biskupem diecezjalnym, sakry biskupiej udzielił mu zaś miesiąc później kard. Daniel DiNardo, obecny metropolita Teksasu. Tyle oficjalnej, zwałoby się standardowej, biskupiej biografii.
Ważne jest jednak tło amerykańskiego Kościoła w tamtym czasie i moment technologicznego przełomu, w którym żyjemy obecnie. W 2015 r. do kin trafił bowiem film Spotlight, opisujący śledztwo gazety „Boston Globe” z 2001 r., w którym ujawnione zostały przypadki tuszowania molestowania seksualnego przez amerykańskich księży katolickich i biskupów. Uruchomiony został proces, który w 2018 r. poskutkował listem byłego nuncjusza, abp. Carlo Marii Viganò, dotyczącym rzekomego funkcjonowania lobby homoseksualnego w Kościele i przypadków wykorzystywania seksualnego. Wydaje się, że był to moment przełomowy także dla bp. Josepha Stricklanda, który poparł oskarżenia abp. Viganò, domagając się między innymi rezygnacji od samego papieża. Od tego czasu teksański biskup, nie przebierając w słowach, nie ustawał w krytyce Franciszka w mediach społecznościowych i w trakcie homilii. Bp Strickland był bowiem nie tylko biskupem diecezji Tyler; przede wszystkim jest biskupem tytularnym anglojęzycznej diecezji X
(kiedyś: Twittera), gdzie pod swoją pieczą miał więcej wyznawców niż katolików we własnej wspólnocie. Choć więcej nie zawsze znaczy lepiej, to 171 tysięcy wirtualnych obserwujących wobec 67 tysięcy katolików realnych stanowi różnicę. Problem w tym, że imperatywem X (Twittera) nie jest budowanie ewangelicznej jedności, ale przyciąganie do siebie samodzielnie wybranej trzódki, poprzez zaostrzenie konfliktów i podziałów z innymi.
Wartości, polityka i religia
4 listopada 2012 r., na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych, bp Strickland poprowadził publiczny wiec i nabożeństwo modlitewne w centrum Tyler, prosząc wiernych, aby przed wyborami zwrócili się do Boga. W artykule napisanym dla „Tyler Morning Telegraph” duchowny stwierdził: „Podstawowe prawdy, które kiedyś były i nadal powinny być podstawą naszego społeczeństwa, są codziennie kwestionowane. Wierzę, że nadchodzące wybory stawiają przed nami wszystkimi, jako ludźmi wiary, wielkie zadanie, abyśmy trzeźwo zastanowili się nad tym, w co wierzymy i w jaki sposób te przekonania powinny zostać uwzględnione w naszych prawach i wspierane przez naszych przywódców”.
Było to na kilka dni przed drugą kadencją Baracka Obamy, który jako demokrata nie cieszył się nigdy w Teksasie wielką popularnością, wygrał jednak tamten amerykański wyścig wyborczy i rozpoczął drugą kadencję, mianując wiceprezydentem obecnego przywódcę USA Joe Bidena, którego całkiem niedawno odwołany biskup diecezji Tyler opisał na platformie X jako „diabolicznego”.
Wróćmy jednak do sprawy abp. Viganò, która wstrząsnęła amerykańską polityką. Kiedy w sierpniu 2018 r. emerytowany nuncjusz apostolski w USA opublikował swój list, bp Joseph Strickland stwierdził, że uważa zarzuty Viganò za „wiarygodne”. W styczniu 2020 r. jednak, po spotkaniu z Franciszkiem, uznał, że nigdy nie zgodził się z wezwaniami abp. Viganò do rezygnacji papieża z pełnienia urzędu i że jest usatysfakcjonowany dochodzeniem Stolicy Apostolskiej w sprawie kard. Theodora McCarricka. Dochodzeniem, którym żył cały świat, a w wyniku którego waszyngtoński kardynał zyskał miano „seksualnego drapieżcy”.
Relacja bp. Stricklanda z abp. Carlo Marii Viganò wydaje się być kluczowa. W 2020 r. duszpasterz diecezji Tyler podpisał kolejną petycję wydaną przez byłego nuncjusza, w której skrytykował on tym razem ograniczenia wprowadzone podczas pandemii Covid-19 jako „celowe wywoływanie paniki wśród mieszkańców całego świata wyłącznie w celu trwałego narzucenia niedopuszczalnych form ograniczania wolności”. W petycji obowiązkowe szczepienia przeciw Covid-19 uznano za naruszenie praw człowieka, powołując się na „rosnące wątpliwości co do faktycznej zaraźliwości, niebezpieczeństwa i oporności wirusa”. W liście z grudnia 2020 r. do własnej diecezji w sprawie szczepionek na Covid-19 bp Strickland napisał: „Nawołuję do odrzucenia jakiejkolwiek szczepionki wykorzystującej szczątki abortowanych dzieci”. Później dodał na Twitterze: „Faktem pozostaje, że KAŻDA szczepionka dostępna obecnie wiąże się z wykorzystywaniem zamordowanych dzieci, zanim jeszcze mogły się urodzić”. Dodał: „Odnawiam moje przyrzeczenie — nie przedłużę swojego życia WYKORZYSTANIEM zamordowanych dzieci. To jest zło, OBUDŹ SIĘ!”.
Głos z diecezji
„Nazywam się Briana Jansky i jestem katoliczką o dobrej reputacji w diecezji Tyler, na której czele do tego miesiąca stał bp Joseph Strickland. Chcę podzielić się swoim doświadczeniem bycia pod jego opieką duszpasterską jako osoba świecka do czasu usunięcia go ze stanowiska przez papieża Franciszka” – tymi słowami rozpoczyna się opublikowany przez amerykańskie media list teksańskiej wiernej, w którym opisuje stan diecezji i sposób zarządzania odwołanego biskupa. „Biskup Strickland jest znany z odważnego wypowiadania się i krytykowania hierarchii, gdy uważa, że został popełniony błąd. Mam nadzieję, że rozpozna konstruktywną krytykę płynącą ze strony świeckich, którzy również chcą odważnie przemawiać” – czytamy.
Dalsza część listu to historia nawrócenia i powrotu do Kościoła samej autorki. „Miesiąc po pierwszym przyjęciu sakramentów wróciłam do mojego rodzinnego miasta Tyler w Teksasie, gdzie spotkałem biskupa Stricklanda” – pisze Jansky. Kiedy uczestniczyła w pierwszej Mszy św. odprawianej przez hierarchę, zauważyła w nim, jak twierdzi, dwie cechy. Po pierwsze, niewątpliwie teksański biskup szczerze kocha Chrystusa i pragnie dzielić się prawdą o rzeczywistej Jego obecności w świecie i w Eucharystii. To ważne, biorąc pod uwagę wyniki badań Pew Research Center, w których blisko połowa amerykańskich katolików nie wierzy w rzeczywistą obecność Chrystusa w Komunii Świętej. Po drugie, zauważa Jansky, nawet podczas homilii bp Strickland był otwarcie krytyczny wobec papieża i Magisterium. „Patrzenie, jak biskup oskarża papieża o błąd doktrynalny bez cienia dowodu, a następnie wlewa tak wiele miłości w eucharystycznego Pana, wprawiło mnie w zakłopotanie” – twierdzi. „Od tej chwili byłam zgorszona, pełna niepokoju, nie wiedząc, kto mówi prawdę, a kto nie. Zaczęłam codziennie modlić się, aby Bóg pokazał mi prawdę i powoli zaczęłam zyskiwać jasność. Jedną z pierwszych takich chwil jasności było dla mnie to, kiedy biskup Strickland otwarcie i nonszalancko mówił katolikom, żeby nie martwili się rasizmem” – podkreśla. Słowa biskupa miały paść niedługo po zabiciu przez amerykańskiego policjanta czarnoskórego George’a Floyda.
Zdaniem Jansky z biegiem czasu przepaść i radykalizm hierarchy tylko się pogłębiały. Bp Strickland coraz częściej wysuwał oskarżenia wobec papieża Franciszka, przeciwstawiając go
Jezusowi i oskarżając o posiadanie „programu podważania depozytu wiary”. „Zasiał w sercach wiernych świeckich ziarno wątpliwości co do wierności Urzędu Nauczycielskiego, zachęcając publicznie w liście pasterskim do odrzucenia trwającego synodu na temat synodalności. Chętnie podpisał się także pod dokumentem oskarżającym papieża o nauczanie herezji w swoim liście apostolskim Desiderio Desideravi z 2022 r.” – twierdzi autorka listu, który niedawno obiegł amerykańskie media, konkludując: „Uważam, że biskup Strickland jest wprowadzony w błąd przez swoje otoczenie. Potrafi bowiem odważnie wypowiadać się na temat prawd wiary i bronić jej, jednak w prawdy te wplecione są oskarżenia, którym brakuje głębi i wiarygodnych dowodów. Jego słowa zasiewają ziarno podziału wśród wiernych. W końcu pociągnie w dół i doprowadzi do schizmy zdezorientowanych katolików, którzy w dalszym ciągu polegają na nim w kwestii duchowego przywództwa”.
Czas się przyzwyczaić?
W ostatnich miesiącach bp Joseph Strickland stawał się coraz bardziej radykalny w swoich atakach na biskupa Rzymu, przywódców politycznych i międzynarodowych. Na platformie X podał dalej post kogoś, kto użył pod adresem Franciszka określenia „diabelsko zdezorientowany klaun”. Przemawiając niedawno na konferencji w Rzymie, ze współczuciem przeczytał anonimowy „list od przyjaciela”, w którym kwestionowano samą legitymizację „watykańskiego uzurpatora”, papieża Franciszka.
Biskup, który tak postępuje w miarę narastania tarć z Rzymem, nie czeka przecież, aż mu wskażą drzwi, ale sam je otwiera i prosi, aby je za nim zatrzaśnięto. Może nawet dzięki temu bp Joseph Strickland, zwolniony teraz ze sprawowania władzy duszpasterskiej nad diecezją Tyler, będzie miał większą swobodę podróżowania i mówienia o papieżu tego, co chce. Także, a może przede wszystkim, w mediach społecznościowych.
Wiele doniesień prasowych na temat usunięcia bp. Stricklanda określiło to wydarzenie jako „rzadkie” posunięcie. To prawda. Święty Jan Paweł II podczas swojego długiego pontyfikatu usunął tylko jednego lub dwóch biskupów. Benedykt XVI usunął w trakcie swoich rządów czterech biskupów, czasami bez publikowania powodów. W ten sposób praktyka ta stała się mniej rzadka za Benedykta XVI niż za czasów papieża-Polaka. Jednak obecnie usunięcia biskupa z obowiązku zarządzania diecezją nie z powodu osobistego przewinienia lub popełnienia przestępstwa kanonicznego, ale raczej z powodu złego prowadzenia i rządzenia, niewłaściwego administrowania lub innej okoliczności, która sprawiała, że dalsze sprawowanie urzędu „było niewykonalne”, jak powiedział kardynał Daniel DiNardo, może okazać się częstsze.
Epilog burzy
Na początku swojego pontyfikatu, w 2014 r., papież Franciszek zaktualizował normy watykańskie, wyjaśniając, że może „poprosić biskupa, aby w braterskim dialogu przedstawił swoją rezygnację z urzędu duszpasterskiego, po zapoznaniu się z powodami tej prośby i uważnym wysłuchaniu jej”. Te „powody” i „dialog” nie muszą być publiczne. Typowym narzędziem tego procesu jest poufna „wizytacja apostolska”, podczas której papież wysyła innych biskupów, aby zbadali stan rzeczy w danej diecezji, zwykle w drodze wywiadów i przeglądu dokumentów. W czerwcu ubiegłego roku odbyła się wizytacja diecezji Tyler. Normy z 2014 r. jasno wskazywały, że papież może poprosić biskupa o rezygnację bez nałożenia kanonicznej kary w postaci „pozbawienia” urzędu. Najczęściej tę prośbę o rezygnację biskup w duchu posłuszeństwa przyjmuje; jeśli ją odrzuca, zostaje usunięty.
Normy z 2014 r. doprecyzowały to, co miało już miejsce w praktyce: papież ma władzę usunąć biskupa, nawet jeśli nie doszło do przestępstwa kanonicznego. Sam bp Strickland przyznał to w rozmowie, w której komentuje watykańską decyzję. Kilku amerykańskich biskupów także zostało już usuniętych z powodu złego zarządzania, a nie w ramach kary kanonicznej. Chociaż to przede wszystkim lekkomyślna działalność bp. Stricklanda w mediach społecznościowych przyciągnęła uwagę Rzymu, równie dobrze może się okazać, że spędzając wiele czasu w przestrzeni wirtualnej, biskup diecezji Tyler dopuścił się złego administrowania powierzonym mu Kościołem. O. Tim Kelly napisał o usunięciu bp. Stricklanda, że „pod jego rządami ucierpiało wielu przyzwoitych, dobrych ludzi”, gdy „coś ciemnego spadło na diecezję Tyler”.
Emerytowani biskupi – a takim jest teraz bp Strickland – mają niezwykłą swobodę działania. On sam miał prawo uczestniczyć w odbywającym się w ubiegłym tygodniu spotkaniu Konferencji Episkopatu USA w Baltimore. Jednak zamiast zająć miejsce emerytowanego biskupa, wolał publicznie odmawiać różaniec, wciąż przewodnicząc diecezji X (kiedyś: Twitter). Ten ostatni urząd nie został mu przyznany przez Rzym, zatem nie może zostać odebrany. Można się go jedynie zrzec. – To medialny anioł radykalnej prawicy – całą sytuację skomentował zapytany przeze mnie, a chcący pozostać anonimowym, pracownik teksańskiej kurii. – Bp Strickland zrobi z siebie męczennika. Od wielu lat był cierniem w boku. Ale nikt nie chciał, żeby to się tak skończyło – konkluduje.