Logo Przewdonik Katolicki

„Dyskusja” nad listem abp. Gądeckiego

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Najbardziej prymitywni komentatorzy tego listu zarzucili arcybiskupowi Gądeckiemu uprzedzenia antyniemieckie, sugerując, że postępuje w ich rozbudzaniu śladami PiS. To już jawny nonsens

Niechętnie zabieram głos w sprawie sporów wewnątrz Kościoła. Nie czuję się upoważniony ani wystarczająco kompetentny. Listu arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego polskiego Episkopatu, do papieża Franciszka w sprawie niemieckiej drogi synodalnej także nie zamierzam komentować merytorycznie. Moja reakcja dotyczy samego tonu „dyskusji” nad tym tekstem. Należałoby raczej użyć sformułowania „połajanka”.
Polski hierarcha odnosi się do dokumentu zatytułowanego Decyzja Drogi Synodalnej Kościoła Katolickiego w Niemczech. Pisze tak: „Autorzy wydają się tak zawstydzeni sposobem reakcji niemieckich biskupów na doniesienia o nadużyciach seksualnych ze strony duchownych, że postanawiają dokonać rewolucji obyczajowej i prawnej w Kościele powszechnym. (…) Jednak wydaje się, że nie byłaby to rewolucja ewangeliczna, lecz raczej inspirowana ideologiami lewicowo-liberalnymi”.
Różnice zdań dotyczą między innymi ewentualnych regulacji kościelnych wychodzących naprzeciw osobom transpłciowym, pomysłów błogosławienia związków niesakramentalnych, między innymi jednopłciowych, wzmocnienia roli kobiet w Kościele, osłabiania celibatu, wreszcie reform kościelnych struktur tak, by nabrały cech liberalno-demokratycznych. Arcybiskupa Gądeckiego wszystko to niepokoi. Rzecznicy tzw. Kościoła otwartego w Polsce natychmiast przystępują do kontrataku.
„Tygodnik Powszechny” ogłasza, że szef polskiego episkopatu „atakuje papieża”. Przeczytałem ten list uważnie kilka razy i żadnego ataku w nim nie widzę. Jest grzeczna polemika, z samym Franciszkiem zresztą tylko pośrednia. To skądinąd zabawne, że zwolennicy Kościoła otwartego nagle uznają fakt dyskusji z papieżem za rodzaj myślozbrodni – by przywołać pojęcie George’a Orwella.
Fundamentalną krytykę hierarchy podejmuje w „Więzi” Tomasz Terlikowski. „Konieczność zmian w Kościele nie wynika z ulegania liberalnemu światu, a z kompromitacji władzy absolutnej biskupów. Szkoda, że szef polskiego episkopatu tego nie dostrzega”. Ale przecież rewizja stosunku do związków niesakramentalnych czy do celibatu jest w oczywisty sposób inspirowana myślą lewicowo-liberalną. Arbitralna opinia Terlikowskiego może dotyczyć najwyżej kawałka tej dyskusji: tego, który obraca się wokół ustroju wewnętrznego Kościoła.
Rozumowanie Terlikowskiego jest takie: arcybiskup nie ma prawa występować wobec innych z ojcowskimi napomnieniami. Wobec rozmiarów zepsucia Kościoła taka pozycja biskupom się nie należy. Mam jednak pytanie, jaki model rozstrzygania dylematów doktrynalnych, związanych z prawdami wiary, proponuje autor tej polemiki? Czy Kościół ma się definitywnie przekształcić? Jak rozumiem, ze struktury hierarchicznej w… No właśnie: w co? W zlepek klubów dyskusyjnych. Mających decyzyjną autonomię w sprawach podstawowych, jak rozumiem. Na jakim poziomie? Kościołów narodowych? Każdej diecezji? A może każdej parafii?
Najbardziej prymitywni komentatorzy tego listu, już ze środowisk stricte liberalnych, zarzucili arcybiskupowi Gądeckiemu uprzedzenia antyniemieckie, sugerując, że postępuje w ich rozbudzaniu śladami PiS. To już jawny nonsens. To, że Kościół niemiecki skłania się w swej większości do rozwiązań nieakceptowanych przez wiele innych episkopatów, nie oznacza, że mamy do czynienia ze sporem narodowym. A co z niemieckimi oponentami reformatorów? Co, przykładowo, z kardynałem Gerhardem Müllerem?
To, że każda wymiana zdań zmienia się w Polsce we wrzask, wiemy od dawna. Że siebie nawzajem nie słuchamy, to także prawda oczywista. Tu daje się ją zastosować do sporów w łonie społeczności katolickiej. Smutne!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki